Epidemia gruźlicy na Ukrainie. Czy na Podkarpaciu jest się czego obawiać? Jeden chory w rok zaraża średnio 15 osób

mar
Na Ukrainie panuje epidemia gruźlicy – alarmuje WHO (Światowa Organizacja Zdrowia). Chorych jest tam, oficjalnie, 30 tysięcy osób. 9 tys. na gruźlicę lekooporną. Czy mamy się czego obawiać na Podkarpaciu, gdzie przybywa obywateli Ukrainy?

- Od ponad trzech lat na wschodzie Ukrainy toczą się działania wojenne, w efekcie których ponad 1,6 mln mieszkańców kraju musiało opuścić swoje domy. Konflikt doprowadził do zamknięcia 140 szpitali, 30 ograniczyło udzielanie świadczeń. Ludzie zostali bez opieki lekarskiej – wylicza Katarzyna Corominas, z zarządu Polskiego Zespołu Humanitarnego, który zajmuje się pomocą humanitarną na tym terenie.

– Trudne warunki powodują, że gruźlica ma doskonałe warunki żeby się rozwijać i emigrować – dodaje. – W Polsce mieszka około 2 mln obywateli Ukrainy, którzy odwiedzają swoje rodzinne domy. Polacy także jeżdżą na Ukrainę. Najwyższy czas zacząć rozmawiać o zagrożeniu – mówi.

Na Podkarpaciu w 2016 roku na gruźlicę zachorowało 326 osób. Tak wynika z danych Wojewódzkiej Stacji Sanitarno Epidemiologicznej w Rzeszowie. To mniej niż w 2015 i 2014 roku. Dla porównania w Polsce w 2016 roku było 6444 chorych. O 14 więcej niż w 2015 roku.

- Sytuację epidemiologiczną gruźlicy w Polsce określa się jako stabilną, a zapadalność zgodnie z definicja ECDC (Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób) jako niską. Nie obserwuje się wzrostu liczby zachorowań, a tym bardziej zagrożenia epidemią gruźlicy na dzień dzisiejszy – uspokaja Dorota Gibała, rzecznik prasowa WSSE w Rzeszowie.

- Gruźlica istnieje i będzie istnieć – mówi dr Ryszard Olesiejuk, wojewódzki konsultant chorób płuc, który pracuje w Podkarpackim Centrum Chorób Płuc przy ul. Rycerskiej w Rzeszowie. – Szacuje się, że statystycznie na 10 osób, dwie są zarażone prątkami gruźlicy. Ta choroba powoli się rozwija i może nie dawać objawów przez kilkadziesiąt lat – dodaje.

Prątki gruźlicy mogą żyć w niewietrzonej odzieży nawet 10 lat, a na kartkach książek - 40 lat!

Jedna chora osoba, jak twierdzą lekarze, zaraża średnio 15 innych w ciągu roku. Chorobą można się zarazić drogą kropelkową czyli np. od osoby, która kaszle. Wystarczy znaleźć się w dużym skupisku np. kościele, autobusie.

- Gruźlica lubi nawracać, wszystko zależy od odporności organizmu. Jeśli trafi na podatny grunt, rozwija się – tłumaczy Wioletta Żelazko, lekarz z poradni chorób płuc Podkarpackiego Centrum Chorób Cywilizacyjnych Medicarpathia. – Jej objawy, mogą być mylone z infekcją. To, co powinno nas zaniepokoić to długotrwały kaszel. Taki, który trwa ponad 3 tygodnie, stany podgorączkowe, gorączka, brunatna odkrztuszana wydzielina, spadek wagi, brak apetytu, nocne poty – wylicza.

- Lekarz w takiej sytuacji powinien przede wszystkim wykonać zdjęcie płuc i badania pomagające wykryć gruźlicę – dodaje dr Ryszard Olesiejuk.

Leczenie gruźlicy jest długie. Trwa nawet siedem miesięcy. Ważne żeby go nie przerywać, bo można uodpornić organizm na leki i gruźlica zmieni się w lekooporną, która jest bardzo trudna do wyleczenia. To taki typ choroby, który odporny jest na dwa z czterech leków na gruźlicę. Co ciekawe od lat 60. w Polsce nie pojawił się nowy lek na tę chorobę.

Sytuacji nie poprawia też niechęć rodziców do szczepienia dzieci na gruźlicę.

Wróć na i.pl Portal i.pl