Jacques Fesch. Czy prawdziwe nawrócenie jest możliwe?

Mireille Cassin
Mireille Cassin, „Mistyk Publiczny nr 1. Jacques Fesch, między cieniem i światłem”, Wydawnictwo: W drodze, Tłumaczenie: Karolina Brykner
Mireille Cassin, „Mistyk Publiczny nr 1. Jacques Fesch, między cieniem i światłem”, Wydawnictwo: W drodze, Tłumaczenie: Karolina Brykner Materiały prasowe
„Mistyk Publiczny nr 1. Jacques Fesch, między cieniem i światłem” Mireille Cassin to niezwykła historia nawrócenia człowieka, który popełnił zbrodnię. W 2011 r. zakończył się diecezjalny etap jego procesu beatyfikacyjnego.

25 lutego 1954 roku na ulicy Vivienne w Paryżu Jacques Fesch, syn bankiera, ogłusza handlarza walutą, aby go okraść. Kilka minut później zostaje rozpoznany przez przechodnia. Rozpoczyna się pościg. Fesch strzela do strażnika i zabija go, poważnie raniąc osobę, która usiłowała uniemożliwić mu ucieczkę. W dzień swych urodzin, 6 kwietnia 1957 roku, po zakończeniu procesu, w którym starli się ze sobą znani adwokaci, słyszy wyrok skazujący go na karę śmierci. Apelacja zostaje odrzucona, a prezydent Republiki odmawia mu ułaskawienia. Pierwszego października 1957 roku zostaje ścięty - prawie trzy i pół roku po dokonaniu zbrodni i prawie sześć miesięcy po zakończeniu procesu. Ma dwadzieścia siedem lat i sześć miesięcy.

Są to fakty znane jego współczesnym, fragmenty historii, które ujrzały światło dzienne. Dotyczyły sprawy określanej jako „zabójstwo policjanta przez bogatego chłopaka”. W trakcie procesu miało miejsce wiele incydentów - niektóre z nich okazały się skandalami - a wyrok i egzekucja zapoczątkowały gorące dyskusje o rodzinie, wychowaniu, zasadności kary śmierci i reintegracji więźniów.

W tym samym czasie w celi Jacques’a Fescha rozwijała się tajemnicza nić dziwnej i zdumiewającej historii, która w niedługim czasie stała się pełna blasku; była to historia jego nawrócenia, które sprawiło, że o świcie 1 października 1957 zanotował w Dzienniku: „Za pięć godzin zobaczę Jezusa. Jak dobry jest Pan! Nie czeka na wieczność, by wynagrodzić swoich wybranych. Pociąga mnie już łagodnie ku sobie, dając mi pokój, który nie jest z tego świata” .

(...) Trzeciego września 1957 roku napisał do przyjaciela, brata Thomasa: „To będzie z pewnością dziwna agonia, a przygotowania do tej krwawej maskarady są straszne”. Siedem dni przed śmiercią zapisał jednak w Dzienniku: „Egzekucja wydaje mi się zwykłą, naturalną formalnością, która nie jest aż taka straszna. Myślę o świętych, których zamęczono, i ta myśl ucisza wszelkie obawy” . Umarł przemieniony, oddając swoje życie: „Niech moja krew, która zostanie przelana, będzie przyjęta przez Boga jako całkowita ofiara (…). Niech każda kropla mojej krwi posłuży do zmazania śmiertelnego grzechu” . Kat André Obrecht zanotował bez emocji w swoim dzienniku egzekucji: „Nie powiedział ani słowa. W chwili, kiedy wchodził do pomieszczenia, poprosił o pozwolenie na objęcie krzyża. Gwałtowna reakcja. Dziesięć sekund (…), prawdę mówiąc, ta sprawa byłaby podobna do innych, gdyby od pięciu miesięcy nie próbowano wszystkiego, aby go ocalić. Telefony do radia i telewizji z prośbą o zwrócenie się do prezydenta Coty’ego”.

CZYTAJ TAKŻE: George Weigel: Jan Paweł II był po prostu normalny. Nie ma lepszego określenia

Dramat, jaki rysuje się w pierwszych zdaniach tego wstępu, przypomina „mroczny western” przysłaniający historię, która zdecydowanie przekracza tę znaną z rubryk z aktualnościami. Wciąż nasuwały się pytania: kim naprawdę jest Jacques Fesch? Czy istnieje wyjaśnienie lub wyjaśnienia popełnionych przez niego przestępstw? Czy zasłużył sobie na karę śmierci? Jak jego nawrócenie wpisuje się w tę ostatnią drogę i jakie są dzisiaj następstwa tego nawrócenia?

Był w złej kondycji fizycznej, jego ciało zaczęło się buntować: „jest mi zimno (…) czuję się zielonkawy…” . Pomimo problemów zdrowotnych, jego postawa pozostała niezachwiana: „spędzam cudowne godziny z głową w raju (…) ufność Bogu mi wystarcza” . Martwił się o bliskich, spotkał się z rodziną w środę 25 września, w czwartek 26 września z zastępcą dyrektora więzienia, który nakłaniał go do zachowania nadziei. Później tego samego dnia widział się z bratem Thomasem, a po rozmowie wrócił „z sercem przepełnionym miłością i wdzięcznością”. W piątek 27 września czuł się lepiej i spędził godzinę w towarzystwie adwokata: „Widziałem moją »dziką panterę«, która nie jest już zresztą wcale dzika” . Do Marinette Polack napisał następujące słowa: „Nie wiem, czy to jutro (…) nie sądzę”. W sobotę wzmocnił się nadzór, a Jacques odczuwał nowe dolegliwości.
Oprócz modlitwy, schronieniem było dla niego pisanie. Dwudziestego ósmego września zanotował w Dzienniku:

Tak samo dzieje się i z odczuwalnymi łaskami, które zmieniają się kolejno z okresami opuszczenia i cierpień (…). Jest zimno, szaro i ciemno na dworze, jak i w mojej duszy .

Później, tego samego dnia napisał:

Jezus staje mi się coraz bliższy, a dusza trwa w pokoju i cichości (…) Zapada wieczór i jestem smutny, smutny… Nadchodzi śmierć, a radość odeszła, chociaż się nie boję (…) Trwam w pokoju, ale w pokoju zmieszanym ze smutkiem (…) jestem przepełniony pokojem i mocą! (…) Jezu, kocham Cię! (…) Jest kwadrans po jedenastej. Czekam… (…) Jak trudno jest umierać!

W poniedziałek 30 września otrzymał od Paula Baudeta notatkę z informacją, że egzekucja została przewidziana na ranek następnego dnia, między godziną 4.00 a 5.00. Jak to możliwe, że list dotarł do celi numer 18, chociaż skazany nie powinien poznać daty egzekucji? Nigdy nie poznamy odpowiedzi!

Ostatnie dni chciał przeżywać zwyczajnie i udawało mu się to, jak potwierdzają świadkowie. Trzydziestego września zanotował w Dzienniku: „Ostatni dzień walki, jutro o tej porze będę w niebie! (…) Niech wola Pana będzie wypełniona we wszystkim! (…) A teraz zachowajmy spokój” . Był w pełni świadomy natury swojego przeżycia duchowego: „Bóg wyświadczył mi ogromną łaskę, zbliżając mnie do siebie”, napisał w ostatnim liście do „mamusi”, Marinette Polack. Był pewien, że „to, co otrzymał, było nieporównywalne z tym, co mu odbiorą”. To samo napisał bratu Thomasowi między 14 a 15 sierpnia:

Mam w sobie spokój, nie jestem nawet odrobinę przejęty. Wydaje mi się, że to, co się wydarzy, jest najnaturalniejszą sprawą z możliwych .

CZYTAJ TAKŻE: George Weigel: Jan Paweł II był po prostu normalny. Nie ma lepszego określenia

André Hirthowi, sąsiadowi z wyższego piętra, którego nigdy nie widział, ale z którym się porozumiewał, przekazał:

Opuszczę was jutro rano (…), trochę się denerwuję, ale jestem ufny, ponieważ siła wewnętrzna, która mnie spala, to miłość (…) Nie smućcie się. Za kilka godzin - jestem tego pewien - będę bardzo szczęśliwy…

Nowina krążyła po więzieniu. Wielu przejętych więźniów nie mogło tej nocy zasnąć, a około czwartej rano usłyszeli stłumione kroki i dźwięk kluczy.

W tych ostatnich godzinach skazany czekał, siedząc przy stole. Poświęcił je modlitwie, pisaniu długich listów i końcowych stron swojego Dziennika.

Wolność, jaką otrzymał i z jaką ofiarował w okrutnych warunkach swoje życie, głowę i krew, dziwiła i wzbudzała podziw. Siedząc w celi, oświetlony żarówką, która nigdy nie gasła, obserwowany cały czas przez judasza, czuł się rozdarty między mistycznym szczęściem, wołaniem o Bożą pomoc i przerażeniem. Zanotował w Dzienniku:

Za pięć godzin zobaczę Jezusa! (…) Pociąga mnie już łagodnie ku sobie, dając mi pokój, który nie jest z tego świata. (…) marzę o procesji zdekapitowanych, którzy oddają cześć Kościołowi .
Kilka chwil później okazało się, że ponownie ogarnęło go przerażenie:

Opuścił mnie spokój i ustąpił miejsca trwodze! To okropne. Serce skacze mi w piersi. Najświętsza Dziewico, zmiłuj się nade mną. Wierzę jednak, że z odrobiną czystej, dobrej woli uda mi się przezwyciężyć trwogę, a jednak cierpię!

***

We wtorek, 1 października o 5.00 rano Jacques się modlił:

Myślę, że tutaj zakończę mój dziennik, tym bardziej że słyszę niepokojące hałasy. Obym stawił temu czoło. Najświętsza Panienko, na pomoc! Żegnajcie wszyscy i niech Pan wam błogosławi!

Spotkał się z dziesiątkami osób, które zaczęły nagle odwiedzać jego celę. „Wpatrywał się w nich bez nienawiści”, powiedział dziennikarzowi jeden ze strażników; „Jego twarz wydawała się rozmyta cierpieniem”, wyznał inny. W magistracie powiedział: „Jestem do waszej dyspozycji”, a do strażników zwrócił się spokojnie: „Nie potrzebuję pomocy”. Wspierając się na ramieniu Paula Baudeta, ruszył korytarzem, był to „długi korytarz, naprawdę bardzo długi”, zapamiętał sędzia Fayon. W maleńkiej sali, w której należało dopełnić formalności, powiedział: „Chcę przyjąć komunię”. Ojciec Devoyod dał mu rozgrzeszenie, Paul Baudet uklęknął obok i obydwoje otrzymali hostię. W więzieniu zapanowała zupełna cisza. Jacques wstał, odmówił szklanki rumu i papierosów, które mu zaproponowano, po czym podpisał dokumenty. Od tej chwili nikt nie mógł już nic dla niego zrobić, został oddany w ręce kata, M. Obrechta. Obcięto mu włosy i rozcięto koszulę, była godzina 5.27. „Krzyż, mój ojcze, krzyż…” Obejmował krzyż długo i mocno. Bez słowa i bez krzyku został położony na ławie. Dzień egzekucji wypadł w święto „małej Teresy” obchodzone 1 października. Umarła w wieku 24 lat, tyle samo miał Jacques, kiedy popełnił zbrodnię. Teresa, która wolała „wykorzystać niebo, aby czynić dobro na ziemi”, z pewnością wstawiła się za Jacques’em. Umierając tego samego dnia, przyłączył się do niej, oddając życie w obcowaniu świętych. Ósmego grudnia 1957 roku ojciec Devoyod napisał do brata Thomasa: „Jacques umarł, ofiarowując swoje życie (…) opanował go głęboki spokój

Jacques Fesch miał 23 lata, kiedy wziął udział w napadzie na paryski kantor, w wyniku którego doszło do śmierci funkcjonariusza policji. Po trzyletnim procesie, 1 października 1957 roku został stracony na gilotynie. Historia ta byłaby pewnie jedną z wielu, gdyby nie to, iż w więzieniu, nagle i niespodziewanie, Jacques dostąpił Bożej łaski nawrócenia. Jego bliska relacja z Bogiem trwała zaledwie kilka miesięcy poprzedzających wykonanie wyroku, a jednak w zgodnej opinii znających go osób, jego doświadczenie sytuuje go w gronie wielkich mistyków. Jacques „dostąpił łaski własnej śmierci”.

Mireille Cassin - psychoanalityk i teolog. Jest współautorką książki Mélanges carmélitains. Histoire, Mystique et Spiritualité.

Mireille Cassin, „Mistyk Publiczny nr 1. Jacques Fesch, między cieniem i światłem”, Wydawnictwo: W drodze, Tłumaczenie: Karolina Brykner
Mireille Cassin, „Mistyk Publiczny nr 1. Jacques Fesch, między cieniem i światłem”, Wydawnictwo: W drodze, Tłumaczenie: Karolina Brykner Materiały prasowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl