Czego Heinrich Himmler szukał wśród podhalańskich górali

Michael Burleigh
Fragment książki ''Trzecia Rzesza. Nowa historia''. Tom ukazał się właśnie nakładem krakowskiego wydawnictwa Znak
Fragment książki ''Trzecia Rzesza. Nowa historia''. Tom ukazał się właśnie nakładem krakowskiego wydawnictwa Znak Materiały prasowe
W historii ludzkości Trzecia Rzesza zapisała się makabrycznie - pisze w nowej książce wybitny brytyjski historyk- Michael Burleigh.

W połowie października 1939 roku Hitler nakreślił Keitlowi ogólne zarysy nazistowskiej polityki wobec podbitej Polski. Omówiwszy pobieżnie tradycyjną pruską politykę w stosunku do wschodniego sąsiada, która w jakimś sensie znalazła odzwierciedlenie w zawartym przezeń w 1934 roku pakcie o nieagresji z Polską, Hitler rychło przywołał antypolskie uprzedzenia licznych Prusaków i Niemców po dwóch wiekach dławienia polskich ambicji narodowych.

W rzadkim przystępie dwuznacznego samokrytycyzmu Hitler stwierdził: ''W przeszłości moja propolska polityka nie szła w parze z nastawieniem [niemieckiego] narodu". W tych uwagach wygłoszonych podczas rozmowy z Keitlem pobrzmiewają głębokie echa pruskiego antypolonizmu. Jego symbolem był zwrot "polnische Wirtschaft'' (polski bałagan), pejoratywne określenie przywodzące obraz niegospodarności. Liczni Niemcy uważali, że kulturowo stoją wyżej od Polaków i mają misję ich ucywilizowania.

W istocie, plemiona germańskie zamieszkiwały w odległej przeszłości niejasno zdefiniowany Wschód, a Słowianie zjawili się tam jako ''nieproszeni goście''. Zdeterminowanej względami kulturowymi arogancji, na którą zresztą Niemcy nie mieli bynajmniej monopolu, towarzyszył strach przed demograficznym zalewem lub zepchnięciem Polaków w objęcia znacznie groźniejszych słowiańskich mas w Rosji. Wiele z tych myśli przebijało przez początkowe rozporządzenia Hitlera.

Niemcy mieli się wystrzegać pokusy uporządkowania bałaganu: ''poziom życia w tym kraju [tj. w Polsce] ma pozostać niski; [Polska] ma nam służyć wyłącznie jako rezerwuar siły roboczej''. Ustanowienie administracji niezależnej od ministerstw w Berlinie winno uwolnić nowych rządców Polski od wymogu przestrzegania tradycyjnych reguł prawnych. Nie miano podejmować prób ustabilizowania sytuacji w Polsce; winna tam nadal obowiązywać polnische Wirtschaft. Taki stan rzeczy miał też umożliwić Hitlerowi oczyszczenie samej Rzeszy z ''żydków i polaczków''.

Cele nazistowskiej polityki w stosunku do Polski - które ulegały pewnym zmianom wraz z ewolucją sytuacji wojennej -polegały na zniszczeniu elit społecznych i intelektualnych oraz dezintegracji całego narodu; zakrojonych na wielką skalę czystkach etnicznych i deportacjach, które doprowadziły do zdziesiątkowania Polaków i niemal zupełnej fizycznej likwidacji polskich Żydów; wreszcie na barbaryzacji polskiego życia kulturalnego z zamiarem przeobrażenia narodu w ciemną masę niewolniczą pracującą na rzecz Niemiec.

Przywołując miniony okres w sierpniu 1943 roku, Frank stwierdził, że zdaniem wielu Polska to tylko ''kupa gnoju'' (Misthaufen) dostarczająca chleba, zboża oraz ''robotników, robotników i jeszcze raz robotników''. Co więcej, myśl o deportowaniu bądź wymordowaniu całej polskiej populacji z pewnością przemknęła przez głowy kilku czołowych nazistów, którzy opowiadali się za dziwacznymi koncepcjami przesiedlenia Polaków do Brazylii lub na zachodnie obszary Syberii. Tego rodzaju polityka nie dotyczyła zresztą wyłącznie Polski, gdyż czystki etniczne miały też miejsce w Alzacji i Lotaryngii, a w Bretanii rozbudzano regionalny separatyzm. W paru innych krajach okupowanych Niemcy zamknęli okresowo albo na stałe szkoły średnie i uniwersytety.

Chociaż Polacy doświadczyli już w przeszłości skrajnych form ucisku pod pruskim panowaniem, to jednak postępowanie nazistów - skrajny rasizm i przemoc na wielką skalę - stanowiło nowe zjawisko, odmienne od warunków panujących w okresie rozbiorów.

Znaczna część polskich elit - duchowieństwo, profesorowie i arystokracja, czyli osoby uznawane po obu stronach niemiecko-radzieckiej linii demarkacyjnej za nosicieli narodowej świadomości - ginęła w masowych egzekucjach bądź trafiała do obozów koncentracyjnych. W listopadzie 1939 roku gestapo zaaranżowało spotkanie z całą kadrą naukową Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, by przybyłych wykładowców wysłać następnie do Sachsenhausen.

Blisko tysiąc siedemset polskich księży uwięziono w Dachau, gdzie połowa z nich zmarła z wycieńczenia. Latem 1940 roku, gdy uwaga światowej opinii publicznej skupiła się na Francji, w ramach nadzwyczajnej akcji pacyfikacyjnej (Aktion AB), zorganizowanej na polecenie Hitlera przez Franka, szefa policji Wilhelma Krugera oraz Brunona Streckenbacha, Niemcy aresztowali trzy i pół tysiąca polskich intelektualistów (oraz trzy tysiące zawodowych przestępców) i rozstrzelali w jednym z podwarszawskich lasów - gdyż, wedle słów Franka, deportowanie ich do niemieckich obozów koncentracyjnych nie było warte zachodu.

Mówiąc: ''nie jesteśmy mordercami'', Frank miał na względzie głównie skutki psychologiczne tej akcji dla biorących w niej udział esesmanów, na użytek których wydano specjalny dekret, rzekomo uprawomocniający ich działania. Zabijanie bezbronnych jest wszak makabrycznym zajęciem - Streckenbach płakał na wspomnienie rozstrzeliwań, przyznając, że jego ludzie z plutonów egzekucyjnych wykonywali rozkazy upojeni alkoholem.

Z dwustu osiemdziesięciu tysięcy osób figurujących w polskich statystykach z 1938 roku jako inteligenci, czterdzieści osiem tysięcy zginęło w czasie wojny - w tym pięćdziesiąt siedem procent sędziów i prawników oraz dwadzieścia dziewięć procent księży. Melita Maschmann, urzędniczka Związku Niemieckich Dziewcząt w Kraju Warty (Wartbegau), wspominała: ''Fakt, że nie spotykało się Polaków z wyższych klas społecznych, przywiódł mnie do fałszywego wniosku, iż polski naród składa się wyłącznie z proletariuszy, chłopów i nędzarzy. Nic dziwnego, mówiłam sobie, że w swojej historii [Polska] musiała znosić długie okresy obcych rządów. Najwyraźniej nie była w stanie wytworzyć trwałej klasy przywódczej''.

Polityka nazistów wobec podbitych narodów Europy Wschodniej obfitowała w niekonsekwencje. Jednak pod polityką ''dziel i rządź'' kryła się zazwyczaj pogarda rasy panów

Taki właśnie stan miał być efektem likwidacji polskich elit społecznych i umysłowych. Hitler powiedział 2 października 1940 roku: ''Polacy mogą mieć tylko jednego pana, to jest Niemca. Nie może i nie powinno być obok siebie dwóch panów, a zatem należy zabić wszystkich przedstawicieli polskiej inteligencji. To brzmi surowo, ale to jedyne życiowe prawo''.

Przemawiając w Metzu miesiąc wcześniej, Himmler wspomniał, że w Polsce ''musimy być na tyle twardzi - zapomnijcie o tym, kiedy to usłyszycie - by wystrzelać tysiące wybitnych Polaków''.
Jednakże nie tylko polskie elity padły ofiarą nazistowskiej brutalności. Ludzie już wcześniej uznani w samych Niemczech za kosztowny ''balast'' - pacjenci szpitali psychiatrycznych - byli z zimną krwią mordowani przez SS, a w ''odzyskanych'' w ten sposób placówkach zakładano szpitale polowe dla niemieckich żołnierzy.

Mordowanie polskich elit to jedna ze strategii likwidacji polskiej państwowości. Kolejna polegała na eksploatowaniu konfliktów etnicznych na podbitych obszarach; w ten sposób Niemcy usiłowali podkreślić, że Polska była sztucznym i nieudanym tworem traktatu wersalskiego.

W okresie Republiki Weimarskiej niemieccy eksperci do spraw polskich powtarzali z uporem, iż Polska to więzienie dla uciskanych mniejszości; owi specjaliści rychło przekazali ten wniosek niemieckim politykom. Swoje chaotyczne ''Myśli o traktowaniu obcych populacji na wschodzie'', opatrzone datą 15 maja 1940 roku, Himmler rozpoczął od stwierdzenia: ''Jeśli chodzi o obce grupy narodowościowe na wschodzie, to musimy dokonać rozróżnienia i zwrócić uwagę na jak najwięcej takich nacji, tj. poza Polakami i Żydami na Ukraińców oraz mieszkańców Zakarpacia, górali, Łemków i Kaszubów. Jeśli istnieją jeszcze inne niewielkie grupy etniczne, to należy się zająć i nimi''.

Jak pokazuje przykład Bretończyków, próby przekształcenia regionalizmu w separatyzm nie ograniczały się do Polski, choć właśnie tam realizowano je z największą konsekwencją.

Jedną z grup, która przykuła niemiecką uwagę w Polsce, stanowili trudniący się pasterstwem górale tatrzańscy z okolic Zakopanego, którzy w okresie przedwojennym rozwinęli pewną odrębną kulturową i językową tożsamość. Hans Frank i Himmler zaczęli się interesować góralami, twierdząc, że różnią się oni pod względem etnicznym od reszty Polaków.

Himmler oraz jego paladyn, rozpaczliwie kiepski literat Hanns Johst, zimą 1939 roku objeżdżali Zakopane konną dwukółką. Zakopane to górskie uzdrowisko - polski odpowiednik bawarskich czy szwajcarskich kurortów. Lubujący się w ekscentrycznych dygresjach Johst lamentował, że turystyka zmieniła ''pulchne'' dziewczęta w pokojówki, a ''zażywne'' niewiasty w ''żądne napiwków'' posługaczki. Następnie Himmler i Johst - niczym złowieszczy mag i jego krewniak ze złej baśni - podążyli saniami ku siedzibom okolicznych górali.

Relacja Johsta z tej wycieczki upstrzona jest etnograficznymi wywodami, którymi z pewnością raczył szefa SS: ''Górale [...] Góra to słowiańskie słowo, które znaczy po niemiecku Berg. A zatem ludzie gór. Ta nacja germańskiego pochodzenia zachowała czystość w tatrzańskich kotlinach, w całkowitej izolacji, ze swastykami wyrytymi na drewnianych gankach, mówiąc własnym językiem i nienawidząc wszystkiego co polskie albo żydowskie''.

Ten osobliwy duet odwiedzał górali w ich domostwach, gdzie częstowano ich płaskimi, okrągłymi bochnami chleba i owczym serem, podziwiał drewniane rzeźby i wyposażenie, na przykład rygiel ''tak archaiczny i prymitywny jak opisany przez Homera w >>Odysei<<, który wprost zachwycił Reichsführera SS''. Przypatrywali się obaj ludowym tańcom góralskim, co natchnęło Johsta do odkrywczej refleksji, że ''historia tańca jest historią fizycznego ruchu, czyli cielesnej świadomości'', a potem dokonali zakupów u miejscowych rzemieślników. A jednak efekt tego etnograficznego entuzjazmu dla górali okazał się znikomy.

Zorganizowano tzw. komitet góralski, który wydawał karty identyfikacyjne z literą ''G'' (nie zaś ''P'' jak w dokumentach Polaków), co miało rozbudzić separatyzm lokalnej ludności, oraz propagował miejscowe tradycje - dialekt, tańce i stroje, czyli zewnętrzne wyznaczniki rzekomej ''narodowej' odrębności. Skoro jednak zaledwie dwadzieścia siedem tysięcy osób zgłosiło się po dokumenty z symbolem ''G'', a w Tatrach rychło rozwinęła się silna partyzantka, można przyjąć, że fotografie paru wieśniaków w strojach ludowych u boku Franka lub Himmlera nie wystarczyły do zerwania u tatrzańskich górali poczucia jedności z Polską.

Realniejsza wydawała się kwestia ukraińska. W latach trzydziestych polskie władze podejmowały działania dyskryminacyjne wobec licznej mniejszości ukraińskiej, na co zbrojne skrzydło Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) odpowiedziało kampanią zabójstw politycznych. Większość zachodniej Ukrainy dostała się w 1939 roku pod panowanie sowieckie, jednak blisko pół miliona Ukraińców pozostało w strefie zajętej przez Niemców.

Chcąc podkreślić celowy kontrast z traktowaniem Polaków, Hans Frank wyraził zgodę na działalność Ukraińskiego Centralnego Komitetu Opiekuńczego z siedzibą w Krakowie, ukraińskiej policji i szkół, a także prawosławnych i unickich cerkwi. Ukraińcy zajęli niższe stanowiska urzędnicze na obszarach zamieszkanych głównie przez Polaków, co było wyrazem stosowania przez Niemców hasła ''dziel i rządź''.

A jednak niemieckie stosunki z ukraińskimi nacjonalistami skomplikowały się, kiedy OUN rozpadła się na dwie frakcje - umiarkowaną Andrija Malnyka i rewolucyjną Stepana Bandery, a sami Niemcy podzielili się na tych, którzy chcieli przeciągnąć Ukraińców na swoją stronę, oraz tych, którzy odnosili się do Ukraińców z pogardą.

Konflikt sięgnął szczytu, gdy 30 czerwca 1941 roku Bandera proklamował we Lwowie powstanie niepodległej Ukrainy, co doprowadziło do jego aresztowania i osadzenia w Sachsenhausen. Innymi słowy, choć naziści byli gotowi wygrywać Ukraińców przeciwko Polakom, to bynajmniej nie mieli ochoty zezwolić na utworzenie suwerennej Ukrainy obejmującej ziemie odebrane Związkowi Radzieckiemu (...).
Skróty od redakcji

Fragment książki ''Trzecia Rzesza. Nowa historia''. Tom ukazał się właśnie nakładem krakowskiego wydawnictwa Znak

Wróć na i.pl Portal i.pl