W całej sprawie są już cztery osoby podejrzane. Ale nieoficjalnie dowiadujemy się, że to nie koniec i można się spodziewać kolejnych zatrzymań. Oprócz klientów fałszywych sklepów pokrzywdzonym w tej sprawie jest też serwis aukcyjny Allegro, wykorzystywany do transakcji. - Współpracujemy z nimi w tej sprawie – mówi wrocławski policjant znający szczegóły śledztwa.
Jak działali oszuści? W internecie oferowali sprzedaż odzieży, butów czy sprzętu elektronicznego. Ceny wyglądały na bardzo atrakcyjne. - Wyobraźmy sobie jakieś dobre buty znanej marki. W oficjalnym sklepie kosztują 300 złotych. A ktoś inny zaoferuje je za 150 złotych – mówi policjant.
Warto dokładniej sprawdzać tego typu niezwykle atrakcyjne oferty. Szczególnie kiedy sprzedawca nie daje możliwości kupienia „za pobraniem”. Czyli zapłacenia za towar przy odbiorze. A na dodatek czas oczekiwania na dostarczenie kupionego produktu to 30 do 40 dni roboczych. - Roboczych – zwraca uwagę nasz rozmówca. - Czyli z wyłączeniem sobót, niedziel i świąt. Warto też zwracać uwagę na oceny i komentarze innych internautów, dotyczące sprzedawcy.
Musimy więc zapłacić z góry za coś co może do nas przyjechać na prawie dwa miesiące. I nawet jak w międzyczasie zaczniemy podejrzewać, że daliśmy się oszukać to policja nie przyjmie od nas zgłoszenia. Dopóki nie minie owe 30 czy 40 dni roboczych od dokonania transakcji. W sprawie, którą zajmują się śledczy i policjanci z Wrocławia, internetowe sklepy prowadzone były przez firmy rejestrowane w Wielkiej Brytanii czy Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Właścicielami były specjalnie zaangażowane do tego osoby tzw. „słupy”.
Michał Bonarowski z serwisu Allegro zwraca uwagę na Program Ochrony Kupujących. "W sytuacjach skrajnych gdy transakcja przebiegnie źle i towar nie dotrze", daje on możliwość uzyskania rekompensaty: do 10 tys. zł za towar i do 100 zł za koszty przesyłki. Dokumenty w tej sprawie można złożyć drogą elektroniczną a wnioski - deklaruje serwis Allegro - zwykle rozptrywane są w ciągu kilku dni.
Zobacz wideo: Jak oszukują restauratorzy?
Źródło:
TVN