- Ostateczny projekt kompromisu nie wywoła masowych bankructw polskich firm, a „jedynie” mocno skomplikuje im życie. Jednak nowelizacja jest bezprecedensowym przykładem sytuacji, w której silniejsze państwa unijne narzuciły słabszym korzystne dla siebie zasady konkurowania - komentuje Stefan Schwarz, prezes Inicjatywy Mobilności Pracy, największego w Europie think tanku zajmującego się mobilnością pracy w ramach swobody świadczenia usług.
Kształt dyrektywy unijnej dotyczącej delegowania pracowników jest wprawdzie korzystniejszy dla polskich firm niż przewidywał pierwotny jej projekt, ale nowe regulacje i tak są gorsze niż obecnie obowiązujące przepisy. Inicjatywa Mobilności Pracy szacuje, że zmiany dotkną nawet do kilkudziesięciu tysięcy polskich firm, a tym samym od 400 do 900 tys. miejsc pracy m.in. w opiece, rolnictwie, budownictwie, sektorze IT, outsourcingu, w transporcie i wielu innych branżach.
Najważniejsza zmiana dotyczy ograniczeniu okresu delegowania pracownika do 12 miesięcy. Możliwe będzie jeszcze wydłużenie o 6 miesięcy, ale po tym czasie pracownicy będą obowiązkowo objęci prawem pracy kraju, do którego zostali wysłani. To może być problem szczególnie dla małych i średnich firm, które wysyłały swoich pracowników na dłużej niż rok czy 1,5 roku. Liczyć się będzie rzeczywisty okres delegowania, a więc faktyczna liczba dni pracy pracownika (nie będą wliczane przerwy w zatrudnieniu za granicą).
Kolejny kłopot to objęcie zatrudnionych wszystkimi układami zbiorowymi, np. charakterystycznymi dla ograniczonego obszaru czy branży. - Pracodawca, który w ramach realizacji usługi w innym państwie unijnym, oddeleguje pracowników do wykonywania tych samych zadań w tym samym miejscu przez okres dłuższy niż 12 miesięcy, będzie musiał, niezależnie od tego, jakie prawo właściwe ustalił w umowach z pracownikami, objąć ich wszystkimi przepisami lokalnego prawa pracy - tłumaczy Schwarz.
- Pracownikom nie przyniesie to wymiernych korzyści, gdyż od pierwszego dnia pracy za granicą ich wynagrodzenie w każdym przypadku będzie wypłacane na takich samych zasadach, co pracownikom lokalnym. Dla pracodawcy oznaczać to będzie konieczność zastosowania przepisów obcego państwa, zakorzenionych w odmiennej kulturze prawnej, a w dodatku napisanych w języku, którego zazwyczaj nie zna - twierdzi Stefan Schwarz.
Wprawdzie ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła, ale porozumienie unijnych ambasadorów oznacza, że w tej kwestii nic się już nie zmieni. Nowe regulacje o delegowaniu zostaną zatwierdzone w czerwcu lub lipcu, wejdą w życie po dwóch latach od ich przyjęcia.
ZOBACZ KONIECZNIE:
WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 10
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
