Fernando Santos vs. Czesław Michniewicz. Jakimi są ludźmi? Porównujemy obecnego z byłym selekcjonerem reprezentacji Polski

Fernando Santos przyszedł na świat w Lizbonie. Urodził się 10 października 1954 roku. Mieszka na stałe na południu Portugalii w Cascais. W lutym zamierza się przeprowadzić do Warszawy.

Czesław Michniewicz jest młodszy o blisko szesnaście lat. Urodził się 12 lutego 1970 roku na Białorusi w miejscowości Brzozówka, gdzie akurat przebywała jego matka. Od lat mieszka w Gdyni. Korzysta też z domu na Kaszubach.

Santos ma imponujący staż małżeński. Przeszło czterdzieści lat temu poślubił Guilherminę Santos. Para doczekała się dwojga dzieci, dziś już dorosłych - córki Catii oraz syna Luisa, który jest ekonomistą. Fernando jest nie tylko ojcem, ale także dziadkiem i to go wyróżnia na tle Michniewicza. - Nadal patrzę na żonę z taką samą pasją jak za dawnych czasów - mówił Santos w wywiadzie dla portalu Caras.

Całkiem szybko ożenił się także Michniewicz, który w tym roku razem z żoną Grażyną obchodzić będzie tzw. srebrne gody, czyli 25-lecie małżeństwa. Starszy syn Mateusz skończył w styczniu 22 lata. Jest trenerem w drużynie młodzieżowej Raduni Stężyca. Młodszy Jakub dwudzieste urodziny świętować będzie w sierpniu.

Obaj trenerzy mogą poszczycić się tytułami naukowymi. Fernando Santos ukończył studia na kierunku technologia elektryczna i telekomunikacyjna. Z kolei Czesław Michniewicz jest magistrem wychowania fizycznego. Obronił pracę dyplomową na temat stosunków interpersonalnych w zespole piłkarskim.

Z dostępnych informacji wynika, że FS posługuje się biegle angielskim oraz greckim, natomiast Michniewicz dobrze włada rosyjskim i w stopniu komunikatywnym angielskim.

Pseudonimy wśród polskich kibiców? Z racji podobieństwa do aktora Lecha Dyblika Santos okrzyknięty został serialowym "Badurą" ze Świata według Kiepskich. O Michniewiczu Polacy piszą swojsko - Czesiu. Ewentualnie mniej chlubnie, czyli MC711, ale to jeszcze wyjaśnimy...

Santos chętnie udziela wywiadów, ale nie ma kont w mediach społecznościowych. Z kolei Michniewicz wiele lat temu założył własną stronę internetową, którą z czasem przestał aktualizować. Krótko po Mundialu w Katarze zrezygnował z udzielania się na Twitterze. Pozostał głównie na Instagramie, gdzie co jakiś czas wrzuca zdjęcia. Tam też dziękował i podsumował okres spędzony w reprezentacji Polski.

Santos jest żarliwym chrześcijaninem. Mówi o sobie, że świadomie wierzy od 1994 roku. Regularnie odwiedza Fatimę, czci Matkę Boską. - Święty Jan Paweł II to dla mnie wielka osobistość. Co niedzielę chodzę na mszę do kościoła w Cascais, gdzie mieszkam. Stoi tam pomnik tego wielkiego Polaka - mówi w wywiadzie dla Interii.

Wiary nie wstydzi się również Michniewicz. - Moi rodzice to są repatrianci z ziem wschodnich. To jakie miałbym mieć wartości? Tradycja, rodzina, kościół, ojczyzna, otwartość. Tak mnie wychowali. Ja jestem taki Czesio dla ludzi - tłumaczył w wywiadzie dla Sieci.

W wolnej chwili Michniewicz uwielbia grać w tenisa. Głównie korzysta z kortów w swojej Gdyni. Zdarzało się, że kiedy na Arkę przyjeżdżała Cracovia to rozgrywał obowiązkowy mecz z Michałem Probierzem.

Gdyby trenerzy dalej mogli palić przy linii bocznej to Fernando Santos tak jak Maurizio Sarri na pewno nie odmówiłby sobie tej "przyjemności". Dymek to jego znak rozpoznawczy. U nas, w Polsce bez problemu znajdzie więc wspólny język z Wojciechem Szczęsnym i byłym selekcjonerem Pawłem Janasem.

Czesław Michniewicz zdaje się, że nie pali, a jeśli tak to wyłącznie okazjonalnie. Raczej preferuje dobry alkohol i jeszcze lepsze jedzenie. Z tego powodu zresztą regularnie przybywa mu zbędnych kilogramów, które wytraca na korcie tenisowym. Trzeba przyznać, że tuż przed mundialem przeszedł imponującą metamorfozę.

Wydaje się, że obu trenerom pasuje biesiadny styl życia, a na pewno Michniewiczowi. To zresztą doskonały gawędziarz, potrafiący opowiadać barwnie do białego rana.

Za Michniewiczem ciągnie się 711 połączeń (w tym prób) ze słynnym Fryzjerem, mózgiem afery korupcyjnym w Polsce, trzykrotnie zresztą skazanym z tego powodu. Trener nigdy nie został skazany, ani oskarżony, ale relacja z Ryszardem F. kładzie się cieniem na jego reputacji. A ta ucierpiała także po mistrzostwa światach, gdy został uznany kozłem ofiarnym tzw. afery premiowej w reprezentacji.

Swoje za uszami ma Santos. Najdalej w październiku portugalskie media żyły wyrokiem sądu, nakazującym zwrot aż 4,5 mln euro za oszustwa podatkowe. Razem z żoną i wspólnikiem selekcjoner założył firmę-widmo o nazwie "Femacosa", by uniknąć płacenia wyższych podatków. Oprócz niego ukarana została również federacja, która świadomie brała udział w nielegalnym procederze, wypłacając kolejne pensje na trefny adres.

Więcej o REPREZENTACJA - newsy, wyniki, terminarze, tabele