Spodziewaliście się zdobycia tylu punktów w dwóch spotkaniach Ligi Konferencji UEFA?
Taras Romanczuk: Zawsze wychodzimy na boisko z myślą, by wygrać mecz, niezależnie od tego z kim gramy. Z Petrocubem byliśmy uważani za zdecydowanego faworyta. Niektórzy pewnie liczyli, że bramki same dla nas zaczną wpadać. W pierwszej połowie nie udało się och zdobyć, choć mieliśmy okazje, ale zachowaliśmy spokój i cierpliwość. Trafiliśmy Petrocub dwukrotnie, cel został zrealizowany i bardzo się z tego cieszymy. Piękna pucharowa przygoda trwa, a spotkania z takimi zespołami jak Ajax Amsterdam, FC Kopenhaga dają nam możliwość rozwoju. Piękna przygoda trwa.
Wstydu Polsce nie przynosicie.
Nie po to gramy w Europie by przynosić wstyd. Parę lekcji z klasowymi zagranicznymi drużynami wyszło nam na dobre. W meczu z Petrocubem w naszej grze widać było taką pewność siebie, ogładę. Wygrywamy w kraju, wygrywamy za granicą i jesteśmy bardzo zadowoleni.
Europa boi się Afimico Pululu?
Cieszy, że zdobył znów ważne gole, ale też jakoś mnie to nie dziwi. Ten chłopak ma olbrzymi potencjał, jest jeszcze młody i nie tylko mi się wydaje, że ma przed sobą wspaniałą karierę. Wierzę, że jeszcze zdobędzie wiele goli dla Jagiellonii.
Utrzymacie go w klubie?
To jest pytanie do prezesów klubu. Strzela gole, więc wzbudza zainteresowanie. Mogę tylko dodać, że jestem zadowolony, że gram z Afimico, bardzo dobrym kolegą w jednej drużynie.
Jak patrzycie na tabelę Ligi Konferencji UEFA i widzicie, że Jagiellonia ma tyle samo punktów co Chelsea, czy Fiorentina to co czujecie?
O tej tabeli mówili koledzy w szatni po meczu z Petrocubem. Miła sprawa na pewno, ale mamy dopiero za sobą dwa mecze. Przede wszystkim odczuwamy satysfakcję z dobrze wykonanej roboty, ale twardo stąpamy po ziemi. Sezon trwa i nie można się zachłystywać. Do końca roku rozegramy jeszcze wiele meczów i ciekawych wyzwań w Lidze Konferencji UEFA, Ekstraklasie i Pucharze Polski.
Ten rok uważasz za najlepszy w swojej karierze?
Jak się skończy to go podsumuje, ale na pewno sporo się w nim wydarzyło, przeżyłem wiele wspaniałych chwil.
Dlaczego po Euro 2024 nie dostajesz powołań do reprezentacji Polski?
Myślę, że mój wiek ma na to wpływ. Mam już 33 lata, a nie jestem Cristiano Ronaldo, piłkarzem, któremu w metrykę nie wypada zaglądać. Trener Probierz w Lidze Narodów sprawdza młodszych piłkarzy pod kątem eliminacji Mistrzostw Świata 2026. To będą spotkania wyższej rangi niż teraz i nie można marnować okazji do ogrania mniej doświadczonych chłopaków. Rozumiem selekcjonera, bo odmładza reprezentację Polski. Kibicuje trenerowi, naszej kadrze i wierzę w awans na najbliższy mundial.
Euro 2024 mocno utkwiło ci w pamięci?
Dla mnie to była przygoda życia, spełnienie marzeń. Parę miesięcy przed turniejem w Niemczech nawet nie marzyłem o znalezieniu się w kadrze, a dostałem szansę w barażach. Na pewno pomogła mi dobra gra w Jagiellonii, wyniki mojego zespołu klubowego, a gdy dowiedziałem się, że jestem powołany na Euro nawet nie wiedziałem co mam powiedzieć. Byłem i cały czas jestem bardzo szczęśliwy, a przed wielką imprezą zagrałem w spotkaniu z Ukrainą i jeszcze zdobyłem w nim gola. To też było piękne wydarzenie, jedno z najwspanialszych w mojej karierze. Szkoda, że w Niemczech nie mogłem więcej razy pojawić się na boisku. Niestety, na przeszkodzie stanęły moje urazy, kłopoty zdrowotne. Tak to w piłce nożnej bywa, ale mogę się szczycić, że ten jeden występ na wielkiej imprezie przeciw Holandii zaliczyłem. W Hamburgu poczułem ogromną satysfakcję, pomyślałem, że warto było ciężko trenować dla tych cudownych chwilach. Nigdy nie wolno się poddawać, trzeba walczyć o marzenia.
Rozmawiał Jaromir Kruk