Co Rosja szykowała dla Polski i Europy. Ruski mir był na horyzoncie

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Rozmowy amerykańsko-rosyjskie w Genewie jesienią 2021 r. To wtedy Rosja postawiła ultimatum, w którym żądała wycofania NATO z państw Europy środkowo-wschodniej. - Rosjanie liczyli, że uda się nastraszyć Zachód i sprawić, że m.in. Polska zostanie poddana finlandyzacji - mówi prof. Piotr Mickiewicz z UG
Rozmowy amerykańsko-rosyjskie w Genewie jesienią 2021 r. To wtedy Rosja postawiła ultimatum, w którym żądała wycofania NATO z państw Europy środkowo-wschodniej. - Rosjanie liczyli, że uda się nastraszyć Zachód i sprawić, że m.in. Polska zostanie poddana finlandyzacji - mówi prof. Piotr Mickiewicz z UG fot. aleksiej Witwicki/Eastnews
Inwazja na Ukrainę mogła być tylko początkiem rosyjskich, geostrategicznych planów dla Europy. Według nich całkiem realne było wyrwanie krajów bałtyckich i Polski z obecnych sojuszy - NATO i Unii Europejskiej. Oznaczałoby to bardzo głęboką odbudowę strefy wpływów dawnego Związku Radzieckiego. A dla Polski całkowitą zmianę dotychczasowego życia politycznego, gospodarczego, utratę obywatelskiej wolności i suwerenności państwa.

To miała być szybka rozgrywka - po zajęciu Ukrainy Putin chciał wymusić na zachodnich graczach legalizację rosyjskiej okupacji tego państwa. Jednocześnie miał zażądać wprowadzenia zakazu lotów nad Polską i państwami bałtyckimi. Groźbami zastosowania broni nuklearnej chciał wymusić na krajach Zachodu faktyczną kapitulację NATO i odbudowę Związku Radzieckiego wraz ze strefą wpływów w granicach sprzed 1989 r. - Putin spodziewał się, że Zachód będzie trząsł się ze strachu po błyskawicznym zwycięstwie, a następnie dojdzie do upadku NATO - napisał w miniony weekend „The Sun”, opierając się na informacjach, do których dotarli dziennikarze tego brytyjskiego dziennika. - Siła Rosji na pozycji negocjacyjnej byłaby porównywalna z ZSRR, co w przyszłości pozwoliłoby Rosji przejąć kontrolę polityczną nad szeregiem krajów, które były częścią ZSRR, a NATO jako integralna struktura przestałaby istnieć.

Co ważne, był to tylko jeden z przecieków z kremlowskich planów, które były publikowane przez zachodnie media w ostatnich miesiącach. Poprzednie wskazywały m.in., że Putin planował, że Ukraina zostanie kompletnie zdestabilizowana do roku 2025, a całkowicie wchłonięta przez Rosję do roku 2050.

Manipulacja? Inspiracja?

Przeciek z rosyjskiej FSB (Federalnej Służby Bezpieczeństwa), bo stamtąd miały pochodzić plany, które analizuje brytyjski dziennik, możnaby uznać za sensację. Wydostanie informacji z następczyni niesławnej KGB wskazywać może na działania wywiadowcze. Natomiast „The Sun” przyznał się, że pakiet rosyjskich dokumentów miał trafić do dziennikarzy za pośrednictwem anonimowego informatora. Czy w takim wypadku należy traktować go poważnie?

- Zwróćmy uwagę - Brytyjczycy mają wypróbowany w działaniu, sprawny wywiad, zarówno wojskowy jak i cywilny. I bardzo mocno koncentrują się na pozyskiwaniu informacji dotyczących Rosji, jej zdolności i planów oraz analizach jej potencjału. Dziś pełnią funkcję wsparcia wywiadowczego dla Ukrainy. Istnieje zatem duże prawdopodobieństwo, że takie dokumenty z FSB byli w stanie zdobyć. Bardzo ostrożnie zakładam zatem, że mogą to być prawdziwe plany rosyjskie. To właściwie klasyczna działalność wywiadu - mamy pewną informację wrażliwą, nie możemy jednak jej pokazać, by nie „spalić” metod naszej pracy. W związku z tym pojawia się kontrolowany przeciek do mediów. Jest bowiem kwestia polityczna upublicznienia tych danych. Mamy obecnie wyraźny przekaz państw zachodnich, mówiący o skali pomocy dla Ukrainy. Zakładam w tym kontekście, że chodziło o to by, pokazać światu, że z jednej strony potencjał rosyjski jest coraz słabszy, że istnieje możliwość skutecznego pokonania Rosji i wyparcia wojsk tego państwa z terytorium Ukrainy. Z drugiej strony miałby on pokazywać, jak groźnym przeciwnikiem jest Rosja - podkreśla prof. Piotr Mickiewicz, politolog z Uniwersytetu Gdańskiego.

Czytaj także: Rok wojny. Przemiana ukraińskiej armii to fenomen, wskazówka dla innych państw

- Musimy mieć z tyłu głowy, że służby specjalne wielu państw dokonywały kontrolowanych przecieków, które były obliczone na uzyskanie określonej reakcji społeczno-politycznej. W takim wypadku gazeta lub inne medium są tylko narzędziem. Jeśli założymy, że przeciek w „The Sun” jest sterowany, to jego źródłem może być zarówno Federacja Rosyjska jak i państwa zachodnie. Rosja mogłaby chcieć pokazać, o co chce grać, wywołując strach. W drugim przypadku moglibyśmy mieć do czynienia z próbą zwrócenia uwagi społeczeństw, polityków na Zachodzie, że problem rosyjskiej agresji nie ogranicza się do Ukrainy, że Federacja Rosyjska ma dalekosiężne plany i państwa NATO muszą pozostać wobec Kremla silnie skonsolidowane - dodaje dr Łukasz Wyszyński, politolog Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni.

Prof. Krzysztof Kubiak, politolog, historyk konfliktów zbrojnych z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach również wskazuje, że przeciek należy analizować za pomocą szerokiego spektrum scenariuszy.

- „The Sun” to nie jest szczyt wiarygodności prasy informacyjnej - musimy to wiedzieć. Poza tym jasne jest, że „przecieki” tego typu można fabrykować na pęczki. Nie jest to zbyt koronkowy sposób prowadzenia gry wpływów, choć będący abecadłem wszystkich agencji wywiadowczych. Należy się bardzo realnie liczyć z manipulacją czy wręcz z inspiracją. Natomiast w kontekście treści przekazywanych przez „The Sun”, każdy myślący człowiek zdawał sobie sprawę z tego, że Moskale weszli na Ukrainę, nie po to, żeby zwiększyć import polskich jabłek i rozdawać cukierki. Mimo wszystko, z tego przecieku wyłania się jeden ciekawy obraz - pewnie pożądany przez Rosjan. On pokazuje Rosję, która potrafi się samoograniczać. Być może chodzi o zbudowanie właśnie takiego przeświadczenia na Zachodzie Europy - że jednak Moskwa ma apetyty ograniczone. I poprzez „zrzucenie kogoś z sań”, w tym wypadku Ukrainy, a także Polski, krajów bałtyckich, można tego drapieżnika ugłaskać - mówi Krzysztof Kubiak.

Zastraszenie?

Łukasz Wyszyński wskazuje (przy założeniu, że rosyjskie dokumenty ujawnione przez „The Sun” są prawdziwe), że celem Władimira Putina byłaby całkowita zmiana obecnego systemu bezpieczeństwa w Europie na taki, który powstał po roku 1945, tuż po II wojnie światowej i obowiązywał do upadku ZSRR. Według tych planów, Rosja miała odzyskać strefy wpływów w byłych państwach członkowskich dawnego Związku Radzieckiego, a NATO miałoby zostać odsunięte do granic sprzed roku 1990. I najwięksi gracze międzynarodowej polityki mieli się na to zgodzić.

- Pamiętajmy, że jest to element jest spójny z narracją, którą Putin, i w ogóle rosyjskie elity, wygłaszały, m.in. na konferencji bezpieczeństwa w Monachium w roku 2007, czy w ostatnich orędziach prezydenta Federacji Rosyjskiej. Putin uważa, że taka konstrukcja systemu międzynarodowego, systemu bezpieczeństwa w Europie, była dla Rosji najbardziej korzystna - zaznacza dr Wyszyński

.

- Federacja Rosyjska uznawała, że atak na Ukrainę będzie punktem przełomowym, który rozpocznie proces dekompozycji Paktu Północnoatlantyckiego. Sojusznicy, w obliczu zagrożenia konfliktem zbrojnym Federacją Rosyjską, którym nie będą zainteresowani, zdecydują się na zawieranie bilateralnych porozumień z Rosją z roku 1945. To faktycznie doprowadziłoby do docelowego rozpadu NATO. Zachodnią opinię publiczną, także tę w naszym kraju, szczególnie może szokować fakt, że Kreml rozważał wręcz, w przypadku szybkiego upadku Ukrainy, obliczanego przez nich na kilka tygodni, ataki rakietowe już na państwa członkowskie NATO - kraje bałtyckie lub Polskę. One mogłyby stanowić swego rodzaju probierz determinacji NATO. Dzięki tej formie zastraszenia Rosjanie mogliby uzyskać częściowy rozpad Sojuszu i osiągąć układ w Europie z roku 1945 - dodaje.

Czy rosyjskie plany miały szanse powodzenia? Zdaniem prof. Kubiaka na pewno odzwierciedlają logikę, z jaką Kreml postrzega świat.

- Spójrzmy, jak wyglądała sytuacja sprzed wybuchu wojny na Ukrainie i połączymy czarne kropki: styl w jakim Amerykanie wyszli z Kabulu, turbulencje pobrexitowe w Zjednoczonym Królestwie i francuskie rojenia o mózgowej śmierci NATO, postępujące uzależnieJnie Niemiec od importu rosyjskiego gazu. Scenariusz ekspansji rosyjskiej na Polskę, kraje bałtyckie, w świetle ówczesnej świadomości rozmaitych politologów, ale również decydentów, mógł się wydawać całkiem realny. Jeżeli dodamy do tego amerykańskiego prezydenta z niepospolitą, oryginalną fryzurą, to możemy otrzymać puzzla, pasującego do hipotezy, że NATO zostało wydrenowane z sił, że jest graczem bez znaczenia.

- Jeżeli przyjmiemy hipotezę, że „plan rosyjski” jest prawdziwy, a Rosjanie chcą Ukrainy i tzw. specjalnych przywilejów w zakresie bezpieczeństwa w obrębie państw wchodzących ongiś w skład Układu Warszawskiego, to de facto pokrywa się z rosyjskimi roszczeniami, które Putin przedstawił w ultimatum z przełomu 2021/22. Mamy więc wyraźną logikę postrzegania rzeczywistości przez elity kremlowskie. Nie jest moim zadaniem tworzenie teorii political fiction, ale w alternatywnym świecie, gdyby Rosjanom udało się łatwo zająć Ukrainę i uzyskać specjalną strefę wpływów w naszym regionie, to trudno byłoby przewidywać, w którym kierunku poszłyby ich dalsze roszczenia. Bo to, że takie by wysunęli, pozostaje poza sferą jakichkolwiek wątpliwości. Naddniestrze, Mołdawia, a może nawet „ochrona ludności prawosławnej” w Izraelu? - zastanawia się Krzysztof Kubiak.

Dr Wyszyński wskazuje, że geopolityczne plany rosyjskie były tak samo ambitne, jak… nierealne. Jego zdaniem Rosjanie musieli widzieć już jesienią 2021 r., że Zachód nie odpuści…

- Wydaje mi się jednak, że była to symulacja zbyt odważna. Przypomnę, że jeszcze przed fazą kinetyczną rosyjskiej napaści na Ukrainę w lutym ubiegłego roku Pakt Północnoatlantycki wzmocnił wschodnią flankę. Wojskowi planiści NATO zdawali sobie sprawę, że napięcie wokół Ukrainy rośnie i może dojść do eskalacji. Jeżeli państwa podjęły decyzję polityczną, żeby wysłać swoje siły zbrojne m.in. do Polski, Rumunii, to raczej manifestowały gotowość do obrony państw członkowskich, aniżeli wysyłały sygnały, że nie są zainteresowane tym, co się będzie działo w tej części regionu i są gotowe do wycofania. Zatem Federacja Rosyjska musiała kalkulować też scenariusz zupełnie odwrotny - że tego typu agresja na kraje NATO spotkałaby się z natychmiastową odpowiedzią Sojuszu - podkreśla politolog z AMW.

- Pamiętajmy, jaki był pierwotny plan Rosjan przed rozpoczęciem inwazji na Ukrainę. Zakładali, że NATO, będące ich zdaniem w stanie erozji, nie będzie miało możliwości reakcji na atak. Tzw. stara część Europy, powiązana gospodarczo i surowcowo z Rosją, będzie się opierać jakiemkolwiek próbom wspólnego przeciwdziałania agresji. W tej optyce byłaby to podstawa ustępstw, które zostałyby wymuszone na Europejczykach, gdy w tym samym czasie Amerykanie mieliby się zajmować kwestią Chin i Indo-Pacyfiku. Wcale niepowiedziałbym, że to ich wstępne założenie było do końca błędne, natomiast nie uwzględniało determinacji amerykańskiej - zaznacza Piotr Mickiewicz.

Wola Polski i Bałtów

Czy w rosyjskich planach Polska, kraje bałtyckie miałyby się stać państwami na kształt obecnej Białorusi?

- Sądzę, że w rosyjskich planach cały region uległby kompleksowej „finlandyzacji”. Wykluczałbym próby siłowego opanowania, bo na taką operację Rosjanie nie mają potencjału. Finlandyzacja oznaczałaby działalność silnych, prorosyjskich struktur politycznych, sprawujących władzę, uwzględniających interesy rosyjskie, w Polsce, krajach bałtyckich, Finlandii i Szwecji - mówi Piotr Mickiewicz.

Byłby to katastrofalny scenariusz - podkreśla bez ogródek Krzysztof Kubiak.

- Proszę spojrzeć, co stało się mentalnie z kilkoma krajami europejskimi, które przyjęły dyktat hitlerowskich Niemiec. Historycy mówią, że odrodzenie np. ducha czeskiego nastąpiło dopiero około 1968 roku. Biorąc to pod uwagę, wszystkim dzisiejszym tzw. „realistom” powtarzam, że być może realizując swoje postulaty powinni od razu kupić bilety kolejowe i wyjechać samemu np. do Norylska. Oczywiście jest to drobne szyderstwo z ludzi zakładających konieczność dogadywania się z Rosjanami za wszelką cenę - mówi prof. Kubiak.

Należy założyć, że nawet gdyby rosyjski plan zadziałał, to Polska czy Bałtowie po wycofaniu wsparcia NATO, nie złożyliby broni.

- Gdyby strona rosyjska zdecydowała się na podjęcie działań kinetycznych, co miałoby wymusić ustępstwa polityczne, które następnie zostałyby zalegitymizowane prawem międzynarodowym, to pozostawałaby przecież jeszcze wola państw, które miałyby owe ustalenia dotknąć. I Polska mogłaby rzeczywiście jednostronnie zakwestionować takie decyzje. Byłby to zatem pierwszy czynnik eskalacji wojny. Dziś wiemy, że Federacja Rosyjska źle skalkulowała wolę polityczną państw NATO. Pakt Północnoatlantycki wobec wojny na Ukrainie zareagował prewencyjnie, w miarę szybko i jednoznacznie. NATO jednoznacznie wytworzyło sytuację zdecydowanie oddalającą Federację Rosyjską od osiągnięcia jej celów strategicznych - mówi Łukasz Wyszyński.

Strefa zakazu lotów

Za jedno z narzędzi realizacji swoich celów Rosjanie, według doniesień „The Sun”, uznali wyznaczenie m.in. nad Polską, strefy zakazu lotów. Co to oznacza?

- Czym innym jest ustanowienie strefy zakazu lotów, w konsekwencji np. rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ, które ma na celu zaprzestanie wprowadzania jakichkolwiek działań zbrojnych z wykorzystaniem przestrzeni powietrznej nad państwem, którego sytuację trzeba ustabilizować, od tego, czego mieliby domagać się Rosjanie dla Polski - mówi dr Wyszyński.

- Domyślam się, że miałoby to być jakieś porozumienie międzynarodowe, narzucone Rzeczpospolitej i państwom bałtyckim, które miałoby wymusić usunięcie natowskich samolotów wojskowych, w tym rozpoznawczych z przestrzeni powietrznej. Mogłoby to np. uniemożliwić śledzenie ruchów wojsk, działań całej infastruktury wojskowej w głębi Rosji. Sami Rosjanie oczywiście rościliby sobie prawa do tego, żeby część polskiej strefy powietrznej wlatywać. Mieliśmy wielokrotnie przykłady zbliżania się rosyjskiego lotnictwa wojskowego państw czy NATO i wiążące się z tym różnego rodzaju incydenty. Rosjanie praktykowali to zresztą przez cały okres trwania Zimnej Wojny, mieliśmy z tym do czynienia także w tych latach poprzedzających wojnę na Ukrainie. Oni chcieliby wrócić do tej gry, ale na zasadach sprzed roku 1990, kiedy strefa, gdzie toczyła się ta powietrzna, podjazdowa gra, nie była tak blisko ich granic.

Polecjaka Google News - Dziennik Bałtycki
od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Co Rosja szykowała dla Polski i Europy. Ruski mir był na horyzoncie - Dziennik Bałtycki

Wróć na i.pl Portal i.pl