
Najnowszy film Agnieszki Holland „Zielona Granica” opowiada o sytuacji na granicy polsko–białoruskiej. Reżyserka o jawnie opozycyjnych poglądach zatrudniła do filmu aktorów, którzy, tak jak ona, głośno mówią o nienawiści do polskiego rządu. Dziennikarz Tomasz Zbigniew Zapert zastanowił się w swojej najnowszej publikacji, czy nagroda dla ”Zielonej granicy” na Festiwalu Filmowym w Wenecji stanowi uwerturę międzynarodowej kariery tego antypolskiego filmu?
Agnieszka Holland. Brzydzi ją polskość
Według opinii Zaperta Holland przejawiała antypolskie zapędy już dawno. Jej ojcem był marksistowski hunwejbin (komunistyczny młodzieżowiec), a matką dziennikarka, która gustowała w komunistach żydowskiego pochodzenia.
A czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci. Pani reżyser może nawet zna to swojskie przysłowie ludowe, chociaż polskość-szczególnie w wymiarze prowincjonalnym — ją brzydzi. O czym już nieraz przekonywała, choćby w dziełku pt. „Pokot”, powstałym na podstawie prozy pokrewnej jej ideologicznie noblistki. Eksponuje tę cechę również w swojej najnowszej produkcji, ukazującej do cna fałszywy wizerunek wydarzeń, z jakimi od ponad dwóch lat mamy do czynienia na granicy z Białorusią – rozpoczął Zapert.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuji.pl!
W filmie Holland mieszkańcy Podlasia przedstawieni są jako troglodyci. Są ludźmi bezdusznymi, chciwymi i pozbawionymi współczucia. Działają także jako donosiciele – kontynuował dziennikarz.
W filmie „Zielona granica” pojawia się moment, gdy aktorka Maja Ostaszewska, udowodnia swą narodowość przed policjantem, który przeprowadza kontrolę. Robi to słowami modlitwy „Ojcze nasz”.
Pani Holland porównuje bowiem aktywistów wspierających nielegalnych emigrantów z Polakami pomagającymi Żydom za okupacji niemieckiej. Dowodzi tym samym, iż nie ma takiej granicy podłości i nikczemności, których by nie przekroczyła. Nie ma się wtedy co dziwić, iż nadzwyczaj ekspresyjnie przedstawione w filmie działania Straży Granicznej przypominają funkcjonowanie Żydowskiej Służby Porządkowej w gettach. Utworzonych i zarządzanych przez Niemców - to trzeba dziś na Zachodzie przypominać – pisze dalej Zapert.
"Zielona granica". Czy to film polityczny?
W filmie Holland można zobaczyć pograniczników. Reżyserka przedstawiła ich jako rozwiązłych i klnących. W filmie pojawiają się słowa złorzeczące na polskie władze. W filmie gra także Maciej Stuhr, który absolutnie nie ukrywa swojej nienawiści do rządu, podobnie jak Holland i Ostaszewska.
Uwagę zwraca także termin premiery filmu w Polsce. To zaledwie trzy tygodnie przed wyborami parlamentarnymi. Tomasz Zbigniew Zapert zakończył swój tekst refleksją.
Wprawdzie nagrody specjalne częstokroć miewają to do siebie, że są przyznawane twórcom na otarcie łez, lecz obawiam się, że tym razem będzie inaczej. Przekaz obrazu jednoznacznie uderza przecież we współczesną, „faszystowską” Polskę. I dlatego — przypuszczam - zaskarbi sobie on uznanie w lewicowo-liberalnym (pół) światku globalnego mainstreamu. „Zielona granica”, szargająca pamięć ofiar Holocaustu, ma stanowić broń w walce o mandaty senatorskie i polskie. Oby okazała się niewypałem – zakończył.