Dyktator kazał rozstrzelać swojego człowieka, bo źle negocjował z Ameryką

kazimierz sikorski
pixabay
Północnokoreański dyktator znów pokazał swoje okrutne oblicze. Głównego negocjatora z Ameryką ws. programu atomowego Pjongjangu kazał rozstrzelać na lotnisku.

Północnokoreański dyktator znów pokazał swoje diaboliczne oblicze. Kazał stracić Kim Hjok Czola, który był odpowiedzialny za negocjacje nuklearne ze Stanami Zjednoczonymi.

Więcej szczęścia miał niejaki Kim Jong Czol, określany jeszcze niedawno jako prawa ręka Kim Dzong Una oraz kilku innych funkcjonariuszy, którzy znaleźli się w obozach pracy. Informacje podała jedna z południowokoreańskich gazet. Egzekucja miała się odbyć już w marcu, kiedy szczyt Kim Dzong Una z prezydentem Donaldem Trumpem w Hanoi zakończył się fiaskiem.

Kim Hjok Czol został rozstrzelany na stołecznym lotnisku wojskowym Mirim razem z czterema innymi funkcjonariuszami partyjnymi. Oficjalnym powodem egzekucji miało być szpiegowanie na rzecz USA. W ten sposób Kim Dzong Un pokazał silną rękę i uspokoił nastroje niezadowolenia na partyjnych szczytach.

Kim Hjok Czol był przedstawicielem reżimu na rozmowy z Waszyngtonem od niedawna, wcześniej pełnił funkcję ambasada Korei Płn. w Hiszpanii, skąd dwa lata temu został stamtąd wydalony po północnokoreańskich próbach z bronią jądrową i rakietami.

Przy takich okazjach praktyką jest poszerzenia czystek, by pozbyć się niepewnych ludzi, jak określa się tych, którzy nie dość gorliwie okazują uwielbienie Kim Dzong Unowi. Stąd obóz pracy dla zaufanego jeszcze do niedawna dyktatora Kim Jong Czola. Do obozu pracy trafiły też: Kim Song Hje, bliska współpracownica wpływowej siostry dyktatora oraz tłumaczka Kim Dzong Una, Sin Hje Jong. Ta ostatnia miała popełnić „niewybaczalne” błędy w tłumaczeniu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ostatnia droga Franciszka. Papież spoczął w ukochanej bazylice

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl