Cezary Kulesza mówi o aferze podsłuchowej i Fernando Santosie
Cezary Kulesza przez kibiców odbierany jest różnie. Z pewnością na niekorzyść prezesa PZPN działają skandale, które wybuchły podczas jego kadencji. Jedną z najgłośniejszych było zabranie na pokład samolotu Mirosława Stasiaka, który został skazany w aferze korupcyjnej. Do tego doszło wiele mniejszych afer, który odcisnęły pięto na wizerunku Kuleszy.
Cezary Kulesza nie miał łatwego początku kadencji jako prezes PZPN. Już po miesiącu w jego gabinecie znaleziono podsłuch. 61-latek w obszernej rozmowie z "Faktem" opowiedział o kulisach tej afery.
- Po miesiącu mojej pracy w PZPN odkryto podsłuch. To było urządzenie bardzo starannie schowane w grzejniku. Trzeba było zdjąć osłonę, żeby je dostrzec. Podsłuch był fachowy, bo przekazywał sygnał drogą radiową do 700 m. Czyli można było na przykład, siedząc w samochodzie obok naszej siedziby słuchać, o czym tutaj się rozmawia. Nawet szept był słyszalny - powiedział prezes Kulesza.
- Podobno były jakieś śladowe odciski, ale nie wiem, czy dostateczne do identyfikacji sprawcy. Z braku dowodów sprawa została umorzona. [...]. Wiadomo, że zbyt wiele osób nie miało klucza do tego pomieszczenia. To był bardzo wąski krąg osób - dodał prezes.
Cezary Kulesza został zapytany także o wybór Fernando Santosa na stanowisko trenera reprezentacji Polski. Na początku taka decyzja wydawała się zrozumiała i logiczna. Dziennikarze i kibice byli względnie zadowoleni, ale po czasie okazało się, że Kulesza popełnił błąd. Prezes sam o tym wie.
- Po czasie każdy jest mądry, że to był zły wybór. Ja też jestem mądrzejszy, niestety - po czasie. Przypomnę jednak, że kiedy go ogłosiliśmy, prawie wszyscy byli zadowoleni, że mamy trenera z najwyższej półki - stwierdził Kulesza.
REPREZENTACJA w GOL24
Polskie FC Hollywood, czyli Wieczysta Kraków. Oto najmocniej...
