Groby zbliżają. To czas wspólnej modlitwy i rodzinnych spotkań. Jak dobrze przeżyć te dni?

O tym, jak dobrze przeżyć Dzień Wszystkich Świętych i Zaduszki rozmawiamy z ks. Waldemarem Kostrzewskim na cmentarzu komunalnym przy ul. Wrocławskiej w Zielonej Górze
O tym, jak dobrze przeżyć Dzień Wszystkich Świętych i Zaduszki rozmawiamy z ks. Waldemarem Kostrzewskim na cmentarzu komunalnym przy ul. Wrocławskiej w Zielonej Górze Mariusz Kapała
Choć miejsce do rozmowy z ks. Waldemarem Kostrzewskim o Dniu Wszystkich Świętych, Zaduszkach i Halloween wybraliśmy na cmentarzu w Zielonej Górze przypadkowo, to stanęliśmy przy grobach, na których pod krzyżem, obok zniczy były ceramiczne dynie i białe figurki duchów albo aniołów. Na różne sposoby oswajamy śmierć.

Czy katolik może pogodzić Halloween i Dzień Wszystkich Świętych?
Te dwa święta są bardzo różne i ich źródła są różne. Dla nas chrześcijan Dzień Wszystkich Świętych to wydarzenie religijne, a te związane z Halloween, to jakaś forma zabawy, pogańskiego zwyczaju. Dla nas ten pierwszy jest ważniejszy, bo bardziej dotyczy naszego życia. Nie jest formą zabawy, wprost przeciwnie – czasem refleksji i zastanowienia się nad tymi, którzy odchodzą, choć jednocześnie czujemy, że obi są z nami. Nie są to jakieś duchy nie wiadomo skąd, czy jakieś zjawy, które nie wiadomo skąd przychodzą. Jako chrześcijanie mamy pewność, że nasi bliscy są w niebie i dlatego przychodzimy na groby, żeby się wspólnie za nich modlić.

Ale jednocześnie księża zapraszają na Bale Wszystkich Świętych i to są radosne święta dla dzieci, a przecież Halloween też ma być radosne.
Oba wydarzenia mają trochę inne znaczenie. Stwory na Halloween mają nas przerażać, a Bale Wszystkich Świętych – uczyć radości ze spotkania z Bogiem. Wszyscy jesteśmy powołani do świętości. Podczas takich balów poznajemy życiorysy świętych, ich drogę do świętości, po to by starać się iść taką drogą. Ważne, żeby bal nie był tylko zabawą, która nie ma nic wspólnego z życiem.

Czy święci, to nie jest odpowiedź na słowiańskie bóstwa, czy bogów znanych z mitów rzymskich czy greckich?
I w tym przypadku mamy inne źródła. Poprzez postaci z mitologii, ludzie próbowali wyjaśniać świat, ale nie był to sposób prawdziwy. Ludzie tylko tak sobie wyobrażali otaczającą rzeczywistość. Co do bogów rzymskich czy greckich, jest charakterystyczna, łącząca ich sprawa. Były to osoby niedostępne, dalekie. A nasi święci to prawdziwe postaci, które znamy z historii. Wielu ma to szczęście znać kogoś świętego, np. św. Jana Pawła II. To jest ważne, żeby wiedzieć, czyim dany święty jest patronem i dlaczego tak jest. Św. Krzysztof jest patronem kierowców, bo tak zrealizował swoją świętość, przeniósł Pana Jezusa. Każdy święty ma swoją drogę do świętości. Kiedy młodzi ludzie wybierają imię na bierzmowanie, staram się dawać im wskazówki, aby poznali bliżej danego świętego. Czasem, kiedy pytam przed chrztem, dlaczego rodzice wybrali takie, a nie inne imię dla swojego dziecka, najczęściej odpowiadają: „bo nam się takie podoba”. Jako duszpasterze zachęcamy, żeby było w tym coś więcej. Warto poznać tych świętych, zgłębić ich życiorys i odnajdywać swoją drogę.
Często ludzie zarzucają kult relikwii. Śmieją się, że człowiek modli się do kości że wystawione są włosy. Ale w tym kontekście relikwie pokazują, że ten święty był człowiekiem z krwi i kości, że tą świętość osiągnął tak, jak my możemy. Też miał trudności w swoim życiu. Nie chodził w obłokach. To nie jest tak, że święty się rodzi i nie ma żadnych problemów. Nie jest bezgrzeszny. Nieraz nam się wydaje, że święty, to żadnego grzechu nie miał. Nie, świętość to nie jest bezgrzeszność. Polega na tym, że jestem blisko Boga, mam swoje upadki, ale nie zniechęcam się, nie poddaję, jestem w stanie łaski uświęcającej. Jest wielu anonimowych świętych. Czasem, ktoś mówi, że dla niego jego babcia była święta i nie chodzi o to, że modliła się cały dzień, ale była życzliwa, dobra, poświęcała się dla rodziny w trudnej rzeczywistości. Niebezpieczeństwo jest w tym, kiedy postaci z literatury chcemy przenieść na nasze życie. A tak się nie da. One są tylko wymysłem człowieka.

Jak dobrze przeżyć Dzień Wszystkich Świętych?
Dobrze, że to święto w naszej kulturze wciąż dominuje. Przyjeżdżają bliscy z różnych zakątków Polski i spoza kraju. Bardzo często na cmentarzu jest msza święta. Jako duszpasterze, zachęcamy, aby pójść do spowiedzi świętej. Zauważamy, że święto mocno przeżywane jest przez tych, którzy po raz pierwszy spędzają je bez kogoś z bliskich. Potem będzie pierwsza wigilia bez tej osoby. To są mocne doświadczenia. Ważne są skupienie i modlitwa, ale też radość. Bo mimo naszego smutku, wierzymy jako chrześcijanie, że spotkamy się ze zmarłymi.
Nie można też zapomnieć o wątku rodzinnym tego święta. Spotykamy się z rodziną. Warto zaprosić i ugościć siebie nawzajem. Groby zbliżają. Czasem raz, czy dwa razy w roku się widzimy. Ktoś przyjeżdża, warto wspólnie pomodlić się na cmentarzu, ale też potem porozmawiać, powspominać zmarłych. Też są ważne ludzkie przeżycia. W naszej tradycji jest coś pięknego, że ludzie przyjeżdżają. Mimo trudnej pogody, zimna, jednak są.

Często 1 listopada jesteśmy na jednym czy dwóch cmentarzach, a w Dzień Zaduszny na innych. Czy ta modlitwa jest taka samo ważna w oba dni?
Trzeba rozróżnić uroczystość wszystkich świętych i Dzień Zaduszny. Pierwszego listopada wspominamy wszystkich świętych, czyli tych, którzy już osiągnęli niebo. To radosny czas. Ksiądz odprawia mszę świętą w ornacie białym, nie fioletowym, nie pogrzebowym. Drugi listopada to dzień, w którym wspominamy wszystkich zmarłych. Nigdy nie mamy pewności, kto już został zbawiony. Piękne jest, kiedy cała rodzina przychodzi w rocznicę śmierci do kościoła i modlą się razem podczas mszy. Ludzie szukają pocieszenia w kościele. Gdzie mamy tego pocieszenia szukać? Z rodziną trzeba powspominać zmarłego, ale na tych rozmowach się kończy, a ludzie chcą czegoś więcej, przeżycia duchowego.
Nieraz człowiek myśli, jak to będzie, jak ja odejdę, czy o mnie będzie ktoś pamiętał, czy zamówi mszę świętą za mnie, czy będzie mnie wspominał. Dla rodziny też jest ważna ta integracja w rocznicę śmierci. 2 listopada to jest ważny dzień na taką modlitwę. Potem przez cały listopad modlimy się na wypominkach. Ważna jest chwila wypisania imion bliskich. To jest miłe, że ktoś usiądzie, przypomni sobie o różnych osobach z rodziny. Dzieci mogą zapytać, kto to był. Można nawiązać rozmowę. To piękne, że nie zapominamy o swoich przodkach. Dali nam życie. Bez naszych rodziców nie byłoby nas na świecie. Największa wdzięczność należy się naszym przodkom. Dzięki nim są nasze rodziny. Trzeba o nich pamiętać. Listopad jest takim czasem pamięci.

Wystarczy zapalić znicz? Może być tani?
Nieraz imię i nazwisko są zasłonięte, bo jest tyle zniczy. Ale ważne, żeby za każdym z tych światełek szła modlitwa. Procedura jest taka, że najpierw się modlimy, choćby krótko, np. „Wieczny odpoczynek”, jedno zdanie, i dopiero wtedy kładziemy znicz. To wtedy ma pełne znaczenie. Co ten ogień oznacza, kwiaty? Modlitwę właśnie. Wracamy do domu, a symbole naszej pamięci tam zostają.

Ks. Waldemar Kostrzewski jest wikariuszem w parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Żarach

Czytaj też:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Edukacja

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl