Nowa polska produkcja „Jak zostać gwiazdą” Anny Wieczur-Bluszcz ograne schematy wykorzystuje aż do wypadnięcia zęba, a namolnym pragnieniem osiągnięcia sukcesu, szczególnie pośród młodej widowni, ociera się o hasztag #cringe. Niesie przy tym prostą odpowiedź na zadanie postawione w tytule: wystarczy zagrać w nieskomplikowanym filmie, udającym ambicje dramatu psychologicznego, w otoczeniu kilku niedobrych, ale znanych aktorów czy nawet tylko postaci telewizyjnych. Prostota, która razem z doraźną publicystyką z drugiej strony są dziś uznawane za kulturę mają swój czas. Obawiam się, że społeczne konsekwencje pandemii wzmocnią tego rodzaju pragnienia.
Film sugerując, iż obnaża mroczne strony telewizyjno-okładkowej sławy, telewizyjnej powierzchowności i fałszu nie przekracza, a widzów telewizyjno-celebrycką narracją zaczadzonych w ich uwielbieniu utwierdza. Zostajemy zabrani za kulisy show „Music Race”, poszukującego w całej Polsce wokalnych talentów. Biznesem tym kręci cyniczny producent (niezmienny Tomasz Karolak), a w jury zasiadają zblazowany niegdyś popularny piosenkarz Olo (Maciej Zakościelny), królowa social mediów Ewa (Julia Kamińska) i grająca samą siebie dama polskiego jazzu - Urszula Dudziak. Zamieszanie zaczyna się, gdy twórcy programu z castingiem trafiają do rodzinnego miasteczka Ola. Okazuje się, że mieszkają tam jego dawna, porzucona po zajściu w ciążę partnerka (Anita Sokołowska) oraz już osiemnastoletnia córka Marta, zwana Ostrą (Katarzyna Sawczuk). Rzecz jasna, dziewczyna świetnie śpiewa, a przyzwyczajony do barwnego i luźnego życia wokalista będzie się musiał zmierzyć z przeszłością i wynikającymi z niej zobowiązaniami. I przewartościować swoje priorytety. Uważajcie na sławę, lepiej się kochajcie - mówi nam się z ekranu. Mniej więcej z takim wdziękiem, jak bogaci zapewniający, że pieniądze szczęścia nie dają...
I choć z prawdami płynącymi podczas seansu trudno dyskutować, to przedsięwzięciu kompletnie brakuje szczerości i autentyzmu. Nie pomaga stanowiący oś filmu emocjonalny konflikt obejmujący zagubioną pomiędzy prowincją a światłami wielkiego miasta Ostrą, wychowującą ją samotnie matką a Olem, który nie sprawdził się jako ojciec, zaprzepaścił muzyczną karierę, lecz dostaje od życia kolejną szansę. Płaskie i mdłe to bowiem jest w efekcie, zmierza przy tym do okropnego, nieprawdziwego, utopionego w lukrze finału. Może też dlatego, iż nie potrafili tego wygrać aktorzy, miotający się między przerysowaniem i bezsensem jak Julia Kamińska albo nieumiejętną próbą przekazania wewnętrznego rozdarcia bohatera w wykonaniu Macieja Zakościelnego. Obyczajowość stała się pokazem beznamiętnych slajdów, elementy satyryczne mają świeżość suchara.
Atutami produkcji są sprawne tempo i kilka udanych występów na drugim planie (Barbara Wypych, Maria Pakulnis, Wojciech Solarz). I jedna śmieszna scena, kiedy przekonujemy się, gdzie prezes zabiera swoich ludzi na ryby...
Sytuację mamy dziś taką, że by sprzedawać swe dokonania wystarczy być znanym - jakość dzieła nie ma wtedy znaczenia. Symbolicznym jest udział w filmie Urszuli Dudziak, która zamiast utrwalać pozycję i popularność nagrywaniem kolejnych płyt jazzowych, decyduje się na udział w tego rodzaju przedsięwzięciu. Jeśli i tej klasy artystka musi i chce grać w tę grę, „Papaya” rzeczywiście staje się tylko potańcówką...
Film jest słaby, niewymagający i opowiada o blichtrze. Dlatego zapewne będzie chętnie oglądany.
Jak zostać gwiazdą Polska, komedia obyczajowa, reż. Anna Wieczur-Bluszcz, wyst. Katarzyna Sawczuk, Maciej Zakościelny
