Urodzona chwilę przed katastrofą
Khadija od soboty jest szczęśliwą mamą dziewczynki, która nie ma jeszcze nawet imienia. Ich rodzinny cud dzieje się natomiast z potworną katastrofą w tle, która spadła na afrykański kraj, czyli trzęsienie ziemi w Maroku.
Córka przyszła na świat w szpitalu w Marrakeszu chwilę przed kataklizmem. Obu nic się nie stało, bo fala uderzeniowa nie dotarła do placówki, jednak i tak została ona ewakuowana. Khadija przeszła szybką kontrolę i została poproszona o opuszczenie szpitala zaledwie trzy godziny po porodzie.
"Powiedzieli nam, że musimy jechać ze strachu przed wstrząsami wtórnymi" – wyznała.
Rodzina żyje w namiocie przy drodze
Kobieta wraz z mężem próbowali złapać taksówkę do swojego domu w Taddart - położonego około 65 kilometrów od stolicy kraju - w górach Atlas. Szybko jednak okazało się, że drogi zostały zablokowane przez osuwiska i udało im się dotrzeć do jednej z wiosek po trasie - Asni. Od tamtego czasu mieszkają w namiocie przy głównej drodze.
"Nie otrzymałam żadnej pomocy ani wsparcia ze strony władz. Poprosiliśmy kilku mieszkańców tej wioski o koce, żebyśmy mieli czym się przykryć. Mamy tylko Boga" – żaliła się w rozmowie z BBC.
Wsparcie wystarczyło jedynie na postawienie namiotu. Khadija posiada również jedynie jeden komplet ubrań dla swojej córki. Co więcej, ich bliscy przekazali im tragiczną informację - ich dom został poważnie uszkodzony i nie wiadomo, kiedy będą mogli znaleźć odpowiednie miejsce na nocleg.

Gniew wśród społeczeństwa
Szczęście w nieszczęściu rodziny Khadiji nie wpływa łagodząco na resztę społeczności w wiosce, która coraz bardziej zaczyna się złościć na brak reakcji i pomocy ze strony władz, a ci nie mają łatwo, bo sama liczba ofiar jest już katastrofalna dla państwa.
"Nie mamy jedzenia, nie mamy chleba ani warzyw. Nie mamy nic. Nikt do nas nie przyszedł, nie nie mamy. Mamy tylko Boga i króla" - wyznał jeden z mieszkańców wioski.
Mężczyzna wyznał również, że wraz z czwórką swoich dzieci mieszka na poboczu, ponieważ ściany w jego domu mocno popękały i boją się tam pozostać. Zabrali jedynie kilka koców, na których teraz śpią.
Inna z poszkodowanych również mieszka w namiocie, wraz z dwiema córkami, zięciem i trójką wnucząt. Gdy ich dom zaczął się trząść, wybiegli z niego, ledwo uchodząc z życiem, ponieważ prawie uderzył w nich osuwający się ze wzgórza inny, znacznie wyższy budynek.
"Nie mam środków na odbudowę domu. W tej chwili pomagają nam tylko lokalni ludzie" - wyznała Mbarka.
źródło: BBC
dś