Do przekrętów dochodziło w latach 2007 – 2009. Prawomocny wyrok w tej sprawie zapadł w ostatnich dniach listopada. Po pięciu latach od wniesienia aktu oskarżenia. A do pierwszych zatrzymań doszło w 2009 roku. - Wspólnie z narzeczonym zdecydowaliśmy się na mieszkanie w lutym 2006 roku. Budowa miała się szybko skończyć – opowiadała nam w 2009 roku jedna z lokatorek. Ale prace ślimaczyły się. Firma dopominała się o kolejne raty za mieszkanie, a budowa utknęła.
Tymczasem przyszli lokatorzy posprzedawali swoje stare mieszkania. Na nowe lokale wzięli kredyty. Zdesperowani wprowadzili się do niewykończonych lokali, jeszcze na budowę. Kończyli je na własną rękę. - Musieliśmy się składać na prąd, bo okazało się, że deweloper jest zadłużony w energetyce na 15 tysięcy złotych – mówił kolejny pokrzywdzony lokator.
To dzięki ich staraniom budowa, przynajmniej formalnie, skończyła się. Ale dotyczy to tylko budowy w Iwinach. W Siechnicach nic nie zaczęto budować.
Tymczasem w śledztwie wyszło na jaw skąd takie problemy dewelopera. Po prostu z firmy wyprowadzono pieniądze. I to na wielką skalę. Z pieniędzy przyszłych lokatorów spłacano prywatne długi ludzi związanych z firmą i członków ich rodzin. Gotówkę wypłacano nawet z bankomatów.
Była wreszcie inwestycja w Paryżu. W maju 2007 roku pan Marek kupił dom w Paryżu. Cena – 300 tysięcy euro. Jak potem się okazało, duża część z tej sumy pochodzi z wpłat klientów firmy Marka T. Dom zaczął remontować. Śledztwo wykazało, że koszty remontu ponieśli lokatorzy z Iwin i Siechnic. Co więcej. Do prac angażowano pracowników, materiały i narzędzia z placów budów w Iwinach i Siechnicach.
Były też zakupy nieruchomości w Polsce niezwiązane z mieszkaniami, za które zapłacili oszukani klienci. Jak ustalono w czasie śledztwa pokrzywdzonych wierzycieli było ponad stu. W większości byli to klienci, którzy wpłacili pieniądze na zakup mieszkań, często zaciągając przy tym kredyty bankowe. Dewelopera oraz jego współpracowników oskarżono m. in. doprowadzenie do upadłości prowadzonej przez siebie firmy i przestępstwa na szkodę wierzycieli. Oprócz Marka T. wyroki usłyszeli też jego współpracownicy z firmy. Jedna z oskarżonych w tej sprawie osób została uniewinniona.
