Kamil Durczok. Złote dziecko mediów III RP. Jego kariera to historia wzlotów i upadku oraz próby odbudowania się

Mariusz Grabowski
Fot. Janusz Romaniszyn
Kamil Durczok odniósł gigantyczny wizerunkowy i zawodowy sukces, który okupił ogromnym stresem. Sposób, w jaki go odreagowywał, zrujnował jego spektakularną karierę. Jego zawodowe życie, to historia błyskawicznej kariery, wzlotu na sam szczyt, a następnie upadku i próby ponownego stanięcia na nogi.

Według Światowej Organizacji Zdrowia stres w pracy jest nieodłączną stroną pracy dziennikarskiej. Stąd biorą się wszelkie próby „odreagowań” - w przypadku Kamila Durczoka to antidotum okazało się gorsze od przyczyny. Na naszych oczach Durczok sięgnął zenitu i na naszych oczach spadł na dno. Później jednak starał się odbudować po upadku.

U progu III RP kariery dziennikarskie często rozwijały się bardzo szybko, kiedy rynek medialny potrzebował dziennikarzy nieskażonych poprzednim systemem. Durczok zaczął niemal od razu po zmianie ustroju. W 1991 r. zaczął pracę w Radiu Katowice. Wcześniej przez kilka lat współtworzył program Studenckiego Radia Egida działającego w domach studenta Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. W wieku 24 lat został dyrektorem i redaktorem naczelnym katowickiego radia TOP FM. Był niezwykle pracowity i ambitny i tym równoważył swoje wady, które wyszły na jaw w późniejszych latach kariery.

W 1993 r. trafił do Telewizji Polskiej, najpierw jako współpracownik TVP Katowice, gdzie przeprowadzał wywiady z politykami w programie „Obserwatorium”. Później aż do 2002 r. był prowadzącym lokalny program informacyjny - „Aktualności”. Wszędzie zachowywał się według sprawdzonego po wielokroć wzorca.

W 1996 r. Kamil Durczok zaliczył pierwszy etap sławy. Zadebiutował na antenie ogólnopolskiej, gdzie został prowadzącym programy publicystyczne w TV Polonia, takich jak „Studio parlamentarne” i „Przegląd publicystyczny”. W jego dziennikarskim CV czytamy, że „we wrześniu 1998 został prowadzącym wtorkowego wydania programu publicystycznego W centrum uwagi, przekształconego w październiku 1999 w Monitor Wiadomości. Program ten prowadził do listopada 2000. Od 15 marca 2001 do 7 lutego 2006 był prezenterem głównego wydania Wiadomości w TVP1”.

Dodajmy, że w tym czasie prowadził także popularne programy publicystyczne w TVP1 - „Forum”, „Gość Jedynki” i autorską „Debatę”. Zaczął być rozpoznawalny przez Polaków. I jak wskazywały rankingi popularności - coraz bardziej lubiany. Świetnie prezentował się na wizji, zawsze był dobrze przygotowany, sprawiał wrażenie apolitycznego. Nawet wtedy, gdy telewizją twardą ręką rządził lewicowy Robert Kwiatkowski. Nic dziwnego, że przez wiele lat obsadzano go w roli gospodarza wszystkich wieczorów wyborczych i referendalnych w TVP1.

W 2002 r. zdiagnozowano u niego białaczkę. O tym, że jest chory, dowiedział się w przeddzień Wigilii Bożego Narodzenia. 8 marca 2003 roku dziennikarz pojawił się na antenie „Wiadomości” łysy. Nie ukrywał przed widzami, że zmaga się ze śmiertelną chorobą. Słowa Durczoka - „najtrudniejsze cztery zdania w jego życiu” - wstrząsnęły widzami, ale przysporzyły mu zarazem wiele sympatii. Cała Polska kibicowała dziennikarzowi w walce z chorobą. W 2005 r. dostał Wiktora Publiczności oraz Wiktora dla najwyżej cenionego dziennikarza, komentatora, publicysty roku 2004.

Dokładnie od 1 maja 2006 r. do 10 marca 2015 r., czyli przez blisko dekadę, Durczok był redaktorem naczelnym i prowadzącym „Faktów” w TVN. To najlepsze lata jego kariery - mają rację ci, którzy twierdzą, że to on najbardziej przysłużył się budowie potęgi stacji.

Znów sięgnijmy do jego zawodowego CV: był jedną ze „100 najcenniejszych gwiazd polskiego show-biznesu” według danych magazynu „Forbes Polska”; jego wizerunek został wyceniony przez reklamodawców na 541 tys. zł w 2008 r. (7 miejsce). Był prawdziwie „złotym dzieckiem” TVN-owskiego dziennikarstwa.

Harował jak wół - to przyznają nawet jego wrogowie. Nie oszczędzał siebie, a także innych. Słynne stało się nagranie, które pojawiłosiępublicznie w sieci, jak wymyśla jednemu z pracowników stacji za to, że stół prezenterski nie jest dostatecznie czysty. Ostatni raz Durczok wystąpił w programie 5 lutego 2015 r. i to tę datę można uznać za początek końca jego zawodowego lotu. W tym momencie zaczęły się bowiem jego kłopoty.

W tekście poświęconym Durczokowi w „Newsweeku”, czyli w chwili gdy wybuchła najgłośniejsza afera z jego udziałem, można było przeczytać niekończącą się litanię pretensji i złości dawnych kolegów i podwładnych. Wszystkie anonimowe. „W Faktach panuje przekonanie, że to najlepszy zespół informacyjny w Polsce. Niebo na ziemi. A w niebie, wiadomo, bóg jest tylko jeden”. „Wszystko kręciło się wokół jego kaprysów i humorów. Czołgał ludzi, upokarzał. Czy molestował, nie wiem. Miał opinię kobieciarza”.

O co poszło? O to, że tygodnik pozwolił sobie na pisanie o ciemnych stronach osobowości dziennikarza? Oto w lutym 2015 r. we „Wprost” ukazał się artykuł „Ciemna strona Kamila Durczoka”, w którym twierdzono, że brał udział w narkotycznych orgietkach w apartamencie na Mokotowie, pijaństwach, ale przede wszystkim zarzucono mu o mobbing i ekscesy seksualne, których Durczok miał się dopuszczać wobec koleżanek z pracy.

10 marca 2015 r. dyrekcja TVN rozwiązała kontrakt z Durczokiem za porozumieniem stron. Jednocześnie stacja powołała komisję weryfikującą pogłoski o mobbingu i molestowaniu w redakcji „Faktów”. Jej członkowie przeprowadzili wywiady z 37 obecnymi i byłymi pracownikami stacji. W raporcie końcowym stwierdziła, że trzy zatrudnione osoby mogły być narażone na niepożądane zachowania i zaoferowano im rekompensatę pieniężną.

Durczok odrzucał oskarżenia. „Nigdy nie molestowałem żadnej kobiety. Czym innym jest styl zarządzania. Ja jestem cholerykiem, czasem wybuchałem w pracy” - tłumaczył. Procesował się z „Wprost”, usprawiedliwiał w wywiadach. Jednocześnie próbował stworzyć dziennikarski biznes na rodzinnym Śląsku, został wolnym strzelcem w mediach społecznościowych, na bieżąco komentując życie polityczne w Polsce. Okazjonalnie pojawiał się publicznie - w 2020 r. wziął udział w proaborcyjnych protestach przeciwko zaostrzeniu przepisów przez TK.

Ale jak jest źle z jego zdrowiem i stanem psychicznym, Polacy przekonali się latem 2019 r., kiedy po pijanemu spowodował kolizję na autostradzie A1 w okolicy Piotrkowa Trybunalskiego. W marcu 2021 r. Sąd Rejonowy w Piotrkowie Trybunalskim skazał Durczoka na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. W 2021 r. przedstawiono mu także zarzuty podrobienia podpisu byłej żony na wekslu i oświadczeniach w ramach procedury kredytowej oraz przedłożenia tych dokumentów w banku.

W jednej z ostatnich wypowiedzi przyznał, że cierpiał na chorobę alkoholową i depresję, że miewał myśli samobójcze. Zaś w wywiadzie dla „Plejady” dosłownie kilka dni przed śmiercią mówił enigmatycznie: „Dążę do tego, żeby mieć swój kilkudziesięciotysięczny Kościół złożony z ludzi, którzy się ze mną nie zgadzają, krytykują mnie, wchodzą ze mną w polemikę, a czasem mnie nawet hejtują”.

W emocjonalnym wpisie na blogu tak m.in. żegnał go Krzysztof Skiba: „Pogubiony człowiek, świetny dziennikarz, ulubiony cel ataku dla wielu, którzy nie mieli takiego talentu jak on. Jak to łatwo w Polsce doładować sobie akumulatory, gdy się widzi upadek bliźniego. A mało kto był tak wysoko i tak nisko upadł. Choć upadł nie do końca, bo walczył. I za tę Twoją walkę z demonami życia wypiję dziś Kamil wódeczkę. Tak, jak lubiłeś. Całą szklankę na raz.”

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl