Denatką była 26-letnia Maria K.-S., urodzona we wsi Brzeziny, w powiecie lubelskim. Absolwentka wydziału prawa UMCS w Lublinie, zamężna od zaledwie dwóch miesięcy. Małżonkowie zamieszkali po ślubie w wynajmowanej przez dziewczynę kawalerce na Przemysłowej na Starym Mieście. Feralnego dnia męża zamordowanej nie było w domu.
Inżynier z FSC
Ruszyło śledztwo. Milicja szybko powiązała tupot kroków na klatce schodowej z mordercą. Zresztą kilka osób widziało młodego ciemnowłosego mężczyznę w jesionce, biegnącego Przemysłową w kierunku ul. Mariana Buczka. Pies tropiący doprowadził śledczych do przystanku, skąd autobusy kursowały m. in. do dworca kolejowego.
W międzyczasie okazało się, że denatka znała kogoś, kto wynajmuje mieszkanie niedaleko dworca PKP. Jedna z koleżanek zamordowanej zeznała, że nazywa się Fredek. Brunet, modna fryzura, drogie garnitury. Kiedyś była z nim blisko, ale potem definitywnie zakończyła ten związek. Ponoć mężczyzna mówił o sobie, że jest inżynierem z lubelskiej Fabryki Samochodów Ciężarowych.
„Chciałem porozmawiać...”
Ustalenie tych faktów zajęło śledczym zaledwie kilka godzin. Dom przy placu Bychawskim został otoczony przez kordon uzbrojonych milicjantów. Drzwi do mieszkania były zamknięte i dopiero po kolejnych wezwaniach Alfred R. wyszedł z podniesionymi rękami. Nad okiem miał przyklejony plaster. W kieszeni mężczyzny znaleziono samodzielnie wykonany przez niego pistolet, z którego została zastrzelona Maria K.-S.
Podczas przesłuchania w prokuraturze Alfred R. przyznał się do strzału. Twierdził, że nie zamierzał jej zabić, chciał tylko porozmawiać o łączącym ich uczuciu. Po ucieczce z mieszkania ukrywał się w lesie pod Świdnikiem. Tam pozbył się amunicji, ale broni nie wyrzucił. Jak twierdził, chciał popełnić samobójstwo.
Milicyjny rekord
Śledztwo w sprawie zabójstwa Marii K.-S. trwało zaledwie trzy tygodnie. 3 marca 1960 r. prokurator skierował akt oskarżenia przeciwko Alfredowi R. do Sądu Wojewódzkiego w Lublinie, zaś w maju rozpoczął się proces. W toku przewodu sądowego odtworzono historię tragicznej miłości oskarżonego do Marii K.-S.
Sąd nie uwierzył w wersję nieumyślnego postrzelenia. Uznano, że motywem zbrodni była zazdrość z powodu odrzuconej miłości, a morderstwo zostało popełnione z premedytacją. Koronnym dowodem był pistolet. W sobotę, 14 maja 1960 r., Sąd Wojewódzki w Lublinie skazał Alfreda R. za zabójstwo Marii K.-S. na karę dożywotniego więzienia oraz utratę praw honorowych i obywatelskich na zawsze.
