W czwartek gościliśmy na planie filmowym u reżysera Jerzego Skolimowskiego. Był to pierwszy z zaplanowanych czterech dni zdjęciowych na Podkarpaciu. Mistrz pozwolił nam przyglądać się pracy ekipy szykującej się do ujęć w niezwykle malowniczym terenie, czyli przy Ścianie Olzy w Rudawce Rymanowskiej.
Dlaczego na miejsce zdjęć do swojego nowego filmu Jerzy Skolimowski wybrał Podkarpacie?
- Po pierwsze, są tu naprawdę piękne miejsca, więc to oczywiście było decydujące, a poza tym uzyskaliśmy bardzo przyjazne wsparcie z Podkarpackiego Funduszu Filmowego, który dopomógł nam skompletować budżet - tłumaczy reżyser. - Będziemy tutaj przez cztery dni. Każdego mamy po kilka różnych scen. Przyjechaliśmy właśnie z tunelu schronowego w Stępinie, gdzie robiliśmy bardzo efektowną scenę, tajemniczą.
Zdradza, że w filmie "IO", którego głównym bohaterem jest przemierzający swą niełatwą drogę osiołek, odważył się zaryzykować i pokazać sny zwierzęcia.
- Najprawdopodobniej przejście przez ten tunel będzie jednym z takich snów, bo trudno sobie wyobrazić, żeby w rzeczywistości osioł znalazł się w takim miejscu.
Zobacz galerię zdjęć z planu filmowego:
Rudawka Rymanowska i osiołek jako główny bohater, w nowym fi...
O scenie w Rudawce Rymanowskiej Jerzy Skolimowski mówi, że nie mogło zabraknąć ujęcia w tej malowniczej scenerii ze skałami w tle. To jest tylko pasaż. Pokażemy tu część wędrówki osła bezpośrednio po jego ucieczce z lasu, gdzie atakuje go wataha wilków.
Czy burza i mocny deszcz pokrzyżowały plany, jeśli chodzi o zdjęcia?
- Wymarzone dla mnie byłoby słońce, które pięknie by tę Ścianę Olzy oświetliło. I tak to dziś nakręcimy, ale kto wie? Jeżeli będziemy mieli szczęście i jutro czy pojutrze pojawi się słońce, najprawdopodobniej tu wrócimy - zapowiedział.
Tego dnia filmowcy wybierali się jeszcze na farmę wiatrakową do Bukowska.
Jerzy Skolimowski: zwierzę pokazuje prawdziwe emocje
Reżyser przyznał, że do Rzeszowa dotarł pierwszy raz w życiu, właśnie z uwagi na tworzony film.
- Jakoś los mnie wcześniej nie zaniósł w te strony. Ale dobrze teraz się stało, bo rzeczywiście miejsca w waszym regionie są przepiękne. I mam nadzieję, że pokażemy je na filmie w taki sposób, że będziecie państwo naprawdę zadowoleni - zaznaczył.
Jerzy Skolimowski przybliżył nam nieco fabułę "IO" i wybór głównego bohatera.
- Głównym charakterem jest osioł. Złożyło się na to kilka powodów. Przede wszystkim chodzi mi o pewną prawdę oddawania emocji. Otóż, kiedy patrzę w kinie na role aktorskie, nawet jeżeli są one zagrane wspaniale, to wiem, że jest to udawane, że jest to kunszt, który albo bardziej, albo mniej przekonuje nas, że rzeczywiście tego rodzaju emocje mają miejsce. No ale mnie to już coraz rzadziej przekonuje. Coraz bardziej takim zawodowym okiem patrzę na to, że ktoś dokonał wielkiego wysiłku, żeby coś zagrać i ja nigdy nie jestem tak w pełni przekonany do tych łez czy krzyków. Natomiast, kiedy widzę zwierzę, które reaguje, to wiem, że jest to prawda. Zwierzę nie potrafi udawać.
Tu wskazuje na zbieżność z filmem Roberta Bressona "Na los szczęścia, Baltazarze" z 1966 r. zaznaczając jednocześnie, że jego produkcja to absolutnie nie jest remake.
- Był to jedyny film, który kiedykolwiek, jeden i jedyny raz mnie wzruszył. Śmierć osła autentycznie wycisnęła łzy z moich oczu, co mi się nigdy w kinie nie zdarzyło. To chyba jest najtrafniejsza odpowiedź na pytanie, dlaczego osioł jest głównym bohaterem mojego filmu
- mówi Skolimowski.

A sama treść?
- To jest po prostu film drogi osła, który przechodzi z rąk do rąk, zmienia miejsca, środowiska, otoczenia, a nawet kraje. Jak wiecie, odbywają się dosyć dramatyczne i drastyczne transporty polskiego mięsa do Włoch. W nieludzkich warunkach, bo te konie są przewożone żywe, ale ciśnięte w ciężarówce w sposób totalnie niehumanitarny. Ten film jest protestem wobec złego traktowania zwierząt przez ludzi. Mamy taką scenę w filmie.
Dodaje, że chce widza nie tylko wzruszyć, ale i poruszyć, żeby chociaż w niewielki sposób, ale dołożyć się do tej akcji sprzeciwu wobec okrucieństwu, na jakie ludzie pozwalają sobie wobec zwierząt.
Chce pan, by widzowie zapłakali na tym filmie?
- Może uda mi się wycisnąć jakieś łzy - mówi.
Na planie są dwa osiołki sycylijskie: Tako i Ola, które mają już doświadczenie filmowe.
Z Jerzym Skolimowskim malujemy obraz filmowy
W ekipie u reżysera pracuje pochodzący z Rzeszowa, a jego rodzina z okolic Soliny - scenograf filmowy i artysta Mirosław Koncewicz.
- Generalnie skupiamy się na przyrodzie, pięknie natury. Szukamy ładnych miejsc, a nie jest to jakoś bardzo problematyczne, bo Podkarpacie jest przepiękne - mówi. - Reżyser jest malarzem ja rzeźbiarzem. Struktury, przestrzeń, plastyka, otoczenie to podstawa w naszym filmie. Generalnie przez 130 minut malujemy obraz filmowy.
Jak się pracuje z osobą, która w historii kina zajmuje tak ważne miejsce?
- Bardzo dobrze, ponieważ Jerzy Skolimowski daje bardzo dużo wolności twórczej. Mamy bardzo podobną wrażliwość estetyczną - mówi Koncewicz.
Dodaje, że w filmie pokażą też Dolny Śląsk, Warmię i Mazury oraz Sycylię.
Producentką filmu "IO" jest Ewa Piaskowska ze Skopia Film, która wraz z reżyserem odpowiedzialna jest za scenariusz. Autorem zdjęć do filmu jest utalentowany operator młodego pokolenia – Michał Dymek, który w 2020 roku otrzymał główną nagrodę za zdjęcia do „Sweat” (reż. M. von Horn, 2020) na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Wśród polskiej obsady filmu znaleźli się: Sandra Drzymalska, Mateusz Kościukiewicz i Organek.
Produkcja w 2020 r. otrzymała dofinansowanie Podkarpackiego Regionalnego Funduszu Filmowego. Operatorem tego programu jest Podkarpacka Komisja Filmowa. Pieniądze pochodzą z budżetów Województwa Podkarpackiego, Miasta Rzeszów i Wojewódzkiego Domu Kultury w Rzeszowie.
