Zaledwie w marcu zeszłego roku Krzysztof K. został aresztowany i usłyszał zarzut znęcania się nad 9-letnim Nero. Psiak był wychudzony, pokryty własnymi odchodami, głodny, bez postępu do wody, przywiązany czterometrową smyczą do budynku. Miał też stare, nieleczone złamanie łapy. Po interwencji policjantów i funkcjonariuszy ekopatrolu straży miejskiej zwierzę zostało odebrane właścicielowi posesji przy ul. Szkolnej. Nero trafił do schroniska, gdzie przebywa do dziś.
Do dziś nie skończyło się też śledztwo przeciwko Krzysztofowi K.
- Postępowanie zostało zawieszone. Staramy się uzyskać opinię biegłego na temat stanu zdrowia podejrzanego - informuje Wojciech Zalesko, Prokurator Rejonowy w Białymstoku. Szczegółów nie ujawnia, ale można przypuszczać, że chodzi o stan poczytalności K.
Tymczasem mężczyzna od niedawna ma kolejnego psa. Świadkowie bacznie obserwujący to, co dzieje się przy Szkolnej, obawiają się, że szczeniak może podzielić smutny los Nera.
Czytaj też: Krzysztof Kononowicz pobity we własnym domu. Ruszył proces (zdjęcia, wideo)
W mediach społecznościowych pojawił się szereg komentarzy na temat złej sytuacji psiaka, a skrzynki mailowe policji i naszej redakcji zasypały wiadomości z prośbą o reakcję.
- Ów osobnik wszedł w posiadanie szczeniaka i zachodzi obawa, że również i ten pies będzie w przyszłości spał w zimie na betonie we własnych odchodach, niedożywiony, bez dostępu do wody - napisał do "Porannego" mężczyzna podpisujący się jako Zaniepokojony Wielbiciel Zwierząt.
Internauci zwracają uwagę, że Krzysztof K. nie nadaje się na opiekuna zwierząt, gdyż jest osobą chorą i nieporadną życiowo. Nie potrafi zadbać nawet o samego siebie. W dodatku sam przyznał na nagraniu, że w przeszłości bił innego swojego psa.
Niedoszły prezydent Białegostoku ma też lokatora, patostreamera, który zamieszcza w internecie obsceniczne nagrania.
- Obaj panowie mają momenty niekontrolowanej agresji. Miejmy nadzieję, że Azor nie zostanie rzucony o ścianę, jak kilka innych przedmiotów, które zostały zniszczone w rezydencji przy ulicy Szkolnej. Kto w takiej sytuacji może zajmować się tym biednym pieskiem? Bo chyba nie K. K., który nie potrafi dostatecznie zadbać nawet o siebie - uważa Zaniepokojony Wielbiciel Zwierząt.
- Dotychczasowe zachowanie tych osób wobec psa Nera ukazuje, że nowy pies jest w niebezpieczeństwie - pisze z kolei do redakcji pani Katarzyna. - Pan K. jest osobą, która nie jest w stanie doprowadzić do porządku siebie, swojego domu czy wykonać tak prostej czynności jak zmierzenie cukru (choruje na cukrzycę). Jego lokator systematycznie odurza się rozpuszczalnikiem w lesie Zwierzynieckim. Nie są to osoby mogące zapewnić psu należytą opiekę.
Zobacz także: Białystok. Pół roku więzienia w zawieszeniu za znęcanie się nad zwierzętami. 15 krów, świnia i pies padły z głodu (zdjęcia)
Co na to służby?
- Straż Miejska w Białymstoku otrzymała zgłoszenie (18 czerwca br.) dotyczące domniemania złego traktowania szczenięcia na posesji przy ul. Szkolnej. Spawa została przekazana do KMP w Białymstoku celem prowadzenia dalszych czynności wyjaśniających - odpowiada krótko Emilia Zajkowska ze Straży Miejskiej w Białymstoku, do której zwróciliśmy się z pytaniami o szczegóły interwencji.
Udało nam się ustalić, że w poniedziałek 22 czerwca na posesję Krzysztofa K. udała się policjantka dzielnicowa wraz z lekarzem weterynarii.
- Na miejscu stwierdzili, że piesek ma się dobrze. Nie było podstaw do jego odebrania właścicielowi - mówi mł. asp. Katarzyna Zarzecka, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku.
Nasi czytelnicy są oburzeni, że żadna ze służb nie podjęła działania, aby zwierzę nie podzieliło losu głodzonego i trzymanego we własnych odchodach Nera.
Ale, jak się okazuje, sprawa nie jest taka prosta. Na nagraniach wideo jakie dotarło do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Białymstoku, słychać tylko popiskiwanie Azora.
- Nie słychać, żeby ktoś bił tego psa. Co my mamy zrobić, z sygnałem, że dany człowiek ma szczeniaka, który piszczy? Nic. Przecież nie wejdziemy na posesję na siłę. Stowarzyszenie nie ma uprawnień do oceny kondycji i warunków bytowych zwierząt. Robi to w ramach współpracy z policją i na ich prośbę - zaznacza Anna Jaroszewicz, prezes TOZ w Białymstoku.
Dodaje, że w przypadku Nera, mieli do dyspozycji zdjęcia i filmiki, z których można było wywnioskować, że pies ma niewłaściwe warunki. W przypadku tego szczeniaka, tak nie jest.
- Samo przekonanie i wiedza, że to nie jest odpowiedni dom dla żadnego psa, to za mało, żeby zgodnie z prawem tego psa zabrać. Muszą być naruszane zapisy Ustawy o ochronie zwierząt, na co my nie mamy dowodów. Dlatego ta sytuacja jest taka trudna. Musimy działać zgodnie z przepisami - przyznaje Jaroszewicz. - Gdyby sprawa Nera została zakończona, a pan Krzysztof miał sądowy zakaz posiadania zwierząt, wtedy bez żadnego "ale", każde zwierzę, które by się u niego pojawiło, można by było odebrać.
Za znęcanie się nad zwierzętami grozi kara do 3 lat pozbawienia.
