"Jestem lekarzem, jestem człowiekiem"
Ponad 7 lat temu po premierze "Bogów" w sieci zawrzało. Nie brakowało pozytywnych recenzji od ważnych krytyków filmowych. Film doceniony został za dobrą grę aktorką Tomasza Kota, ale także za dokładne i szczegółowe odtworzenie wydarzeń z lat 80. Dzięki udanej produkcji Okręgowa Izba Lekarska w Warszawie postanowiła stworzyć reklamę "Jestem lekarzem, jestem człowiekiem" nawiązującą do "Bogów", która ma uświadomić społeczeństwu, że lekarze to nie roboty, a ich praca nie należy do najłatwiejszych.
Doba, która się nie kończy
W spocie reklamowym przedstawiony został 24-godzinny dyżur lekarza, w rolę którego wcielił się sam Tomasz Kot. Zmiana rozpoczyna się o godzinie 7 i od tej pory rozpoczyna się natłok pacjentów z różnymi dolegliwościami. Pomimo chęci i trudu włożonego w opiekę nad chorymi, lekarzowi brakuje czasu, by wykonać swoją pracę zadaniowo. Symboliczna kanapka wyciągnięta na początku dyżuru zostaje wyrzucona tuż po upływie doby, a lekarz podczas pracy "karmi" się kolejnymi kawami.
W spocie, oprócz realnego przedstawienia trybu pracy medyków na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym, można dostrzec także braki w polskiej służbie zdrowia. Reżyser bezpośrednio skupił na materialnych sprawach, takich jak np. papier do drukarki, ale pośrednio ujęty został brak kadrowy, który u pacjentów, w związku z długim czasem oczekiwania na lekarza powoduje złość i frustrację. Chorzy nie są świadomi tego, że to nie lekarz jest winny wydłużającym się kolejkom, a osoby zarządzające służbą zdrowia.
Idea bycia lekarzem
Kilka dni po premierze spotu została zorganizowana konferencja prasowa, na której Łukasz Palkowski, wyjaśnił czego nauczyła go, trwająca ponad dwie minuty produkcja.
- Tym razem kręcąc film uczestniczyliśmy w życiu SOR. Musieliśmy wprowadzić dyscyplinę, nie mogliśmy pozwolić, by pacjent nie został z naszego powodu przyjęty. Przyjrzenie się oddziałowi z bliska nauczyło mnie jeszcze większego szacunku do ludzi, którzy tam pracują. - wyjaśnił Łukasz Palkowski.
Nie przeocz
- Najlepsze porodówki w woj. śląskim. Tu urodzisz w komfortowych warunkach
- Czerwone strefy w woj. śląskim. Jakie obostrzenia rząd wprowadzi w 35 powiatach?
- Jarmark Bożonarodzeniowy w Katowicach trwa. Co możemy kupić i w jakiej cenie?
- Ceny karpia na święta 2021 wyższe niż przed rokiem. Ponad 20 złotych za kilo WIDEO
Reżyser dodaje, że często w mediach praca lekarza na SORze opisywana jest z lekkim wyolbrzymieniem. Jednak jak twierdzi Palkowski, to co zobaczył na oddziale, oddaje trud pracy medyków. Podczas kręcenia spotu doszło do momentu, w którym ekipa filmowa musiała oddać łóżko pacjentowi i poczekać na zwolnienie kolejnego.
Tomasz Kot, który w filmie Bogowie zagrał rolę Zbigniewa Religii, tłumaczył, że by wcielić się w postać lekarza SOR-u musiał odbyć kilka rozmów z medykami.
- Od znajomej ratowniczki usłyszałem: jeśli ten film ma przybliżyć realia pracy medyków, to przekaż proszę tylko to: jest nas za mało, pracujemy po miliony godzin” – wspominał aktor.
Jesteśmy ludźmi, a nie maszynami
Społeczeństwu wydaje się, że praca lekarza to przyjmowanie pacjentów z uśmiechem na twarzy w idealnie wyprasowanym fartuchu i wypisywanie recept. Jednak polskie realia sprzeczają się z przedstawianym w reklamach idealistycznym obrazem pracy lekarza.
- Spot został dobrze zobrazowany - jesteśmy ludźmi, a nie maszynami. Na co dzień staramy się być najlepszymi specjalistami w swoim fachu i zdrowie chorych jest dla nas priorytetem. Jednak coraz częściej, szczególnie w dobie COVID-19, zdarza się, że chcemy każdemu pacjentowi poświęcić jak najwięcej czasu, jednak ze względu na ograniczenia fizyczne i psychiczne i nie zawsze nam to się udaje. - tłumaczy Michał Poprawa, ordynator Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Tarnowskich Górach, specjalista medycyny ratunkowej i chirurg.
Ordynator dodaje, że często praca miesza się z życiem osobistym. Sam Michał Poprawa mówi nam, że jest 54 godzinę w pracy, a w obecnym szczycie zachorowań, lekarze mają pełne ręce pracy, nie mając chwili, by odpocząć.
Praca to także emocje i idąca za nimi słabość
Praca lekarza nie jest zero-jedynkowa. Oprócz ogromnej wiedzy i doświadczenia niesie ze sobą ona wiele emocji. Czasami ekstremalnie trudny przypadek przewieziony na SOR może wywrócić do góry nogami względny spokój, który panował na oddziale. W najtrudniejszych momentach to właśnie lekarze podejmują ryzykowane decyzje, tylko po to, by uratować życie pacjenta.
Dr Beata Poprawa, ordynator oddziału wewnętrznego II w Tarnowskich Górach wyjaśnia, że lekarze w dobie koronawirusa muszą wkładać wszystkie swoje siły w walkę o zdrowie swoich pacjentów.
- W tej chwili doświadczamy wyjątkowo trudnej sytuacji, ze względu na braki kadrowe ogromne obciążenie pracą w niełatwych warunkach. By być maksymalnie wydajnym nasza praca musi zostać także dobrze zorganizowana, a niestety tak jak zostało przedstawione w spocie, przy takiej ilości pacjentów zaczyna brakować leków, których nie ma w hurtowniach, a czasami zepsuje się w środku dyżuru komputer czy zabraknie papieru do drukarki. - mówi dr Beata Poprawa, ordynatorka i specjalistka chorób wewnętrznych i kardiolog.
Ordynatorka dodaje, że oprócz technicznych trudności, dochodzi jeszcze spektrum emocji, czyli atmosfery, która panuje na oddziale. Pacjenci, którzy przychodzą na SOR, często są naładowani emocjonalnie, a gdy muszą dodatkowo odczekać na swoją kolej lub nie zostanie przydzielone im wolne łóżko - ze względu na jego brak - wylewają swoje frustracje na personel medyczny, w tym często na lekarzy.
- Medycy, na których zostaje odreagowana nadmierna złość i rozżalenie pacjentów mają czasem chwilę kryzysu i zdarza się myśl, aby wyjść ze szpitala i nie wrócić już do niego więcej. Dzieje się tak ze względu na ogromne zmęczenie oraz wypalenie z powodu nadmiaru pracy oraz braku lepszych perspektyw. Często jesteśmy ponad wymiarowo w pracy, ponieważ nie ma kto nas zastąpić. - podkreśla dr Beata Poprawa.
Musisz to wiedzieć
