„Halo! Halo! Nazywam się Stefan, siedziałem niewinny w więzieniu, siedziałem niewinny w więzieniu. Platforma Obywatelska mnie torturowała, dlatego właśnie zginął Adamowicz" - takie słowa wykrzyczał Stefan W. ze sceny w Gdańsku podczas finału WOŚP w 2019 roku. Stało się to tuż po tym, jak kilkakrotnie dźgnął prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza.
Jak podaje Onet.pl, dzisiaj Stefan W. ma 29 lat. Miesiąc przed atakiem na prezydenta wyszedł z więzienia, gdzie odsiadywał wyrok za napady na banki w Gdańsku. Z kilku banków ukradł ok. 15 tys. zł. Podczas napadów posługiwał się atrapą broni. Nadmiar gotówki wydawał na automaty do gier i podróże.
- Dla niego najważniejsze były dwie rzeczy: pieniądze i sława. Jeżeli miał te rzeczy, to reszta była mu obojętna. Zawsze z dumą opowiadał, że za pieniądze z napadów pojechał na Baleary - mówił Onetowi współwięzień Stefana W.
Stan psychiczny Stefana W. niepokoił jego matkę, która zawiadomiła o tym policję. Według relacji Onetu, "miał on słyszeć głosy, mówić o dużym poczuciu krzywdy i obwiniać o swoją sytuację polityków".
Źródło: Onet.pl
