"Kosciuszko", "dzień dobry" i "dziękuję" - to pierwsze słowa oficjalnie wypowiedziane po polsku przez nową ambasador Stanów Zjednoczonych w Warszawie. Podczas swego pierwszego oficjalnego wystąpienia przed przedstawicielami mediów i think tanków Georgette Mosbacher nakreśliła wizję swej kadencji jako ambasadora oraz wielkiej wiary w rozwój Polski w sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi.
Mówiła, że będzie wspierać współpracę biznesową i inwestycje amerykańskie w Polsce. Przypomniała, że firmy amerykańskie od upadku komunizmu zainwestowały w Polsce ponad 40 mld dolarów, a obecnie oba kraje nawiązały współpracę energetyczną.
- Ameryka już eksportuje gaz LNG do Polski. Musimy mieć świadomość, że Polska może stać się węzłem energetycznym w tym regionie. Może się uniezależnić do rosyjskiej ropy i gazu, bo wiemy, że Rosja wykorzystuje to jako broń. Polska podejmuje działania, by nigdy więcej nie być na łasce Rosji - mówiła Mosbacher. - Celem mojej misji jest sprawienie, żeby Ameryka zrobiła wszystko co możliwe, by pomóc Polsce stać się w pełni niezależnym energetycznie krajem - dodała.
Nowa ambasador przypomniała sojusz wartości i broni pomiędzy Polakami i Amerykanami, trwający od stuleci. Mówiła, że niegdyś Tadeusz Kościuszko stał ramię w ramię z George'm Waszyngtonem, a dziś polscy żołnierze stoją ramię w ramię z amerykańskimi w Afganistanie i na wschodniej flance NATO.
- Przedwczoraj byłam w Poznaniu, by spotkać się z amerykańskimi żołnierzami i chce powiedzieć bardzo osobiście: wysłaliśmy wam najlepszych jakich ma Ameryka, a stoją oni ramię w ramię z najlepszymi jakich ma Polska - mówiła Georgette Mosbacher.
Dodała, że sama chciała, by zostać ambasadorem właśnie w Warszawie, gdyż uważa, że Polska już wkrótce dołączy do najsilniejszych państw Europy i obok Niemiec i Francji stanie się jej główną siłą napędową. - Ja chcę uczestniczyć w tej historii, być jej częścią - stwierdziła ambasador.
W emocjonalnym przemówieniu poruszyła też akcenty osobiste. - Jestem żywym, chodzącym przykładem spełnienia się "amerykańskiego snu" - mówiła. Przypomniała, że jej matka owdowiała w wieku 27 lat i musiała wrócić do pracy. Ona sama, jako 7-letnia wówczas dziewczynka zaczęła się opiekować trójką młodszego rodzeństwa. Kiedy więc 6 września złożyła listy uwierzytelnialniające na ręce prezdyenta RP Andrzeja Dudy czuła, że to najbardziej doniosły dzień w jej życiu. - Nigdy nie czułam się tak dumna - mówiła.
Mosbacher spróbowała też wypowiedzieć kilka słów po polsku. Poczynając od wymówienia - z trudem - nazwiska Tadeusza Kościuszki. - W dzieciństwie często chodziliśmy do parku, w którym był pomnik Kościuszki. Mówiliśmy na niego "Kaskieszko", więc dla mnie Kościuszko to zawsze był "Kaskieszko" - opowiadała.
Georgette Mosbacher powiedziała, że pragnie w swojej pracy korzystać z wzorów, jakie zostawił pierwszy ambasador USA w Polsce po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku, Hugh S. Gibson, który starał się działać na rzecz łączenia różnych środowisk. W trakcie spotkania zaprezentowano książkę poświęconą Gibsonowi "Amerykanin w Warszawie", która właśnie ukazała się nakładem wydawnictwa Znak.
- Cenię konstruktywne dyskusje. Mam w domu okrągły stół, przy którym się spotykają różne osoby i każda czuje się równa - mówiła, odwołując sie do idei Gibsona.
Georgette Mosbacher jest 28 ambasadorem USA w Polsce i pierwszą kobietą na tym stanowisku.