Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, kobieta została zamordowana w czasie snu. - Nawet się nie obudziła. Nie wiedziała, że umiera – mówi nam osoba znająca szczegóły tej sprawy. Mężczyzna, który powiesił się w pokoju obok, był jej partnerem. Para mieszkała razem.
- Wczoraj po godzinie 18.20 policja otrzymała informację od członków rodziny, że może grozić niebezpieczeństwo komuś z domowników mieszkających na Wojaczka – opowiada rzecznik wrocławskiej policji Łukasz Dutkowiak. Policjanci siłą, przez balkon weszli do mieszkania. - Najpierw zastali nieżyjącego 36 – letniego mężczyznę, a w potem o pięć lat młodszą kobietę - mówi Dutkowiak.
ZOBACZ TEŻ:
Do późnej nocy trwało zabezpieczanie śladów. Ciała obu osób skierowano na sekcję zwłok. Prokuratura Wrocławia Psie Pole wszczęła już śledztwo w tej sprawie.
Według wstępnych ustaleń prokuratury, mężczyzna zamordował kobietę, a potem sam popełnił samobójstwo. Miała bardzo głęboką ranę na szyi. Medyk sądowy ustalił, że pomiędzy śmiercią kobiety a mężczyzny minęło kilka godzin.
Przy mężczyźnie znaleziono list pożegnalny. - Najogólniej mówiąc przyczyną tej tragedii była niezgodność charakterów – mówi nam osoba znająca sprawę.
Przy ulicy Wojaczka mieszkali od dwóch lat. On był rozwiedziony. Od czasu do czasu opiekował się dzieckiem z pierwszego małżeństwa. Wczoraj nie odebrał go z przedszkola. Nie przyszedł też do pracy. Policję zawiadomiła zaniepokojona siostra mężczyzny, bo nie mogła się z nim skontaktować. Zaraz potem pod blokiem na Wojaczka pojawiły się pierwsze patrole.
- Tam nie było żądnej patologii – dodaje nasz rozmówca. - Młodzi, wykształceni ludzie. Nic nie wskazuje na „typowe” motywy tego typu dramatów jak zdrada czy kłopoty finansowe. Z listu wynika jedynie niezgodność charakterów.
