„Dziesięć lat temu polska drużyna w składzie: Stefan Hula, Piotr Żyła, Kamil Stoch, Adam Małysz, zajęła dziesiąte miejsce w mistrzostwach świata w lotach narciarskich. Teraz Małysza zastąpiono Dawidem Kubackim i mamy brąz. Wnioski nasuwają się same” - żarty internautów są bezlitosne. Choć w wybitną klasę czterokrotnego mistrza świata w skokach i zdobywcy czterech Kryształowych Kul nikt nie wątpi.
Skład pokazuje za to, jak długą drogę przeszli zawodnicy. Ile pracy musieli w nią włożyć i ile poświęcić. Po to, by po przejściu na emeryturę najwybitniejszego wówczas polskiego skoczka jeden z grupy sprzed dziesięciu lat skakał lepiej niż Małysz, a dwóch doszło do dobrego poziomu. No i pojawił się jeszcze jeden, który w niedzielnym sukcesie, jakim był brązowy medal w „drużynówce”, błysnął najbardziej.
- Najmocniejszym punktem drużyny był Dawid - przyznał w rozmowie z polskimi mediami w Oberstdorfie prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner. - Jeżeli tak skacze na lotach, to znaczy, że w tej chwili jest w bardzo wysokiej formie i na obiektach 120-metrowych będzie jeszcze lepszy - cytowały byłego trenera kadry „Sportowe Fakty”.
Pierwsze medale mistrzostw świata w lotach są wyjątkowe. Głównie dlatego, że do tego roku tylko jednemu Polakowi udało się stanąć na podium. W 1979 r. dokonał tego Piotr Fijas, zajmując w Planicy trzecie miejsce. W zawodach drużynowych krążek pozostawał zwykle w sferze marzeń. Sięgnięcie po niego w Oberstdorfie świadczy o tym, jak bardzo wyrównana jest kadra Stefana Horngachera.
- Na mamucich skoczniach zawsze jest trudniej. Loty nie wszystkim zawodnikom pasują. Tym bardziej cieszy równa forma Polaków. Co więcej, ich forma nie jest jeszcze optymalna - podkreślił Tajner.
I to nawet w momencie, gdy Kamil Stoch obniżył nieco loty po indywidualnym konkursie w sobotę. Wicemistrz świata przyznał dzień później, że był zmęczony, skakał „na rezerwie”. Nie musiał jednak robić nic nadzwyczajnego, by naprawiać błędy słabszych kolegów. Tych zwyczajnie nie było. Stefan Hula, który zastąpił w drużynie Macieja Kota, nie zepsuł skoku, jak podczas wspomnianych mistrzostw dziesięć lat temu. Tym razem w jego oczach pojawiły się łzy wzruszenia.
- Cierpliwość u skoczków jest bardzo ważna, czego Stefan jest doskonałym przykładem. Spokojnie i rzetelnie pracuje na treningach, stale utrzymuje się w dobrej dyspozycji psychofizycznej. Ma już 31 lat, ale wydaje mi się, że spokojnie może jeszcze myśleć o igrzyskach w 2022 r. - chwalił Hulę Tajner. Małysz, dyrektor koordynator ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej w PZN, cytowany przez „Ski Jumping” stwierdził: - Niejedni go skreślali, a to zawodnik, który mimo wszystko ciągle się rozwijał. Teraz dostał dużą szansę i dopasował się do drużyny bardzo dobrze.
Kolejny ważny turniej dla kadry w sobotę w Zakopanem. Dzień później odbędzie się konkurs indywidualny, do którego kwalifikacje odbędą się w piątek. Ekipa Horngachera w poniedziałek trenowała w Oberstdorfie. Do Polski wróci w połowie tygodnia.
- Przygotowujemy się jak do każdych innych zawodów. Ale Zakopane nie będzie łatwe. Jesteśmy u siebie, oczekiwania tysięcy naszych kibiców są dużo większe niż normalnie. Staramy się utrzymać to zdrowe myślenie i podchodzić do tego normalnie, jak do pozostałych zmagań - przytoczył słowa Małysza „Ski Jumping”.
Po raz pierwszy zawody odbędą się na zmodernizowanej Wielkiej Krokwi. Po remoncie obiekt jest jednym z najnowocześniejszych skoczni narciarskich na świecie. Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) przyznała mu pięcioletnią homologację.
- Na pewno będą bite nowe rekordy skoczni. Wcześniej punkt konstrukcyjny był na 134 metrze, teraz jest na 140. Już na ostatnich zawodach FIS Cup zawodnicy skakali po 140 metrów, więc w zawodach Pucharu Świata można spodziewać się jeszcze dalszych prób - zapowiedział Wojciech Gumny z Komitetu Organizacyjnego Pucharu Świata w Zakopanem.
Organizator poinformował również, że na zawody nie ma już biletów. Wejściówki na każdy dzień (po 24 tys. sztuk, w cenie 70-80 zł) zostały sprzedane w mgnieniu oka.
Maciej Kot: Obcowanie na co dzień z takim mistrzem, jakim jest Kamil, to niesamowita sprawa