Jak informowaliśmy w środę, Bartosz Piekarski 30 września zdjął blokadę założoną na koło jego samochodu przez straż miejską. Powodem interwencji mundurowych było zaparkowanie na powierzchni wyłączonej z ruchu pod blokiem przy ulicy Zawiszaków w Opolu.
Opolanin tłumaczył, że podjął taką decyzję z powodu "wyjazdu w pilnej sprawie rodzinnej, związanej ze zdrowiem bliskiej osoby". - Przez 25 minut nie mogłem się dodzwonić do straży miejskiej. Najpierw zgłosiła się sekretarka, potem linia była zajęta - mówił nto asystent Beaty Kempy.

Piekarski więc blokadę zdjął i... odjechał. Po kilku godzinach odwiózł ją do siedziby straży miejskiej w Opolu. Przyjął też mandat oraz punkty karne za niewłaściwe parkowanie.
Sprawą zainteresowały się media, gdy internauci zidentyfikowali Bartosza Piekarskiego na wideo umieszczonym przez opolanina Janusza Spiegla, który nagrał asystenta Kempy chowającego do bagażnika swojego samochodu blokadę oraz narzędzia użyte do jej "otwarcia".
Prezydent Arkadiusz Wiśniewski, z którym Bartosz Piekarski wielokrotnie wchodził w polemikę na jego kontach społecznościowych, zauważył, że to nie pierwsze złamanie przepisów przez Piekarskiego.
- Tylko w ciągu miesiąca straż miejska za parkowanie w niedozwolonym miejscu ukarała go trzy razy! - grzmi na Facebooku prezydent.
O komentarz w sprawie już wczoraj poprosiliśmy biuro europosłanki Beaty Kempy. Zapytaliśmy, czy kwestia złamania przez Bartosza Piekarskiego przepisów została omówiona z nim i czy asystent poniesie jakieś konsekwencje. Próbowaliśmy też ustalić, jaki jest zakres jego obowiązków w biurze.
W odpowiedzi, dopiero w czwartek, otrzymaliśmy lakonicznego e-maila z... odesłaniem o dwuzdaniowego oświadczenia europosłanki.
"Uważam czyn p. Bartosza Piekarskiego za wysoce negatywny. Zapewniam, że zostaną wobec niego wyciągnięte konsekwencje, adekwatne do zaistniałej sytuacji i okoliczności". (pisownia oryginalna)
Na pozostałe pytania nie dostaliśmy odpowiedzi.