ZOBACZ TAKŻE:
Szynobus zderzył się z samochodem osobowym. Dwie pasażerki auta nie żyją
(Dostawca: x-news)

Dramat rozegrał się w poniedziałek krótko przed godziną 17. Drogą wojewódzką od Łagowa w kierunku Nowej Słupi jechał ciężarowy MAN, prowadzony przez trzeźwego 25-latka.
- Kierowca relacjonował policjantom, że w szoferce zapaliła mu się kontrolka, zdecydował się więc zatrzymać auto i sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Według naszych pierwszych ustaleń, 25-latek zjechał do zatoczki autobusowej, włączył światła awaryjne i wysiadł z samochodu. Wtedy w tył ciężarówki uderzyło dostawcze iveco, które z nieznanych nam na razie przyczyn zjechało z drogi – opowiadał sierżant Damian Janus z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach.

Tuż po tym jak doszło do wypadku, strażacy odebrali kilka dotyczących go zgłoszeń. Do akcji ruszyły straże ochotnicze z Nowej i Starej Słupi, Lechowa oraz Łagowa. Łącznie 21 druhów. Dyżurny skierował na miejsce także dwa zastępy strażaków zawodowych z Kielc i jeden z Opatowa – razem 15 osób. Marcin Charuba, oficer prasowy kieleckiej straży pożarnej relacjonował z miejsca wypadku: - Dostawcze iveco uderzyło w tył zaparkowanej ciężarówki, która transportowała siedem ton odpadów zwierzęcych. Lekarz stwierdził zgon kierowcy iveco, jednak ze względu na to jak zmiażdżona była szoferka tego wozu, nie było pewności, czy z mężczyzną nie podróżował ktoś jeszcze. W związku z tym strażacy swym autem odciągnęli dostawczaka. Po sprawdzeniu okazało się, że w iveco nie było drugiej osoby.
Droga w miejscu wypadku jest całkowicie zablokowana, zorganizowano objazdy. Na miejscu pracują policjanci i prokurator. Wydobycie ciała mężczyzny z wraku kabiny było możliwe dopiero po tym, jak strażacy wycięli jej elementy sprzętem hydraulicznym.