Z jednej strony przerażenie przed potężnymi pożarami, które nękają północną Kalifornię, a z drugiej frustracja i gniew po tym, jak największy dostawca energii rozpoczął kolejną rundę zaciemnień.
Szefowie firmy Pacific Gas & Electric tłumaczą, że tylko w ten sposób mogą zapobiec kolejnym pożarom. Bez prądu jest firma cateringowa Jane Sykes w hrabstwie Marin na północ od San Francisco. Kobieta żali się, że musi wyrzucić do śmieci jedzenie warte tysiące dolarów, w tym tacki z ciastkami, babeczkami i ciastem francuskim. Sykes nie ma też nadziei na spokojny sen - nie mogła uruchomić maszynę, która pomaga cierpiącej na bezdech.
-Nie sądzę, żeby PG&E naprawdę to przemyślało – ubolewa.
Miliony ludzi w winiarskim zagłębiu, jakie znajduje się w hrabstwie Sonoma i na wzgórzach Los Angeles nie mogą naładować telefonów komórkowych i pojazdów elektrycznych, brakuje paliwa, nie można podjąć pieniędzy, czy zapobiec zepsuciu żywności.
PG&E poinformowało tymczasem, że kolejna, trzecia już runda wyłączeń prądu dotknie 1,5 miliona ludzi. W sumie bez energii mogą być 3 miliony ludzi. Awarie sprawiły, że ludzie tacy jak Linda Waldron, matka dwojga dzieci mieszkająca na północ od San Francisco w San Rafael, zdali sobie sprawę, co znaczy brak prądu.
Kiedy odkryła, że ma mało paliwa, zaczęła panikować odwiedzając kolejne stacje. Skończyła jazdę w San Francisco, tam zatankowała. -A gdybyśmy musieli się ewakuować, a ja nie miałbym benzyny w samochodzie – żali się kobieta, słuchając komunikatów o postępach w rozprzestrzenianiu się pożarów.
W hrabstwie Placer Angel Smith nie ma prądu i wody i żeby utrzymać rocznego synka Liama w cieple i czystości obkłada go kocami i na sucho wyciera chusteczkami. W niektórych rejonach północnej Kalifornii nocami robi się chłodno. Kobieta poprowadziła kabel z generatora sąsiadów, aby naładować telefon i tablet, aby mogli oglądać filmy. -Najtrudniejsze dla mnie było upewnienie się, że utrzymuję syna w cieple, gdy robi się tu zimno - powiedział Smith.
W hrabstwie Mendocino urzędnicy starają się informować na bieżąco ludzi o tym, co się dzieje z prądem, bo nie ufają informacjom, które otrzymują od PG&E. -Problemem nie są nawet przerwy w dostawie prądu – mówi Carmel Angelo, jeden z urzędników. To brak informacji, co wywołuje u ludzi frustrację.
W najgorszej sytuacji są ci, którzy potrzebują tlenu. Ciężarówki z spóźniają się, a chorzy przecież nie mogą czekać.
Mieszkańcy Mendocino, Suzanne Lemley Schein i jej mąż, Glenn, spędzają czas przy świecach i wcześnie idą spać. Chcieli przyjąć do siebie tych, którzy uciekli przed ogniem, ale nie mogli im pomóc, bo nie mają ani prądu ani wody. - Nie znoszę władzy, jaką PG&E ma nad nami- mówi Lemley Schein. -Ta firma nas okalecza.
Firma PG&E ma złą prasę po tym, jak w ciągu ostatnich trzech lat obwiniono jej sprzęt o przyczynienie się do katastrofalnych pożarów, w tym żywiołu, który zniszczył Paradise i zabił 85 osób.
Swoje dokłada gubernator Kalifornii Gavin Newsom, który zarzuca firmie niewłaściwe zarządzanie systemem elektroenergetycznym i zaniedbywanie inwestycji niezbędnych do lepszej pracy. Prezes PG&E Corp. Bill Johnson powiedział, że rozmawiał z Newsomem niedawno i powiedział mu, że zgodził się z sugestią, by firma udzieliła kredytów klientom, którzy zostali poszkodowani przez awaryjne wyłączanie prądu. Newsom zaproponował 100 dolarów na gospodarstwo domowe lub 250 dolarów na firmę. Johnson nie potwierdził żadnej sumy.
