"Ojciec chrzestny" w reżyserii Francisa Forda Coppoli, to ekranizacja powieści o tym samym tytule autorstwa Maria Puzo. Film jest uważany za hollywoodzki klasyk, jeden z najbardziej dochodowych filmów wszechczasów. Okazuje się, że kręcenie obrazu o mafii miało trudny początek.
Jak opisuje Matt Birkbeck w książce o sekretach najpotężniejszej rodziny mafijnej w Ameryce, stworzenie "Ojca chrzestnego" wymagało wielu negocjacji i twardych targów z prawdziwymi postaciami, które wiedziały sporo o mafii.
Marlon Brando konsultował swoją rolę z szefem prawdziwej mafii
William „Big Billy” D'Elia, głowa potężnej niegdyś rodziny mafijnej Bufalino i protegowany szefa mafii - Russella Bufalino, miał okazję śledzić akcję filmu zza kulis.
Według jego relacji Williama, późniejszy laureat Oscara Marlon Brando kontaktował się z szefem wielkiej mafii, Russellem Bufalino, na długo przed tym, nim świat zobaczył go w roli Vito Corleone w filmie "Ojciec chrzestny". Aktor słynął ze swojej skrupulatności przy przygotowaniu do roli i potrzebował inspiracji.
Najpierw były to rozmowy telefoniczne, ale później Bufalino miał wielokrotnie rozmawiać z Brando osobiście, czasem gościł nawet na planie filmu. To właśnie od niego Marlon Brando miał nauczyć się charakterystycznej maniery i sposobu mówienia przyciszonym głosem.
Gdyby nie szef mafii, "Ojciec chrzestny" by nie powstał?
Co ciekawe, to właśnie Russell Bufalino odegrał dużą rolę w załagodzeniu konfliktu pomiędzy producentami filmu a, stworzoną przez mafijną rodzinę Colombo, Włosko-Amerykańską Ligą Praw Obywatelskich, której celem była obrona praw Amerykanów pochodzenia włoskiego, rzekomo niesłusznie podejrzewanych przez władze amerykańskie o przynależność do zorganizowanej przestępczości.
Liga przez wiele miesięcy blokowała zdjęcia do filmu, twierdząc, że przedstawia on włoskich Amerykanów w negatywnym świetle. Wielu twierdzi, że gdyby nie szef rodziny Bufalino i jego negocjacje, ten film w ogóle by nie powstał.

rs