- Ta mogiła jest nieodłącznie związana z historią miasta. Lidia jest w sercach i umysłach mieszkańców. Może żyją jeszcze ludzie, którzy pamiętają moją mamę - mówi syn bohaterki. Siergiej Zinowiewicz Nowikow przyjechał z Mińska wraz z rodziną: żoną Tamarą, synem Aleksandrem, jego małżonką Larisą i młodszą siostrą Lidii Wierą Siergiejewną Szeremenko. Rodzinę zaprosili prezydent Legnicy Tadeusz Krzakowski i Stowarzyszenie Tarninów.
Lidia Nowikowa popełniła samobójstwo w 1965 roku, gdy na jaw wyszedł jej romans z polskim oficerem. Na podstawie tej tragicznej historii Waldemar Krzystek nakręcił obsypany nagrodami film "Mała Moskwa". - Ten obraz sprawił, że historia mojej mamy uzyskała międzynarodowy rozgłos - mówi Siergiej Zinowiewicz. - Oglądaliśmy ten film i nam się podobał.
Siergiej Zinowiewicz Nowikow był wzruszony, kiedy kładł kwiaty na grobie swojej mamy. To było chwilę po tym, gdy rodzina oficjalnie ogłosiła, że mogiła Lidii pozostanie na zawsze na legnickiej nekropolii. - To jest pomnik miłości i stosunków, które łączyły nasze narody: polski, rosyjski, białoruski, ukraiński - mówi Siergiej.
Syn Lidii Nowikowej wspomniał, jak przed laty, będąc tutaj, spotkał przy mogile panią Marię, znajomą Lidii. - Może żyją jeszcze ludzie pamiętający moją matkę - zastanawia się Zinowiewicz. - Cieszymy się, że tak serdecznie i ciepło zostaliśmy przyjęci. Siergiej miał 8 lat, gdy ciało jego mamy znaleziono wiszące na apaszce w Lasku Złotoryjskim. O tej tragedii, a zwłaszcza romansie z polskim wojskowym, niewiele się potem w jego domu mówiło. - Jedna z wersji głosiła, że ktoś jej pomógł w tej śmierci - ujawnia syn.
Lidia Nowikowa była żoną radzieckiego lotnika. Po jej śmierci Siergieja i jego brata wychowywała macocha.
- Pisząc scenariusz "Małej Moskwy", nawet nie wiedziałem, że mąż Lidii był lotnikiem - mówi reżyser Waldemar Krzystek. - Znałem tylko ten grób i cmentarz, resztę wymyśliłem. To cenne, że rodzina zgodziła się, by ta mogiła została. Jest fragmentem historii miasta - przekonuje reżyser. A jeszcze niedawno losy grobu nie były pewne. Władze miasta i lokalni pasjonaci historii obawiali się, że rodzina zechce przenieść prochy Lidii. Cała Legnica mówiła o tym, gdy okazało się, że do miasta przyjeżdża Siergiej Zinowiewicz Nowikow, syn Lidii.
Na szczęście tak się nie stało. Grób Lidii od lat jest jednym z najczęściej odwiedzanych miejsc w Legnicy. Zawsze palą się tam znicze i stoją świeże kwiaty. Jest tak zwłaszcza od czasu premiery filmu. Mogiłę odwiedzają ludzie z całej Polski.
Lidia Nowikowa miała dwóch synów. Młodszy z nich, Siergiej Zinowiewicz, mieszka w Mińsku. "Myśleliśmy o ekshumacji" - pisał pod koniec minionego roku w liście do prezydenta miasta Tadeusza Krzakowskiego. "Ale gdy przeczytaliśmy o pielgrzymowaniu legniczan na grób mamy, dopadły nas rozterki" - przyznał. Zinowiewicz opowiedział wstrząsającą historię Wojciechowi Konduszy. 8 października 1965 roku ośmioletni wówczas chłopiec wracał przez park do domu. - Spotkał się tutaj z mamą - opowiada Kondusza. - Lidia powiedziała mu, żeby szedł do domu, a ona też zaraz wróci.
Nie wróciła. Chłopcy zbierający grzyby znaleźli jej ciało w Lasku Złotoryjskim. Wisiało na konarze drzewa. Lidia była ubrana w czarną spódniczkę i czarną bluzkę z krótkim rękawem. Powiesiła się na apaszce. Ptaki podziobały jej twarz.
Więcej przeczytasz w weekendowym wydaniu dziennika "Polska" lub na prasa24.pl