
Spis treści
W rozmowie z Plejadą aktor Cezary Pazura został zapytany o opinię na temat zatrudniania influencerów w produkcjach filmowych. Jak przyznał, nie zauważył, żeby pozyskiwanie ludzi bez umiejętności aktorskich było powszechnym zjawiskiem w świecie polskiego kina. Wspomniał przy tym o Julii Wieniawie, z którą miał okazję pracować.
Influencerzy w polskich filmach. Co o tym myśli Cezary Pazura?
- Gram z Julią Wieniawą, która ma bardzo dużo obserwujących, ale to jest aktorka, ona bardzo dobrze gra. Nie wiem, czy to jest takie nagminne, żeby na siłę obsadzać osoby, które nie umieją grać. Uważam, że wszyscy przychodzą na castingi po równo. Jeśli ktoś wygra casting to, czy jest influencerem, czy nie, to ma prawo tę rolę otrzymać - powiedział Cezary Pazura.
- Ja też chodzę na castingi, a wydawałoby się, że nie muszę. Jednak tak trzeba, bo jeżeli ktoś inwestuje w film i chce zrobić obsadę, to musi zrobić bardzo bogaty, trudny casting. Sprawdzić, czy bohaterowie do siebie pasują. Różne rzeczy się sprawdza na castingu - dodał aktor.
Angaż za liczbę followersów?
Żona aktora, Edyta Pazura, zaznaczyła, że filmowcy wręcz powinni zwracać uwagę na liczbę obserwujących aktora w mediach społecznościowych, bo może to przyczynić się do sukcesu filmu.
- Ja akurat uważam, że to jest dobre i prawidłowe, że wybiera się aktora zawodowego, który ma dużą liczbę obserwujących czy sympatię u widza. No bo to jest przecież potencjalny widz, który ma przyjść do kina, czy odpalić film na platformie (...) Dla mnie, jako osoby, która zajmuje się marketingiem, no to oczywiście, że taką osobę bym przyjęła. No bo to znaczy, że ma coś takiego w sobie, co przyciąga i przede wszystkim, na to sobie zapracował, bo te liczby nie spadają z nieba - oceniła.
Pazura o dwóch kategoriach filmów
Słynny aktor zauważył również, że filmy, które powstają w ostatnich latach są różne. Mamy do czynienia z dobrymi produkcjami i takimi, które nie wymagają specjalnych umiejętności.
- Powstają też różne filmy. Filmy prawdziwe, takie zawodowe i takie, jak ja to nazywam "biedafilmy", że każdy może wziąć kamerę i sobie nagrać, co chce - przyznał.
dś