Emu jest mniejszy od swojego dalekiego kuzyna strusia, osiąga maksymalnie 2 metry wzrostu i wagę do 60 kg. Jego jaja są znacznie mniejsze – ważą do 900 g i są niebiesko-zielone. Ma trzy palce, które są wyposażone w dość mordercze pazury.
Próba schwytania emu za pomocą nowej metody miała się odbyć na koniec stycznia. Ptak opuścił jednak miejsce, w którym był widywany i aktualnie brakuje informacji na temat jego lokalizacji. Okazuje się, że gość z Australii doskonale orientuje się w Polsce. Zachowuje się, jakby wiedział, że Puszcza Wkrzańska to jeden z trzech olbrzymich kompleksów leśnych okalających Szczecin (poza nią są jeszcze Puszcza Goleniowska i Puszcza Bukowa). To zdecydowanie ułatwia ukrywanie się.
- Mógł się przemieścić na tereny zalewowe w pobliżu zakładów chemicznych w Policach. Tam ludzie rzadko chodzą i dlatego nikt go nie widział. Raczej nic mu się nie stało - mówi Michał Kudawski z Fundacji na rzecz Zwierząt "Dzika Ostoja", który jest zdania, że ostatnie przymrozki nie mogły mu zagrozić.
Jeśli tylko uda się ustalić aktualną lokalizację dzikiego ptaka, to podjęta zostanie kolejna próba jego schwytania. Emu na wolności pozostaje od początku grudnia ubiegłego roku, kiedy postanowił uciec z folwarku w Przęsocinie korzystając z dziury w ogrodzeniu zrobionej przez dziki. Ptak szybko zaaklimatyzował się w Puszczy Wkrzańskiej żywiąc się trawą, owocami głogu i dzikiej róży. Stał się jej atrakcją i nie zamierza wracać w niewolę. Z czasem może stać się jednak zagrożeniem dla innych ptaków, więc jesli ktoś go zauważy, to warto poinformować straż miejską lub przedstawicieli fundacji "Dzika Ostoja".
