Właściciel zakładów mięsnych był zapalonym myśliwym. Polował nie tylko w Polsce, ale też za granicą. Przedsiębiorca zmarł, a firma znalazła się w stanie upadłości.
Majątkiem zakładu zarządza syndyk. Wyprzedając go chciał się pozbyć także myśliwskich trofeów. W kolekcji jest ich ponad 90, a wśród nich m.in.: wilki, lwy, żyrafa, zebra, gepard, tygrys, piżmowół. W sumie okazy są warte blisko 170 tys. zł. Części eksponatów nie można sprzedać. Powód? Nie posiadają wymaganych prawem dokumentów legalizacyjnych. Jest to tym bardziej istotne, że niektóre z nich są objęte ograniczeniami na mocy tzw. konwencji CITES, która reguluje kwestie handlu czy transportu zagrożonych gatunków zwierząt.
Śledztwo w tej sprawie wszczęła Prokuratura Rejonowa w Lublinie.
- Chodzi o naruszenie przepisów prawa Unii Europejskiej w zakresie ochrony dziko żyjących zwierząt i obrotu nimi - tłumaczy Dorota Kawa, zastępca prokuratora rejonowego w Lublinie.
Śledczy sprawdzają, jak zwierzęta dotarły do Polski i czy mają lub miały ważne zezwolenia przywozowe. Spreparowane zwierzęta były dwa lata temu atrakcją Targów "Pasje" organizowanych przez Polski Związek Łowiecki w hali Międzynarodowych Targów Lubelskich. Wstęp na imprezę był płatny.
- Wypożyczaliśmy eksponaty od ich właściciela, który twierdził, że wszystko jest w porządku - tłumaczy Marian Flis, przewodniczący Zarządu Okręgowego PZŁ w Lublinie. - A dokumenty mogły istnieć, ale np. zaginąć. Żyrafy czy słonia nie da się przecież tak łatwo przewieźć przez granicę nie mając odpowiednich pozwoleń - podkreśla Flis.
Syndyk masy upadłości zakładów mięsnych nie chciał rozmawiać z nami o tej sprawie.
Czytaj także:
Sanepid: mięso sprzedawane w Tesco i Leclercu bez dioksyn
W lubelskich sklepach jest mnóstwo przeterminowanej żywności
Nowe zwierzęta w zamojskim zoo (ZDJĘCIA)