One nie są chore psychicznie. Nie muszą stale korzystać z terapii farmakologicznej. I choć potrzebują tylko wsparcia wychowawcy, pedagoga, psychologa i szeroko pojętej resocjalizacji, dzieci i nastolatki z zaburzeniami zachowania trafiają na zamknięte oddziały szpitala psychiatrycznego. Tam, gdzie leczone są dzieci cierpiące na schizofrenię, depresję, zaburzenia odżywiania.
- Sytuacja jest dramatyczna! - alarmuje dr Leszek Trojanowski, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Psychiatrycznego, na gdańskim Srebrzysku. - Przed końcem ubiegłego roku oddział dziecięcy powiększyłem do 35 łóżek, ale i tak to za mało. Dzwoniłem do szpitala w Starogardzie Gdańskim, ale tam też nie mają wolnych miejsc. W kolejnym, najbliższym szpitalu w Grudziądzu pozostało jedno wolne łóżko.
Pomorze. Psychiatrzy: Za mało łóżek, za mało pieniędzy dla dzieci z chorą duszą
W tej sytuacji psychiatrzy muszą kierować nieletnich pacjentów na oddziały dla dorosłych chorych. Wczoraj aż 12 dzieci przebywało na takich oddziałach gdańskiego szpitala.
- Nie są tam ani leczone, bo przecież nie są chore psychicznie, ani nie mogą korzystać z terapii - twierdzi z goryczą dyrektor szpitala. - Nic im praktycznie nie możemy zaoferować. Na pewno lepiej byłoby dla nich i dla naprawdę chorych dzieci, gdyby tym pierwszym pomagały całodobowe ośrodki socjalizacyjno-wychowawcze.
29 grudnia ub. roku rzecznik praw dziecka Marek Michalak kolejny raz wystąpił do ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza w sprawie psychiatrii dzieci i młodzieży. "Za szczególnie niepokojące należy uznać przebywanie na oddziałach psychiatrycznych małoletnich pacjentów z zaburzeniami zachowania" - napisał rzecznik w liście do ministra. "Powinni oni przebywać w placówkach dla dzieci z zaburzeniami zachowania i emocji. Liczba spraw analizowanych przez rzecznika, w tym wyniki badania sprawy na miejscu w szpitalu psychiatrycznym, wskazują na zasadność dokonania kontroli we wszystkich oddziałach psychiatrycznych dla dzieci i młodzieży".