Czytaj także:
ZOBACZ:
Czytaj też:
Decyzja o pikietach we wtorek
- W jednym ze sklepów kierownik rejonu kazał pracownicy zadzwonić w nocy po męża, żeby rozkręcał z nią regały, bo brakowało pracowników - opowiada Anna, pracownica Biedronki. - Na zmianie powinno być pięć osób, a często bywa, że są dwie plus kierownik. Trzeba obstawić kasę, wypiekać chleb, latem kroić arbuza, pilnować porządku w sklepie. Jak przychodzi sanepid i wystawia karę, to płaci ją pracownik - dodaje.
Anna pracuje w jednej z poznańskich Biedronek od blisko 20 lat. Teraz jest zastępcą kierownika i dalej awansować nie zamierza. Jej zdaniem wyżej idą tylko ci, którzy potrafią gnębić podwładnych. Dodaje, że horror sprzed dziesięciu lat powraca.
Zobacz także: Związkowcy Lidla protestują - "polska pensja jest zawsze niższa"
- Pracownicy płaczą po kątach, bo nie wytrzymują takiego obciążenia - mówi Anna. - Zasady BHP są notorycznie łamane. Gdy brakowało osób do noszenia kartonów, usłyszeliśmy, że mamy nosić banany w kiściach - wspomina.
Pracownicy Biedronki skarżą się na pracę ponad siły. Bywa, że na zmianie są dwie zamiast pięciu osób.
Związki zawodowe próbują interweniować w sprawie trudnych warunków, ale zdaniem Jacka Siekierskiego z WZZ "Sierpień 80" problemem jest chęć osiągania maksymalnego zysku najniższym kosztem.
- Obsady pracowników na sklepach są za małe, a procedur jest coraz więcej - mówi związkowiec. - Pracownik wie, że w każdej chwili może ich odwiedzić tzw. paragoniarz (podstawiona osoba sprawdzająca wydawanie paragonu - red.) lub tajemniczy klient.
Sprawdź również: Mieszkańcy protestują przeciwko budowie Biedronki [ZDJĘCIA]
Podkreśla też, że wystarczą trzy nagany, aby stracić pracę.
- Naganę można dostać za wszystko: od niewyłożonego towaru po subiektywnie oceniany bałagan - mówi J. Siekierski.
- Odchodzi się potem z wpisem "Brak zaufania do pracownika" albo "pracownik niereformowalny" - dodaje Anna.
Sprawą trudnych warunków pracy zajmuje się też NSSZ Solidarność.
- Grafiki zmieniają się nawet 40-60 razy w miesiącu, więc pracownicy nie mogą zaplanować życia prywatnego. Brakuje etatów, pracownicy są przeciążeni do tego stopnia, że boją się iść na piętnastominutowe przerwy - relacjonuje Piotr Adamczak, przewodniczący "Solidarności" w Biedronce. I dodaje: - Pracownicy mają umowy na miasta, więc zdarza się, że ktoś, kto pracuje np. na Ratajach, a następnego dnia rano musi stawić się na Piątkowie.
Firma Jeronimo Martins, właściciel sieci Biedronka, stworzyła stanowisko dyrektora do spraw pracowniczych, który co kwartał spotyka się z przedstawicielami zatrudnionych, jednak zdaniem związkowców, te spotkania nie przynoszą żadnej poprawy.
- Na kilkadziesiąt zgłoszonych spraw, poprawiane są te o najmniejszej wadze - mówi Jacek Siekierski. I zapowiada: - Wysłaliśmy do zarządu trzecie pismo. Jeśli do poniedziałku, 15 września nie otrzymamy odpowiedzi, zaczniemy organizować pikiety przed sklepami.
Od blisko roku protestują też pracownicy sieci Lidl. Zarówno w przypadku Biedronki, jak i Lidla związkowcy podkreślają, że niemiecki pracodawca lepiej traktuje swoich rodaków.
Związkowcom z Biedronki kończy się cierpliwość. W poniedziałek mogą odbyć się pierwsze pikiety pod sklepami
Zdaniem Mariusza Piotrowskiego, doktora prawa gospodarczego i prawa konsumenckiego na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu, takie podejście wynika z rachunku ekonomicznego.
- To oczywiste, że wiele firm lokuje swoje oddziały w Polsce, ze względu na oszczędności. Jeżeli chcą oszczędzać bardziej, a ceną produktu nie można już manipulować, to szuka się cięć w innych miejscach - uważa. - Wiele koncernów tworzy Europejskie Rady Zakładowe. Pracownicy różnych krajów spotykają się raz w roku i wymieniają doświadczeniami.
Decyzje i opinie członków Europejskiej Rady Zakładowej nie są jednak w żaden sposób wiążące.
Walka Bożeny Łopackiej
Symbolem walki o prawa pracownicze jest Bożena Łopacka, która była kierowniczką sklepu Biedronka w Elblągu. Z pracy odeszła w 2002 roku, po sześciu latach. Przez kilka miesięcy nie wychodziła z domu. W końcu poszła do sądu pracy z pozwem za niezapłacone nadgodziny. Sprawę wygrała dopiero w 2007 roku. Spółka miała jej wypłacić 26 tys. zł zaległego wynagrodzenia.
W 2012 r. powstał film "Dzień Kobiet", który do złudzenia przypomina historię walki Bożeny Łopackiej z siecią Biedronka. Łopacka podkreśla jednak, że chociaż wiele faktów się zgadza, film nie był z nią konsultowany.
