Spis treści
Izabeli szukali policjanci, strażacy, ratownicy wodni i wolontariusze
Przypomnijmy: 35-letnia Izabela jechała samochodem do Wrocławia, gdzie miała odebrać ze szpitala swojego ojca, a następnie wrócić do Bolesławca. 9 sierpnia (piątek) wieczorem zadzwoniła, że zepsuł jej się samochód. Kobieta nie zadzwoniła po pomoc drogową. Powiedziawszy, że idzie szukać pomocy, rozpłynęła się w powietrzu.
Poszukiwania trwały 11 dni i obejmowały obszary przy miejscowościach Lubiatów i Kwiatów na Dolnym Śląsku. Policjanci prowadzili również działania pod Legnicą i w samym Bolesławcu. Blokowali autostradę A4, przesłuchiwali potencjalnych świadków, przeglądali monitoringi. Służby wykorzystały łodzie, psy tropiące, drony, w gotowości był nawet samolot. Nie brakowało też oddolnych inicjatyw. W akcję zaangażowali się członkowie wspólnoty Świadków Jehowy, do której należała Izabela P. i jej mąż. Co się działo w tym czasie z zaginioną?
20 sierpnia kobieta pojawiła się pod domem znajomych, skąd została zabrana do szpitala. Jak mówił "Gazecie Wrocławskiej" dyrektor głogowskiej placówki Kamil Barczyk, została wypuszczona jeszcze tego samego dnia w stanie "dobrym". Na jej ciele nie było żadnych śladów przemocy. Fizycznie czuła się dobrze.
Izabela P. odnalazła się. Złożyła zeznania w prokuraturze
Sprawa zaginionej Izabeli P. jest kontynuowana w prokuraturze. W środę (21 sierpnia), z uwagi na stan zdrowia kobiety, nie można było jej przesłuchać. Nastąpiło to w czwartek (22 sierpnia).
- Prokurator przesłuchał w charakterze świadka Izabelę P., która w złożonych zeznaniach podała, co się z nią działo w okresie od 9 sierpnia do 20 sierpnia 2024 roku. Z treści jej zeznań wynika, że w tym czasie nie była pozbawiona wolności, z nikim się nie kontaktowała oraz nikt nie udzielał jej pomocy - mówi nam prok. Ewa Węglarowicz-Makowska z Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze.
Śledztwo będzie jednak kontynuowane.
Zobacz też:
Internauci grzmią: Kto zapłaci za akcję służb?
W internecie zawrzało. Jedni krytykują kobietę za niepowiadomienie rodziny i zniknięcie na 11 dni. To oni najczęściej pytają, jakie koszty poniosły służby biorące udział w poszukiwaniach 35-latki. Internauci po drugiej stronie odpowiadają, że nie możemy zaniechać poszukiwania zaginionych w obawie przed kosztami. Jako przykład podają turystów w górach, którym nie każe się płacić za wysłany helikopter GOPR-u.
- Żałosne, postawiła na nogi wszystkie służby, obciążyć ją za to kosztami - pisze w sekcji komentarzy "Gazety Wrocławskiej" pani Katarzyna.
- A co powiecie, jak ludzie bezmyślnie lezą w góry pomimo że pogoda nie sprzyja i są ostrzeżenia a potem trzeba ratowników wysłać i helikopter. Jakoś nikt nie każe im płacić, a tu czepiacie się kobiety, być może w depresji lub chorej, nękanej przez współbraci. Podli mali ludzie opamiętajcie się - pyta pani Alina pod postem portalu Goniec.pl (pisownia oryginalna).
- Jakby tak każdy znikał i pukał po 11 dniach jakby nigdy nic, to by brakło policji i wojska. Miejmy nadzieję, że powód był poważny. W przeciwnym razie, ja jutro znikam na autostradzie i szukajcie mnie. Zastukam może do kogoś za jakiś czas - ironizuje pan Grzegorz.
Jak tłumaczy nam jeleniogórska prokuratura, osoba celowo organizująca ucieczkę, może podlegać pod art. 66 kodeksu wykroczeń.
66. artykuł to tzw. "wywołanie fałszywego alarmu".
"Kto: chcąc wywołać niepotrzebną czynność, fałszywą informacją lub w inny sposób wprowadza w błąd instytucję użyteczności publicznej albo organ ochrony bezpieczeństwa, porządku publicznego lub zdrowia, umyślnie, bez uzasadnionej przyczyny, blokuje telefoniczny numer alarmowy, utrudniając prawidłowe funkcjonowanie centrum powiadamiania ratunkowego, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny do 1500 zł. Jeżeli wykroczenie spowodowało niepotrzebną czynność, można orzec nawiązkę do wysokości 1000 złotych." - brzmi art. 66 KW.
Gdy takiej osobie udowodni się celowość, to w przypadku skazania przez sąd można zobligować ją do poniesienia wszystkich kosztów. Przypadek Izabli P. jest inny.
- Można tego uniknąć i jest to zgodne z zarządzeniem Komendanta Głównego Policji. Wystarczy, że osoba, która wie, że zgłoszono jej zaginięcie, sama zgłosi się na policję i złoży pisemne oświadczenie. Musi zjawić się na komendę, wylegitymować się i wypełnić wzór oświadczenia - wyjaśnia Ewa Węglarowicz-Makowska z Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze.
W oświadczeniu osoby, która zerwała kontakty z rodziną i jest poszukiwana, należy zawrzeć:
- deklarację, że osoba nie jest zagrożona, nic jej nie dolega i nie potrzebuje pomocy ze strony policji.
- oświadczenie o zerwaniu kontaktów z rodziną kluczową formułą: "Ze względów osobistych, świadomie zerwałem/łam kontakty z osobą/bami mnie poszukującymi i nie chcę ich utrzymywać".
- dane osobowe
- podkreślenie, że miejsce pobytu i numer telefonu mogą być wykorzystane wyłącznie przez policję lub sąd.
- Pani Izabela w tym postępowaniu jest pokrzywdzoną i świadkiem. W innym charakterze na pewno nie będzie występowała - dodaje nasza rozmówczyni.
Zobacz też:
