Dziennikarze gazety The Los Angeles Times na podstawie rozmów z kilkunastoma osobami, którzy byli na planie westernu „Rust” w Kalifornii, opisali ostatnie chwile przed dramatem na planie filmowym westernu „Rust” w Kalifornii. Wiemy już, jak brzmiały ostatnie słowa śmiertelnie rannej operatorki filmu.
Kiedy ołowiana kula wystrzelona z pistoletu przez Aleca Baldwina, którego zapewniano, że nie ma w nim ostrych nabojów trafia operatorkę Halynę Hutchins, ta cofa się i osuwa w ramiona Serge'a Svetnoya, głównego elektryka.
Kula przeszywa ją na wylot i trafia w ramię reżysera, Joela Souzę. — Co to było, do cholery? To pali! wrzasnął Souza, który runął na ziemię i trzymał się za ramię.
Baldwin odłożył broń na kościelną ławkę. Spojrzał z przerażeniem na rannych kolegów, a osoby z planu rzuciły się na pomoc kobiecie. Kobieta bardzo krwawiła. Próbowano wezwać medyków. Nim przyjechała karetka, do Hutchins podbiegł mężczyzna zajmujący się obsługą mikrofonów. "Och, to nie było dobre" - powiedział dźwiękowiec.
– Nie – odparła Hutchins. „To nie było dobre. To nie było dobre”. To były jej ostatnie słowa. W ciągu kilku następnych godzin została uznana w szpitalu, gdzie przetransportowano ją śmigłowcem, za zmarłą.
Dochodzenie w sprawie tej tragedii trwa.
