Jagiellonia Białystok - Zagłębie Lubin 3:0
KGHM Zagłębie Lubin jechało na Podlasie z arcytrudną misją: pokonać niepokonaną w obecnej kampanii przed własną publicznością Jagiellonię. Mało tego - Jaga nie tylko nie przegrała u siebie w tym sezonie, ale wygrała wszystkie sześć spotkań (wliczając Fortuna Puchar Polski), strzeliła aż 17 bramek, tracąc przy tym tylko 5, czyli mniej niż jedną na mecz.
W zrealizowaniu tego celu miało pomóc podopiecznym Waldemara Fornalika tradycyjne ustawienie z dwoma defensywnymi pomocnikami, ofensywnie usposobionymi bokami pomocy w postaci Kacpra Chodyny i Mateusza Wdowiaka oraz jednym wysuniętym napastnikiem: Juanem Muñozem.
Jagiellonia Białystok przed 12. kolejką zamykała podium, ale nad piątym Zagłębiem miała tylko dwa punkty przewagi. Jedno było pewne: zwycięzca, przynajmniej na kilkadziesiąt godzin, zasiądzie na fotelu lidera PKO Ekstraklasy.
Pierwsza połowa mogła rozpocząć się koszmarnie dla przyjezdnych, bo już w 3 min sędzia Bartosz Frankowski odgwizdał karnego dla Jagiellonii, po rzekomym faulu Aleksa Ławniczaka na Jarosławie Kubickim. Trwająca kilka minut analiza VAR, zakończona wizytą arbitra z Torunia przy monitorze, zakończyła się jednak zmianą decyzji i anulowaniem jedenastki. Na powtórkach widać było, że Ławniczak trafia w piłkę.
Trener Fornalik i jego podopieczni mogli odetchnąć z ulgą, ale tylko na chwilę, bo napór Jagiellonii wcale nie zelżał. Gra niemal cały czas toczyła się na połowie lubinian, lecz skondensowana i dobrze przesuwająca się defensywa nie dopuszczała do celnych strzałów na bramkę Sokrátisa Dioúdisa. W 16 min bliski szczęścia był Afimico Pululu, ale reprezentant Grecji był na posterunku.
Zagłębie za swoją pasywność w ofensywie zostało skarcone w 28 min. Bartłomiej Wdowik dośrodkował z rzutu rożnego, a Mateusz Skrzypczak wygrał pojedynek główkowy z Chodyną i umieścił piłkę w siatce tuż przy słupku.
W 38 min bliski podwyższenia na 2:0 był Dominik Marczuk, ale tym razem Dioúdisa uratowało obramowanie bramki. Przynajmniej tak się wydawało, bo w akcji poprzedzającej ten strzał doszło do starcia Tomasza Makowskiego z Kubickim. Arbiter bardzo długo analizował tę sytuację na powtórkach i ostatecznie wskazał na "wapno". Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Pululu i pewnym uderzeniem zdobył drugiego gola dla gospodarzy. Dla pochodzącego z Angoli napastnika to szóste trafienie w tym sezonie.
Do przerwy więcej bramek nie padło, a po zmianie stron zobaczyliśmy bardziej odważne i agresywne Zagłębie. Szansę na gola kontaktowego miał Wdowiak, ale jego strzał nie sprawił większych problemów Zlatanowi Alomeroviciowi.
Jagiellonia ostudziła entuzjazm przyjezdnych w 66 min, a konkretnie zrobił to wykonujący rzut rożny Wdowik, który tym razem nie obsłużył żadnego z kolegów, tylko sam wkręcił piłkę do bramki bezpośrednio z narożnika boiska! Takie bramki to wielka rzadkość, ale co zrobił w tej sytuacji Dioúdis? Trudno to zrozumieć.
To trafienie podłamało gości, których stać było tylko na pojedyncze zrywy. Jagiellonia mogła i powinna wygrać jeszcze wyżej, lecz mający przed sobą tylko bramkarza José Naranjo trafił w poprzeczkę. Zagłębie poniosło sromotną, ale zasłużoną porażkę. Gospodarze - przynajmniej do sobotniego meczu Śląska Wrocław z Legią Warszawa - wskakują na pozycję lidera PKO Ekstraklasy.
