Dan Stevens: Ludzie są zawsze ciekawi, nieważne, jaka jest epoka

Dan StevensUrodził się w 1982 r. w Londynie. Aktorstwem zafascynował się jako nastolatek, a karierę zaczynał w teatrze. Międzynarodową popularność zdobył dzięki serialowi „Downton Abbey”, z którego odszedł w 2012 r., po trzech sezonach. Znany jest również z filmów, takich jak: „Gość”, „Piąta władza” „Noc w muzeum: Tajemnica grobowca” i „Piękna i Bestia”. Od 2017 r. gra głowną rolę w amerykańskim serialu „Legion”. W Polsce na DVD właśnie wszedł jego film „Permission”.
Dan StevensUrodził się w 1982 r. w Londynie. Aktorstwem zafascynował się jako nastolatek, a karierę zaczynał w teatrze. Międzynarodową popularność zdobył dzięki serialowi „Downton Abbey”, z którego odszedł w 2012 r., po trzech sezonach. Znany jest również z filmów, takich jak: „Gość”, „Piąta władza” „Noc w muzeum: Tajemnica grobowca” i „Piękna i Bestia”. Od 2017 r. gra głowną rolę w amerykańskim serialu „Legion”. W Polsce na DVD właśnie wszedł jego film „Permission”. Materiały prasowe
Ujął miliony widzów serialu „Downton Abbey”, zachwycił w „Pięknej i Bestii” i „Legionie”. Teraz w Polsce można już oglądać w zaciszu domowym jego nowy film „Permission”. Brytyjski aktor Dan Stevens, który obecnie podbija Stany Zjednoczone, mówi między innymi o kręceniu filmów w Nowym Jorku, o tym, że chętnie zagrałby w musicalu i o tym, dlaczego zawsze najważniejsza jest dla niego opowieść, którą film opowiada.

„Permission” to tytuł twojego nowego filmu, który właśnie wszedł do Polski na DVD. Akcja dzieje się w czasach współczesnych, z kolei wielu widzów zna ciebie z filmów kostiumowych, szczególnie z niezwykle popularnego serialu „Downton Abbey”. W czym czujesz się najlepiej? Co jest dla ciebie łatwiejsze?
Według mnie gra w filmach osadzonych we współczesności nie jest wcale łatwiejsza od produkcji historycznych. I odwrotnie: filmy historyczne nie są łatwiejsze od tych współczesnych. Najważniejsza jest historia, którą film opowiada i postać, którą gram. To, w jakim roku dzieje się opowieść, nie jest tak naprawdę pierwszą rzeczą, która interesuje mnie w projekcie. Ostatnio grałem w bardziej współczesnych produkcjach, ale nigdy nie myślę tak naprawdę o czasach, w których one się dzieją. Scenariusz i kreacja postaci zawsze są dla mnie najciekawsze.

Tak jak wspomniałeś, ostatnio często wcielasz się we współczesnych bohaterów. Więc może jednak czujesz się w takich rolach swobodniej?
Wyzwaniem może być także gra w filmie, który dzieje się w tym samym świecie, w którym żyje się na co dzień. Ale jest coś interesującego i pociągającego w filmach historycznych, w ich abstrakcyjności. Zresztą nie tylko chodzi o o filmy historyczne, ale też o te futurystyczne, dziejące się w przyszłości. Możesz na chwilę uciec od miasta, po którego ulicach codziennie chodzisz. Oczywiście zawsze znajdą się tacy ludzie, którzy, oglądając coś historycznego, powiedzą: „och, to nie jest autentyczne, ten bohater wcale by tego nie zrobił”, ale dla mnie najważniejsza jest jednak opowieść o ludziach. Ludzie są zawsze interesujący, nieważne jaki jest rok.

Ty i Rebecca Hall, twoja filmowa partnerka w filmie „Permission”, jesteście Brytyjczykami i oboje regularnie gracie w amerykańskich filmach. Czy kręcenie filmów w USA i w Wielkiej Brytanii czymś się od siebie różni?
Powiedziałbym, że pogodą (śmiech). W Ameryce filmowa infrastruktura jest większa i czujesz to na każdym kroku. Kręcenie filmu w Nowym Jorku jest zupełnie inne od pracy na planie gdziekolwiek indziej. Zwykle, kiedy ekipa filmowa jeździ po różnych miejscach na świecie i zdjęcia robione są na ulicach, ludzie zatrzymują się koło nas, chcą wiedzieć, co się dzieje, są zafascynowani. A w Nowym Jorku zupełnie nikogo to nie obchodzi! Przyzwyczaili się do tego, że ludzie chcą robić filmy w ich mieście i mają tego dość. Za każdym razem mnie to śmieszy. Kręcenie filmu na ulicach Nowego Jorku, na Brooklynie czy Manhattanie, zawsze jest ekscytujące i jedyne w swoim rodzaju. Także myślę, że to jest na pewno spora różnica. Ale tak naprawdę i w USA, i w Wielkiej Brytanii świetnie się pracuje. Uwielbiam kręcić filmy i tu, i tu. Ale tutaj, w Ameryce, jestem już od sześciu lat, więc już trochę się przyzwyczaiłem (śmiech).

Ostatnio grasz w świetnym serialu telewizyjnym „Legion”, gdzie wcielasz się w młodego mężczyznę z supermocami. Czy ciężko jest Brytyjczykowi grać Amerykanina, zwłaszcza pod kątem akcentu?
Zawsze lubiłem pracę głosem, udawanie różnych akcentów. Ważny jest dla mnie nie tyle sam głos, dźwięk, ale sposób mówienia. Zdałem sobie sprawę, że mowa wcale nie najważniejsza, po tym jak spędziłem w Ameryce już trochę czasu. Trudno to dobrze wytłumaczyć, ale wyobraźmy sobie, że mówię z polskim akcentem. To, że dobrze naśladuję akcent, wcale nie musi oznaczać, że dobrze wcielam się w Polaka. Najpierw musiałbym zobaczyć, jacy są Polacy, jak się poruszają, jak się śmieją, jak się ze sobą porozumiewają. To wszystko się zmienia w zależności od tego, kogo grasz: czy Brytyjczyka, czy Amerykanina, czy Francuza, czy Niemca. I to właśnie jest dla mnie fascynujące: te wszystkie charakterystyczne elementy. To jest zawsze zabawne i intrygujące, zawsze lubiłem ten aspekt mojej pracy. Nie znajdzie się tego wszystkiego tylko w samych słowach.
Zyskałeś sławę dzięki „Downton Abbey”, teraz wróciłeś do telewizji w „Legionie”. Obcy nie jest ci również teatr. Co jest ci najbliższe, gdzie pracuje ci się najlepiej: na planie filmowym, telewizyjnym czy na teatralnej scenie?
Doświadczenie gry na żywo w sztuce teatralnej jest nie do porównania z niczym innym. To jest absolutnie wspaniałe. Problem jest tylko taki, że nie zawsze wszystko wychodzi (śmiech). Z kolei sama telewizja coraz bardziej zaczyna przypominać kino. Kręcenie pierwszego sezonu „Legionu” było prawie jak praca nad ośmiogodzinnym filmem [sezon składał się z ośmiu trwających niecałą godzinę odcinków - red.], było niezwykle intensywne. Ale podobnie intensywna może być również gra na planie filmowym, kiedy w ciągu kilku tygodni powstaje dwugodzinna pełnometrażowa produkcja. To także może być wspaniałe przeżycie. Także na swój sposób lubię i granie i w filmie, i w telewizji, i w teatrze. Interesujące jest także to, jak bardzo te trzy rodzaje sztuki się obecnie przenikają, jak zaczynają się do siebie upodabniać. Na przykład w teatrze coraz częściej pojawiają się ekrany czy efekty specjalne, dzięki czemu spektakle zaczynają przypominać produkcję kinową lub telewizyjną. Swoją drogą minęło już trochę czasu, odkąd po raz ostatni zagrałem w teatrze, chętnie bym tam niedługo wrócił.

W „Pięknej i Bestii” śpiewałeś zresztą piosenkę, „Evermore”, więc może czas też na rolę w musicalu?
Byłoby świetnie! Coraz częściej śpiewam, między innymi trochę w „Legionie” czy w innych filmach. Także nie wiem, zobaczymy. Na pewno śpiewanie podoba mi się coraz bardziej.

Twoi fani na pewno chętnie obejrzeliby cię w musicalu, bo śpiewasz naprawdę dobrze.
O, dziękuję bardzo!

W zeszłym roku mogliśmy oglądać cię w fabularnej wersji wspomnianej już „Pięknej i Bestii”? Grałeś Bestię i była to dość niecodzienna rola, ponieważ postać była stworzona dzięki technice przechwytywania twoich ruchów, które były później przetworzone komputerowo (CGI). To było duże wyzwanie?
Tak, to na pewno było wyzwanie. Ale fajnie było także zobaczyć, że mimo rozwoju technologii scenariusz i role aktorów są wciąż najważniejszą częścią filmu, tak jak w przypadku takich obrazów, jak chociażby „Permission”. Kręcąc „Piękną i Bestię” przede wszystkim opowiadaliśmy opowieść o miłości i staraliśmy się o tym cały czas pamiętać. Paradowanie po planie w olbrzymim, komicznym kombinezonie z pewnością było bardzo trudne, ale mimo to wciąż była to ta sama praca.

A chciałbyś zagrać jeszcze kiedyś tego typu rolę?
Tak, szczerze mówiąc, naprawdę bym chciał. Koniec końców bardzo mi się to podobało, to była świetna zabawa.

Mógłbyś nam zdradzić w sekrecie swoje zawodowe marzenia i plany na przyszłość?
Wow, to naprawdę trudno pytanie. Niech pomyślę... Na pewno chciałbym, żeby ta przyszłość obfitowała w różnego rodzaju wyzwania, niezależnie czy będzie to rola CGI, czy śpiewanie, czy coś zupełnie innego. W ostatnich latach nie stroniłem od wyzwań, lubiłem testować swoje możliwości na różnych polach. Także wciąż będę starał się to robić i mam nadzieję, że będę mógł pracować ze świetnymi scenarzystami, którzy opowiadają wspaniałe historie, co jest dla mnie bardzo ważne. Zabawa i wyzwania - na to przede wszystkim mam nadzieję w przyszłości.

Wróć na i.pl Portal i.pl