Kaczyński oskarżył obecny rząd o hamowanie dużych inwestycji w kraju. Jako przykłady wymienił Centralny Port Komunikacyjny, budowę elektrowni jądrowych, budowę kanału żeglugowego na Odrze, portu kontenerowego w Świnoujściu i „uderzenie w amerykańskie inwestycje”. - To jest agenda niemiecka, to jest realizowanie tego, czego chcą Niemcy. Samo CPK mogłoby zwiększyć roczny wzrost PKB o jakieś 2, niektórzy nawet mówią do 2,5 proc. To by oznaczało, że my byśmy te Niemcy naprawdę szybko gonili – powiedział.
- Trzeba mówić Polakom: nie popełniajmy samobójstwa, samobójstwa społecznego, gospodarczego, narodowego, dlatego, że próbują nam to narzucić. Musimy się bronić – powiedział prezes PiS. Jego zdaniem najlepszym sposobem na powstrzymanie tych działań są najbliższe wybory do Parlamentu Europejskiego. Przedstawił PiS jako jedyną formację, która jest wiarygodna w tym aspekcie. Jak dodał, w Parlamencie Europejskim potrzebni są doświadczeni ludzie i zaapelował o powtórzenie w regionie konińskim wysokiego wyniku, który kilka lat temu uzyskał prezydent Andrzej Duda.
Walka o wizję UE
Kaczyński podkreślił, że wiele osób ma nadzieję, że obecny bieg dziejów "się odwróci". - Otóż to odwrócenie się powinno dotyczyć wielu dziedzin. W pierwszym rzędzie UE musi powrócić do pewnej oczywistej zasady (...) że trzeba przestrzegać prawa, a prawem UE są traktaty, czyli te umowy - ostatnią jest Traktat Lizboński - i protokołów do tych traktatów - mówił. Podkreślał, że "jest też prawo wtórne", które wynika z traktatów, ale jest podejmowane z poziomu Komisji Europejskiej lub z udziałem PE. Według Kaczyńskiego "dziś mamy sytuację, kiedy to wszystko zostało zastąpione zasadą najgorszą z możliwych i wewnątrz każdego państwa i między państwami – ‘kto silniejszy, ten lepszy’”. - Na to się nie możemy godzić - powiedział.
Prezes PiS stwierdził, że założenia Zielonego Ładu uderzą przede wszystkim w rolników, a dyrektywa dotycząca efektywności energetycznej budynków będzie „kosztowała piekielnie”. Jego zdaniem celem tych działań jest zastopowanie bogacenia się Polski i pogoni za krajami Europy Zachodniej.
Były premier stwierdził, że przyjęcie euro oznacza dla Polaków „gwałtowny spadek stopy życiowej”. - Euro jest dzisiaj walutą która przeszkadza w rozwoju wszystkim, poza Niemcami – ocenił. Ewentualnie jeszcze, choć już tylko częściowo - jak dodał - innym zamożnym państwom, gdzie dochód na głowę obywatela jest wysoki, takich jak Holandia czy Austria. - Nam po prostu w tej chwili absolutnie nie opłaca się przyjmować euro - stwierdził. Jego zdaniem realna wartość euro to jedynie połowa przelicznika, ok. 2,5 zł. Różnica między tymi kwotami byłaby, według prezesa PiS, stratą Polski i Polaków.
źr. PAP
