Pasek artykułowy - wybory

13 mgnień wiosny. Co dziś zameldowałby Stirlitz

Adam Buła
 Krzysztof Stanowski Fot. Adam Jankowski / Polska Press
Krzysztof Stanowski Fot. Adam Jankowski / Polska Press Adam Jankowski
Doszliśmy do etapu, w którym poważne traktowanie naszego Państwa staje się patriotycznym wyzwaniem. I to nie jest Państwa wina, proszę Państwa. To tysiące neoStirlitzów urabia codziennie dziesiątki tysięcy pożytecznych idiotów, by pomagali im rozbijać nasze poczucie sensu i wspólnoty: ośmieszać procedury i instytucje, zniechęcać do uczestnictwa, robić idiotów z ludzi porządnych, a św. Franciszków ze złodziei.

Łotewska Ryga udawała w latach 70. miasta szwajcarskie w serialu „17 mgnień wiosny”, o dzielnym szpiegu Maksymowiczu, który jako SS-Standartenfuerer Stirlitz rozbijał w pył wraże, niemieckie knowania. Nasz Kloss to przy nim był cienias. Fabuła była tak absurdalna, że zrodziła serię kawałów, w poetyce: „Gestapo obstawiło wszystkie wyjścia, ale Stirlitz ich przechytrzył. Uciekł przez wejście”.

Te popularne za czasów gierkowskiej stabilizacji w ruskiej brei dowcipy świadczyły o społecznym odruchu obronnym. Choć nie oszukujmy się: serial bił też ówczesne rekordy oglądalności. Tyle że jej wtedy nie mierzono, bo i po co, skoro kanały były tylko dwa?

Dzisiaj kanałów nadających w tamtym stylu też mamy dwa. Przypadek? No wiem, wciąż jeszcze człowiek czuje opór, by odpalić się tak na maksa. Chodzi mi o to, że gdybym był „dziennikarzem” Telewizji Republika czy wPolsce24, na luzie już nadawałbym, że to wcale nie przypadek, tylko ciąg dalszy spisku na naszą niepodległość. Wstawiłbym tylko TVN i TVP, do Ruskich dodał Niemców i podczepił pod jakiś równie nonsensowny pretekst.

Przesadzam? Pamiętacie Samuela Pereirę, który w TVPiS zwalczał protest rezydentów, przez obrazy młodych lekarzy jedzących kawior, a ich liderki na wczasach w Afryce. Dziś, szukając czegoś, co odciągnęłoby uwagę od mieszkań Nawrockiego, stado pereiropodobnych rzuciło się na temat, że Trzaskowski wyrzuca 6-letnie dziecko (i ich rodziców) na bruk z komunalnego lokalu. Widzieliście gdzieś w dziś „rządowych” telewizjach kilkudniowy, zapętlony serial ze zdjęciami tej rodziny na egzotycznych wczasach all inclusive, które można znaleźć w sieci? Nie?
– i to właśnie JEST różnica!

Różnica, której nie widzi główny Stirlitz tych wyborów, redaktor Krzysztof Stanowski, z uporem próbujący reanimować skompromitowaną poetykę tzw.  symetrystow z 8-lecia rządów PiS. Dla niego „ta telewizja” i „tamta telewizja” jest taka sama, wszyscy politycy są źli, nic nie działa i nic nie ma sensu.  Można jego startowanie w wyborach tłumaczyć na jego korzyść, jako czysty merkantylizm: to po prostu relatywnie tani i efektywny sposób na promowanie „na wyborczych papierach”  internetowego projektu Stanowskiego, Kanału Zero.

Można też jednak popatrzeć na jego aktywność jak na precyzyjnie realizowany projekt marketingu politycznego, opartego na emocji, w którym sprawy ważne unieważnia się przez ich ośmieszanie i frontalne kwestionowanie. Kandydat Stanowski wystartował z hasłem „Zero konkretów”, bo wszyscy inni i tak kłamią, nic dobrego nie robią  i nie zrobią, tak jak wszystkie instytucje państwa. Nie ma sensu o tym gadać, żadna poważna dyskusja o Polsce nie jest potrzebna, lepiej idźcie na piwo, a nie na wybory. Nie ma potrzeby się angażować. Aha, a na Kanale Zero opowiadamy fajne dowcipy.

Można też, jak np. politolog Migalski, opowiadać ze swadą, że 13. kandydatów w wyborach prezydenckich to „uroki demokracji”. Tylko jakim cudem połowa z nich zebrała 100 tys. podpisów? I jakim cudem ta sytuacja wygląda na podręcznikowe vote splitting – celowe rozdrobnienie, dekomponowanie sceny politycznej? Technikę stosuje się np. wtedy, gdy z dwóch głównych kandydatów wicelider wyraźnie odstaje. Wprowadzenie kilku dodatkowych zawodników potęguje zamieszanie. Nie chodzi o to, by od tego przybyło głosów temu drugiemu, ale by ubywało liderowi, by zaniżyć frekwencję w I turze. No bo umówmy się – po 3,5-godzinnych „debatach” potrzeba będzie odrobinę więcej entuzjazmu, by widzieć w tych wyborach sens i ruszyć się w niedziele do lokali wyborczych.

Za Gierka Naród oglądał przygody Stirlitza, bo nie miał wyboru, ale wiedział i „robił swoje”. Dziś kanałów z nowoczesnymi, choć równie odklejonymi gośćmi z propagandowym przekazem mamy po sufit, co daje w sumie identyczny efekt: trudno od tego uciec.

Ale – mimo wszystko – znów trzeba „zrobić swoje”.    

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Okiem Kielara odc. 14

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

R
R
Odniosłem wrażenie że Buła ogląda tylko Republikę lub w Polsce24

Na TVN i TVP nawet nie zagląda bo jeszcze by się dowiedział o mieszkaniu Bodnara o mieszkaniach którymi rządzi Trzaskowski o przerzucaniu emigrantów z Niemiec i wielu innych ciekawostkach
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl