- To był dobry dzień. I to mimo że cały czas mocno padało, ale jestem zadowolony. Każdy miał takie same warunki i trzeba było sobie jakoś poradzić. Ważne, że nie czułem wody w torach. Nikogo na rozbiegu nie zatrzymywało. Przy lądowaniu trzeba było uważać, bo zeskok w wielu miejscach był bardzo twardy, a potem robiło się miękko. Musimy mieć świadomość, czego możemy spodziewać się na dole. A to zawsze jest wyzwanie. Do końca skoku trzeba być skoncentrowanym, na pewno mieć też trochę szczęścia - mówił Stoch, który wyraźnie prowadził po pierwszej serii.
- Moje wszystkie trzy skoki w czwartek na Bergisel były bardzo dobre. Naturalnie, że zawsze można coś zrobić lepiej. Cieszę się, że te skoki dają mi tyle radości. Mam wrażenie, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Muszę za to podziękować moim trenerom i całemu sztabowi szkoleniowemu. Wszyscy bardzo mocno pracują od początku turnieju. Łatwiej jest rywalizować, gdy ma się taki zespół.
- Teraz potrzebuję spokoju. Nie ma co się nadmiernie stresować i denerwować, choć pewnie tego nie uniknę. To "Welli" się stresuje (Kamil Stoch poklepał po plecach będącego obok Andreasa Wellingera) - zażartował na konferencji prasowej.
Nie będzie mi się dłużyło czekanie na ostatni konkurs w Bischofshofen. Koncentruję się na zwycięstwach, a nie na biciu rekordów. Wiem, że każdy rekord zawsze można poprawić, ale to nie jest najważniejsze. Nigdy nie wiadomo, co się stanie. Zwłaszcza w skokach narciarskich nie wszystko zależy od zawodnika. Trzeba też mieć szczęście – powiedział Kamil Stoch.
W piątek kwalifikacje z Bischofshofen o godzinie 16.30. W sobotę konkurs o tej samej porze. Transmisje w Eurosporcie 1.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska