Część mediów już wydała wyrok, nie czekając na wyniki testów biegaczki z RPA. Sugerując się jej wyglądem, zbyt wysokim ponoć poziomem testosteronu, a nawet... anagramem (przestawieniem liter) imienia i nazwiska Caster, brzmiącym: "A secret man? Yes". (wpadł na to brytyjski "Daily Mirror"). Inni przypominają, że Semenya nie jest wyjątkiem. Kontrowersje wokół płci zdarzają się w sporcie od dziesięcioleci.
Najgłośniejszym przypadkiem była oczywiście Stanisława Walasiewicz - mistrzyni olimpijska na 100 m z 1932 r., u której po śmierci przeprowadzający autopsję lekarz odkrył ze zdumieniem męskie narządy płciowe (okazało się, że była obojnakiem). Kilka lat temu srebrny medal mistrzostw Azji na 800 m musiała zwrócić Hinduska Santhi Soundarjan. Powód? Nie przeszła testów na płeć, co doprowadziło ją notabene do próby samobójczej. Oblała je również przed laty - później okazało się, że niesłusznie - inna Polka Ewa Kłobukowska. Dwukrotna medalistka olimpijska zakończyła w związku z tym przedwcześnie karierę.
Po wprowadzeniu obowiązkowych badań płci u sportsmenek (połowa lat 60.) zrobiły to również występujące wówczas w barwach ZSRR ukraińskie lekkoatletki Irina i Tamara Press. Nie czekały nawet na badanie, co wzbudziło podejrzenia, że z góry znały jego wynik. W 2005 r. na cztery lata więzienia skazano Samukeliso Sithole. Okazało się, że utalentowana lekkoatletka z Zimbabwe jest tamtejszym odpowiednikiem Walasiewicz (co potwierdziło sześciu świadków, w tym dwóch lekarzy). Podobnych przypadków było więcej.
To z kolei rodzi podejrzenia, że można posunąć się jeszcze dalej i już niebawem na boiskach i bieżniach całego świata będą dominować przerobieni na kobiety mężczyźni. Tym bardziej że już się to dzieje. Wiosną tego roku głośno było o 22-letniej niemieckiej tenisistce Sarze Gronert, której trzy lata wcześniej usunięto męskie narządy płciowe (jest obojnakiem). Nie była pierwsza. Pod koniec lat 70. nr 22. na świecie została niejaka Renee Richards, w przeszłości Richard Raskind (później była trenerką słynnej Martiny Navratilowej). Była transseksualistką - kobietą uwięzioną w męskim ciele. Od 2000 r. kobietą jest też Chilijka Andrea Paredes. Gra jednak sporadycznie i nie odnosi żadnych sukcesów.
W marcu 2004 r. w turnieju golfowym z cyklu Pro Tour wzięła udział inna transseksualistka Australijka Mianne Bagger. Barwy Kanady w kolarstwie górskim reprezentowała za to Michelle Dumaresq (kiedyś Michael). Wszystkie budzą kontrowersje. Po jednym ze zwycięstw tej ostatniej druga na mecie Danika Schroeter stanęła na podium ubrana w koszulkę z napisem: "100-procentowa mistrzyni kobieta". O wspomnianej już Gronert koleżanki mówią za to z przekąsem, że tak mocno nie serwują nawet słynne siostry Williams.
To wszystko prawda. Czy jednak kobiecy sport naprawdę musi się obawiać inwazji mężczyzn, którzy dla sukcesu i sławy są gotowi nawet się okaleczyć? Zwłaszcza po decyzji Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, który w 2004 r. dopuścił transseksualistów do udziału w igrzyskach? To już zbyt absurdalna teoria. Rozgłaszana najczęściej przez ludzi, którzy wiedzę o tym problemie czerpią ze stron pornograficznych i słynnym kilka lat temu reality show: "Wszystko o Miriam". Jeśli ktoś nie pamięta, to tytułowa bohaterka była kiedyś chłopcem i zachowała dość istotne atrybuty swojego poprzedniego wcielenia, o czym nie wiedzieli adorujący ją panowie. Taki numer w sporcie jednak nie przejdzie.
Po pierwsze dlatego, że nie da się zmienić płci bez szczegółowych badań i testów psychiatrycznych. Jak twierdzą specjaliści: nie da się udawać transseksualisty. Albo się nim jest, albo nie. Do chirurga kierowane są zaś tylko osoby, co do których nie ma cienia wątpliwości (jednym z czynników dyskwalifikujących jest choroba psychiczna). Żaden lekarz nie wykona takiego zabiegu bez skierowania.
Po drugie: nawet gdyby się jakiś znalazł, to co dalej? Medal, sława, pieniądze. A potem do końca życia trzeba będzie brać rujnujące męski organizm estrogeny i funkcjonować w społeczeństwie z etykietką dziwadła. Taka jest smutna prawda, dlatego większość transseksualistów woli żyć w ukryciu. Czy zdrowy psychicznie facet zdecyduje się na coś takiego? A nawet jeśli, to...
Po trzecie: taka zmiana nie gwarantuje sukcesu, bo żeńskie hormony zmniejszają masę mięśniową. Dużo łatwiej jest więc nafaszerować się sterydami, co mogą potwierdzić historie wielu "100-procentowych mistrzyń". Nikt nie kwestionował kobiecości Florence Griffith-Joyner, mimo iż muskulaturą mogłaby zawstydzić niejednego faceta. Wynikami również.
Semeni na razie na niczym nie złapano. Nie wszyscy zwrócili za to uwagę na pewien szczegół. Szefem wyszkolenia lekkoatletów w RPA jest niejaki Ekkart Arbeit. Człowiek odpowiedzialny za podawanie środków dopingujących, w tym testosteronu, zawodniczkom z byłej NRD. Jedna z nich - kulomiotka Heidi Krieger - tak bardzo przestała przypominać kobietę, że w 1997 r. zmieniła płeć. Dziś nazywa się Andreas Krieger.
Być może właśnie o to chodzi w przypadku Semeni, która notabene dwukrotnie przeszła już w swoim życiu testy płci i nie wykazały one żadnych odchyleń? W tej sytuacji nie będziemy się chyba jej czepiać tylko dlatego, że jest brzydka...