Owczarki niemieckie trzymane w klatkach pełnych odchodów, z których najprawdopodobniej nie wychodziły. W miskach psów widać było pióra padniętych gołębi, którymi zwierzęta były karmione. Zgniła padlina, spełniająca rolę karmy, w której żyją tysiące karaluchów. Tak wygląda hodowla owczarków w Wilkanowie pod Zieloną Górą.
W czwartek, 27 lipca, na teren jednej z posesji w Wilkanowie pod Zieloną Górą weszli inspektorzy Biura Ochrony Zwierząt w Zielonej Górze, zielonogórscy policjanci i sanepid. Powód - pseudo hodowla owczarków niemieckich. To, co zobaczyli, dosłownie ciężko opowiedzieć. Męki psów nie da się opisać
Psy żyły w małych klatkach, z których najprawdopodobniej wcale nie wychodziły. Owczarki brodziły we własnych odchodach. W jednej z klatek było 40 cm odchodów. Dookoła unosił się duszący fetor. Wszędzie był ogromny bród. Ciężko było tam stać bez maski. – Trudno wręcz określić dramatyczne warunki, w jakich musiały żyć te psiaki – podkreśla Izabela Kwiatkowska, szef Biura Ochrony Zwierząt w Zielonej Górze.
W klatkach stały miski na pokarm. Nie było w nich jednak karmy, za to wystawały resztki gołębich piór. Po chwili, w wielkim dole, policjanci dostrzegli setki martwych ptaków. To nimi właściciel karmił swoje psy. W wyłączonej zamrażarce inspektorzy znaleźli zgniłe mięso, po którym chodziły tysiące karaluchów. To również była psia karma. Zgniłe mięsne odpadki leżały też w plastikowych beczkach. W niektórych kojcach nawet nie było misek, tylko garnki.
Psy w swoich miskach miały wodę tak starą i brudną, że była biała i gęsta. Nie było mowy o świeżej wodzie. Zwierzęta cierpiały katusze.
Psy były zaniedbane. Jedna z suk stojących w klatce nie miała uszu. Zostały najprawdopodobniej odgryzione. Była eksploatowana na okrągło. Miała tylko się szczenić. Czteromiesięczny szczeniak żył w klatce bez podestu. Stał na kratkach. Załatwiał się pod siebie i czekał na klienta. W misce miał zepsute jedzenie.
Wszystkie zwierzęta chowały się przed ludźmi. Nie chciały podejść. Uciekały. Nie miały żadnej opieki weterynarza.
- Odebraliśmy 10 psów z pseudo hodowli – mówi I. Kwiatkowska. Zwierzaki trafiły w dobre ręce do schroniska i pod zastępczą opiekę. Dzięki temu już nie cierpią.
Właściciel hodowli nie widzi niczego złego w warunkach, jakie zapewnił psom. Był wyraźnie zmieszany i nie chciał rozmawiać na temat zwierząt. Zapewniał, że jego zdaniem, mają doskonałe warunki. Dziwił się wizycie inspektorów BOZ i policji. Hodowla była zamaskowana, tak aby nie było jej widać z ulicy i chodnika.
Niestety, takie hodowle funkcjonują, ponieważ jest popyt na psy. Owczarki bez rodowodu kosztują od około 800 do 1 tys. zł. Zarobek jest tak intratny, że nieuczciwi właściciele pseudo hodowli liczą tylko na zysk. Za nic mają dobro zwierząt, które czasami latami cierpią w milczeniu.