Pożar na lotnisku Haneda rozpoczął się w chwili, kiedy maszyna Japan Airlines zderzyła się z samolotem straży przybrzeżnej. Wszystkich 367 pasażerów i 12 członków załogi znajdujących się na pokładzie A350 ewakuowano.
Zginęło jednak pięć osób w samolocie Japońskiej Straży Przybrzeżnej, który udawał się z misją ratowniczą. Kapitan jest w stanie krytycznym.
Gigant stanął w płomieniach
Zdjęcia telewizyjne uchwyciły moment, na którym pasażerowie i pracownicy lotniska patrzyli z przerażeniem, jak z A350 wydobywają się płomienie, które szybko opanowały większość maszyny.
Jeden z pasażerów uchwycił horror panujący we wnętrzu samolotu, gdy całą kabinę opanował dym. Ludzi zakrywali twarze rękami lub maskami, słychać było krzyki.
Nagle zrobiło się ciemno
- Nagle zrobiło się ciemno, nie było czym oddychać, krzyczeli – mówił szwedzkiej gazecie Aftonbladet 17-letni Szwed Anton Deibe, jeden z pasażerów.
Anton podróżował z siostrą Ellą, matką Kristin i ojcem Jonaszem. - Dym szczypał jak cholera. Nie mieliśmy pojęcia, dokąd uciekać. Panował totalny chaos - dodał.
Rzuciliśmy się na podłogę
Tata Jonas dodał: Minęło kilka minut, gdy cała kabina wypełniła się dymem. Rzuciliśmy się na podłogę. Potem otworzyły się drzwi awaryjne i rzuciliśmy się w ich kierunku.
Rodzina mówi, że wciąż jest w szoku, bo wydaje się im, że to co się stało, było nierealne.
- Byliśmy świadkami cudu – skomentował Sky News były pilot komercyjny Roger Whitefield.
Sposób, w jaki wyciągnięto wszystkich pasażerów, jest nie do uwierzenia.
Wyjaśnił, że zdjęcia dymu wydobywającego się z tylnych drzwi oznaczało, że widoczność w samolocie musiała być zerowa – dodał Whitefield.
Źródło: Sky News
