Gdzie się podziały tamte kolejki?
Sobotni Szczyrk daleki był od tej miejscowości, jaką pamiętamy sprzed dwóch tygodni, kiedy to rząd poluzował obostrzenia sanitarne wprowadzone w związku z panującą epidemią koronawirusa. Wówczas tysiące narciarzy i snowboardzistów spragnionych szusowania przyjechało w Beskidy, by przynajmniej w jakimś minimalnym stopniu zrekompensować sobie ten trudny sezon. Mnóstwo osób chciało choć trochę pojeździć na nartach czy snowboardzie, bo do końca nie było wiadomo, jak długo stacje narciarskie będą otwarte. Zdjęcia zakorkowanych dróg do Wisły czy Szczyrku, pełnych parkingów, a przede wszystkim tłumów do wyciągów, głównie w kompleksie Szczyrk Mountain Resort, obiegły całą Polskę i prowokowały pytania: czy reżim sanitarny właściwie jest przestrzegany, czy takie poluzowanie obostrzeń nie przyczyni się do kolejnego wzrostu zakażeń Covid-19.
Zobacz, jak dziś wyglądają Beskidy
Mimo wzrostu zakażeń koronawirusem w ostatnich dniach rząd nie zdecydował się na ponowne zamknięcie ośrodków narciarskich. I dobrze. Z kolejkami do wyciągów uporała się za to pogoda. Przez ostatni tydzień w Beskidach panowała słoneczna, wiosenna aura, z temperaturami na mocnym plusie, więc w dolinach śnieg stopniał bardzo szybko.
Na trasach narciarskich ostał się tylko dlatego, że w tym sezonie zima w Beskidach naprawdę dopisała - w grudniu i styczniu spadło sporo śniegu, a i same stacje narciarskie wykorzystały wcześniejsze mrozy, bo dośnieżyć trasy, więc dzięki temu zrobił się spory zapas białego puchu. Oczywiście nie są to zapasy, które pozwalają na nie wiadomo jakie szaleństwo, ale generalnie można stwierdzić, że nie jest najgorzej. Przy w miarę dobrej, z narciarskiego punktu widzenia pogodzie, powinno go starczyć jeszcze na jakiś czas.
Nie przeocz
Sęk w tym, że pogoda nie sprzyja narciarzom. Wbrew prognozom zapowiadającym śnieg i ochłodzenie, w sobotę przed południem w Szczyrku temperatura była na lekkim plusie, padał deszcz. Pogoda bardziej przypominała jesienną słotę, niż końcówkę zimy. Ci, którzy przyjechali na narty wcześnie rano, poszusowali jeszcze w jako takich warunkach, ale osoby lubiące pospać musiały się liczyć z jazdą w deszczu, a także w gęstej mgle. W efekcie jeździli najbardziej wytrwali miłośnicy szusowania. Nie było za to problemów z zaparkowaniem samochodu czy kolejkami w wyciągów. Umiarkowany ruch panował w Szczyrk Mountain Resort, w sumie niewiele osób jeździło na trasach Centralnego Ośrodka Sportu, pustawo było na Białym Krzyżu, gdzie w południe była naprawdę gęsta mgła czy na stoku Krasnal, z którego zazwyczaj korzystają najmłodsi.
Zobacz koniecznie
Nieliczni turyści w centrum miejscowości
Niewielki ruch panował również w centrum miejscowości, która w poprzednich latach o tej porze roku potrafiła naprawdę tętnić życiem. Nieliczni turyści spacerujący wzdłuż ul. Beskidzkiej, pustawy plac Św. Jakuba, pojedyncze osoby kupujące jakieś przekąski na wynos, bo o tym, żeby usiąść nad jakąś golonką czy przy kufelku piwa z powodu reżimu sanitarnego nie ma mowy, ponakrywane folią góralskie pamiątki sprawiały raczej przygnębiające wrażenie. Nawet nie bardzo było jak pójść w góry, bo warunki są trudne - szlaki są oblodzone, pełne błota.
Właściciele szczyrkowskich stacji narciarskich, hoteli i pensjonatów, lokali gastronomicznych, dla których ostatnie miesiące z powodu epidemii koronawirusa i związanych z nią obostrzeń nie są najłatwiejsze, o sobocie będą chcieli jak najszybciej zapomnieć. Pocieszające jest to, że jutro w Beskidach nie będzie padać, na chwilę także pojawi się słońce, a temperatury mają być na lekkim plusie. Może więc przynajmniej drugą część weekendu uda się uratować?
Musisz to wiedzieć
Bądź na bieżąco i obserwuj
