Od kilku miesięcy Cichocki wraz z ministrem obrony narodowej Tomaszem Siemoniakiem opracowywali nową koncepcję działania służb. Jak podała kancelaria premiera, podczas posiedzenia kolegium ds. służb specjalnych w kancelarii premiera: "Kolegium wyraziło pozytywną opinię na temat projektów planów służb specjalnych na 2013 r.". I jak podano oficjalnie, dymisja szefa ABW Krzysztofa Bondaryka była spowodowana tym, że nie odpowiada mu nowa koncepcja. Nie od dziś jednak wiadomo, że Cichocki jest jednym z najbardziej zaufanych ludzi premiera. Niektórzy nawet określali go mianem superpremiera, kiedy 22 stycznia 2008 r. objął stanowisko sekretarza Kolegium ds. Służb Specjalnych przy Radzie Ministrów. Mimo to dla wielu było niespodzianką, kiedy premier powierzył mu 18 listopada tekę ministra tak trudnego resortu, jakim jest MSW. Zaskoczenia nie kryli również ludzie ze służb, dla których Cichocki nie ma żadnego doświadczenia w kierowaniu resortem. - W kuluarach mówiło się wówczas, że Cichocki, który nie jest politykiem i nie ma żadnego zaplecza politycznego, może być łatwo sterowalny przez premiera albo tych, którzy mu na to stanowisko sugerowali Cichockiego - mówił wtedy w rozmowie z "Polską" jeden z polityków prawicy. Jeden z polityków Platformy widzi kilka przyczyn w tym, że to Cichockiemu premier powierzył tak odpowiedzialne zadanie. - Po pierwsze, jest otrzaskany w służbach specjalnych. Ośrodek Studiów Wschodnich, w którym pracował, zanim został koordynatorem do spraw służb w rządzie, to w rzeczywistości coś jak quasi-wywiad, polityczna instytucja wykonująca dla państwa dobrą robotę przy zbieraniu informacji - mówi. Inny nasz rozmówca dodaje: - Jeśli ktoś pracuje w Ośrodku Studiów Wschodnich, o służbach wie dużo, bo też Ośrodek ze służbami ściśle współpracuje.
OSW powstał w 1990 r., aby monitorować sytuację w Europie Wschodniej, na Bałkanach i w Azji Wschodniej. Cichocki trafił tam jeszcze jako student socjologii na Wydziale Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Zdolnemu studentowi pracę zaproponował dyrektor Marek Karp. Zresztą trafiało tam wielu studentów, przyszłych analityków i dziennikarzy. Przyszły minister zajmował się głównie analizami sytuacji politycznej, społecznej i ekonomicznej na obszarze byłego Związku Radzieckiego, między innymi w państwach Kaukazu i Azji Centralnej. Szybko wspinał się też po szczeblach kariery. Kierował Zespołem ds. Kaukazu i Azji Centralnej oraz Działem Ukrainy, Białorusi i Krajów Bałtyckich. Wtedy poznał go Janusz Zemke, były wiceminister MON. Był zachwycony analizami, jakie Cichocki przygotowywał. - Bardzo solidne, dobrze zrobione - wspominał w rozmowie z "Polską" Janusz Zemke. Podobne opinie wyrażali inni politycy, którzy mieli okazję zapoznać się z analizami, które przygotowywał Cichocki: - To były dokumenty najwyższej klasy, przygotowane starannie i fachowo. Widać było, że autor zna się na rzeczy. W 2004 r., po śmierci Marka Karpa, to Cichocki obejmuje stanowisko szefa OSW. Od razu też zabrał się do jego reformowania. Zorganizował nowy dział - niemiecki, zmienił sposób działania wydawnictw. Stamtąd trafił do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, obejmując stanowisko sekretarza stanu zajmującego się służbami specjalnymi.
To był czas, kiedy wokół służb było głośno i gorąco. W mediach zrobił się szum, praca pisała o służbach w kontekście skandali.
Cichockiemu ludzie służb zawdzięczają, że potrafił wyciszyć wokół nich atmosferę, sprawił, że szum ucichł. Dla naszego rozmówcy z PO kolejnym powodem, dla którego premier wybrał Cichockiego na ministra MSW, jest to, że - jak twierdzi - poprzedni szef MSWiA stał się zgraną postacią. - Miller po katastrofie smoleńskiej robił za zderzak, swoją twarzą firmując jej wyjaśnianie, a i tak główne ataki opozycji były kierowane w jego stronę - mówi poseł PO. I kontynuuje: - Tusk widział, że konieczne jest, aby zastąpił Millera ktoś nowy. A Cichocki był już wciągnięty w tematykę.
O życiu prywatnym ministra spraw wewnętrznych wiadomo niewiele. Posłowie mówią zgodnie: ułożony, grzeczny, kulturalny, cechujący się spokojem. Żonaty, żona zajmuje się ilustrowaniem książek religijnych. Jeden z naszych rozmówców, który z Cichockim styka się od lat, mówił, że to nie jest człowiek, który brylowałby na salonach. Cały czas się kontroluje, waży każde słowo. - Nawet na imprezach nieoficjalnych nie pozwala sobie na chwilę zapomnienia - mówił jego znajomy.
Nie należy jednak zapominać o tym, że dziś Jacek Cichocki jest człowiekiem, który skupia w swoich rękach ogromną władzę: kieruje BOR, policją, strażą graniczną, Państwową Strażą Pożarną, a także nadzoruje Agencję Wywiadu, ABW, CBŚ, CBA, wywiad wojskowy i kontrwywiad. W wywiadzie, którego udzielił "Polsce" w czerwcu ubiegłego roku, pytany, dlaczego został szefem MSW, mówił Dorocie Kowalskiej: "Zadaje pani takie samo pytanie, jakie zadaje wielu moich przyjaciół, także moja żona. Ja naprawę uważam, że mogę zrobić coś dobrego dla państwa polskiego i Polaków w sposób jak najbardziej fachowy. Zapewniam, że nie mam parcia na władzę".
Współpr.: Dorota Kowalska