„Padnijmy na kolana przed Caroline, naszą małą syrenką, która sięgnęła po największe sportowe osiągnięcie od 1992 r. i zwycięstwa Danii w piłkarskich mistrzostwach Europy” - tak podsumował wyczyn Woźniackiej tamtejszy dziennik „Ekstrabladet”. Urodzona w Odense tenisistka została w ostatnią sobotę pierwszą duńską zwyciężczynią turnieju Wielkiego Szlema. Przy okazji zapewniła sobie również awans na pierwsze miejsce w światowym rankingu.
Królowa ukoronowana
Po raz drugi, poprzednio udało jej się dokonać tego w 2010 r. Wówczas jednak media (zwłaszcza w USA) wytykały, że jest królową bez korony w postaci zwycięstwa w jednej z czterech najważniejszych imprez sezonu. Tym razem nikt już nie ma prawa się czepiać.
„To była 43. próba i nareszcie Wielki Szlem jest jej. Po wyczynie w Melbourne krytycy naszej Caroline nie mają już więcej amunicji” - podkreślał kanał telewizji TV 2.
Krytyków faktycznie nie brakowało. Jak na ironię, bo gdyby przeprowadzić plebiscyt na najsympatyczniejszą zawodniczkę w damskim tenisie, Woźniacka wygrałaby w cuglach. Wiecznie uśmiechnięta, uprzejma, skromna. Zawsze z szacunkiem (no może poza Marią Szarapową) wypowiadająca się o rywalkach.
Dumne dziś ze swojej gwiazdy duńskie media również nie zawsze były dla niej takie miłe jak obecnie. Zwłaszcza po tym, jak w 2010 r. do księgarń trafiła nieoficjalna biografia Woźniackiej napisana przez Kurta Lassena.
Autor cytował w niej trenerów, którzy pracowali kiedyś z Karoliną, a ci bardzo krytycznie wypowiadali się o wiedzy i metodach stosowanych przez jej ojca, który od zawsze (z przerwami) jest również jej trenerem. Sporo kontrowersji wywołała również informacja, że Piotr Woźniacki posługuje się paszportem na nazwisko „Victor Krason”. W Danii mówiło się, że ma najwyraźniej coś do ukrycia.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Piotr Woźniacki: Chcę ściągnąć do Polski Jordana
- Nie tylko w Danii, w Polsce też nie brak „życzliwych”. Czego to ja już o sobie nie słyszałem. Że jestem gangsterem, handlowałem bronią i mam kontakty z rosyjską mafią. A Karolina bierze środki dopingujące. Czasem zastanawiam się, skąd ludziom przychodzą do głowy takie bzdury - bronił się na naszych łamach tata Woźniacki. Zmianę nazwiska w paszporcie tłumaczył względami osobistymi. - Zapytajcie Karoliny, czy uważa, że ją katowałem albo czegokolwiek pozbawiłem - dodał.
Woźniacki czy Woźniacka
„Życzliwi” w Polsce wzięli się z tego, że choć Woźniacka jest Dunką (podkreślała to choćby ostatnio, po wygranym finale w Melbourne), to jednak nie wstydzi się swoich korzeni. A te są polskie, bo jej mama Anna (z domu Stefaniak) to była siatkarka Stali Kraśnik, a ojciec grał w piłkę w Miedzi Legnica.
W rodzinnym domu Woźniackich od zawsze mówiło się po polsku. Podobnie dzieje się na korcie - przed laty w Indian Wells doszło nawet do zabawnej sytuacji, bo Karolina grała z Urszulą Radwańską.
- Bądź cicho, Ula siedzi obok i wszystko słyszy - stwierdziła nagle podczas przerwy między gemami tenisistka, przerywając taktyczne dywagacje ojca.
Caroline Wozniacki dziękuje kibicom po polsku
W języku polskim podziękowała również kibicom Woźniacka po swoim pierwszym (przegranym z Kim Clijsters) finale US Open, w 2009 r. Swojego czasu poprosiła nawet podczas Wimbledonu obecnych w Londynie polskich dziennikarzy, by pisali jej imię i nazwisko zgodnie z zasadami naszej pisowni. Stąd właśnie Caroline Wozniacki staje się od czasu do czasu Karoliną Woźniacką, co niektórzy błędnie interpretują, jako chęć „podpięcia” się pod jej sukcesy.
Woźniacki: "Farbowane lisy" w reprezentacji Polski? Kompletne bzdury! To zwykłe pier*******
Niemałe, bo tegoroczny Australian Open nie był w jej wykonaniu pojedynczym wyskokiem. Dwa finały US Open i wygrane w ubiegłym roku prestiżowe Finały WTA to tylko niektóre osiągnięcia Karoliny.
Mogła być młodą matką
Jak na ironię nie doszłoby do nich, gdyby nie zerwane zaręczyny z golfistą Rorym McIlroyem. Narzeczony Woźniackiej rozmyślił się w trakcie wysyłania zaproszeń na ślub. Wszyscy byli w szoku, a najbardziej rzecz jasna Karolina, która wcześniej wiele razy dawała do zrozumienia, że tenis nie jest już w jej życiu priorytetem. Przyznała nawet, że chce zostać „relatywnie młodą matką”.
Po rozstaniu z McIlroyem znów najważniejszy stał się tenis, co zaowocowało m.in. kolejnym finałem US Open. Niestety później pojawiły się problemy ze zdrowiem, w wyniku których spadła nawet w pewnym momencie na 74. miejsce w rankingu WTA. Pod koniec 2016 r. media spekulowały, że może zakończyć karierę.
- Moje ciało powiedziało, że powinnam zwolnić, gdy organizm wysyła sygnały, że ma już dość - przyznała w jednym z wywiadów Karolina.
Wróciła jednak do siebie i dziś przeżywa najlepszy okres w swoim życiu. Prywatnym również, bo u jej boku pojawił się nowy partner - David Lee. Amerykański koszykarz oglądał z trybun zwycięski finał Woźniackiej w Melbourne.
Jej sukces doceniły rywalki. Zwłaszcza te, z którymi łączy ją coś więcej niż tylko wykonywane zajęcie. Na Twitterze pogratulowała Karolinie Agnieszka Radwańska, przyjaciółka jeszcze z czasów juniorskich (w przeszłości zdarzało im się spędzać wspólnie wakacje, a latem ubiegłego roku Karolina była gościem na ślubie naszej tenisistki).
Bardzo emocjonalnie zareagowała Serena Williams, którą Dunka często nazywa „starszą siostrą” (to ona pomagała jej pozbierać się po rozstaniu z McIlroyem). „Byłam zbyt zdenerwowana, żeby oglądać, ale obudziłem się, a CaroWozniacki jest nowym numerem jeden i mistrzynią Aussie Open. To niesamowite. Jestem taka szczęśliwa. Czy to łzy? Tak. Jestem taka dumna. (...) Dosłownie nie mogę nawet spać” - napisała Amerykanka.