To pierwsze takie rozstrzygnięcie w sprawach pushbacków, które rozpoznawał Wojewódzki Sąd Administracyjny w Białymstoku. Wcześniej uznawał zawrócenia migrantów przez SG za bezskuteczne, a w jednym przypadku odrzucił skargę uznając, że pushbacku nie było, bo wydalenie było realizacją przepisów ustawy o cudzoziemcach.
Tym razem skargę złożył obywatel Syrii. Twierdził, że w maju tego roku w okolicach Dubicz Cerkiewnych przekroczył nielegalnie granicę z grupą innych osób. Była to jego trzecia próba. Po dwóch wcześniejszych też był zawracany do granicy z Białorusią.
Jak relacjonował w złożonej skardze, tym razem niespełna kilometr od granicy grupę zatrzymała SG. Do lokalizacji funkcjonariusze użyli drona. Według jego wersji bili ich, mieli też psa, który miał – na komendę – ugryźć jednego z migrantów. Używali też gazu pieprzowego, a nożami zniszczyli migrantom buty. Mieli też odmawiać przyjęcia wniosków o ochronę międzynarodową. Wszystkich migrantów w parach skuli kajdankami.
Ostatecznie cała grupa po przejściu około kilometra w inne miejsce została wydalona na Białoruś. Migranci przeszli na drugą stronę stalowej zapory przez bramkę serwisową. Wnosząc skargę i domagając się stwierdzenia bezskuteczności czynności SG, pełnomocniczka Syryjczyka argumentowała, że zastosowano wobec niego przepisy z tzw. rozporządzenia granicznego, a nie jakąkolwiek z procedur regulowanych ustawą o cudzoziemcach.
- Funkcjonariusze SG byli zobowiązani do zastosowania ustawy o cudzoziemcach, gdzie są określone konkretne obowiązki w sytuacji ujawnienia osoby, co do której istnieje podejrzenie, że przebywa bez podstawy prawnej – powiedziała przed sądem mec. Ewa Ostaszewska-Żuk z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Straż Graniczna chciała odrzucenia lub oddalenia skargi.
- Ta sprawa jest o tyle charakterystyczna, że ona nie pokazuje właściwie nic. Nie wiemy, jaka osoba udzieliła pełnomocnictwa, w jakich okolicznościach, gdzie obecnie przebywa i czy w ogóle przekroczyła granicę – mówił pełnomocnik SG mec. Jacek Klimowicz.
Sąd administracyjny skargę odrzucił. Ocenił, że brak było bezspornych dowodów, że rzeczywiście doszło do pushbacku skarżącego cudzoziemca, a jeśli tak, to kiedy to się stało.
- Nie ma żadnych dowodów na jakiekolwiek okoliczności, które zostały przytoczone w skardze. Że skarżący był na terenie RP, że w stosunku do niego wykonano tę czynność i w jakim terminie – mówiła, uzasadniając postanowienie sędzia Anna Bartłomiejczuk.
Uzasadniała, że np. zdjęcia dołączone jako dowody na to nie wskazują. Przypomniała, że SG nie prowadzi – co okazało się w trakcie innych podobnych spraw przed tym sądem – rejestru osób, które zawróciła do granicy. Jak zaznaczyła, nie może to być jednak interpretowane na niekorzyść Syryjczyka, ale też przyjmowane na jego korzyść.
- Przedstawiona wersja jest wyłącznie wersją skarżącego, z której tak naprawdę nie wynika żaden dowód, że do tej czynności doszło – mówiła sędzia.
Przypominała, że w innych podobnych sprawach skarżący przedstawiali – oprócz własnej relacji – dowody, że rzeczywiście byli na terytorium Polski, np. zaświadczenia o pobycie w szpitalu czy udzieleniu pomocy medycznej, a także zapisy korespondencji z innymi migrantami. (PAP)
rof/ joz/ ktl/
Źródło:
