- Wszyscy w pracy przeżywamy tę tragedię. Trudno to opisać słowami. Brak po prostu słów - mówi chcący zachować anonimowość pracownik jednej z radomskich firm, gdzie pracują rodzice Kasi. Dodaje, że Kasię znał od dawna. - To była wyjątkowa dziewczyna, uczynna, sympatyczna, poukładana, uprzejma. Nikt nigdy nie powiedział o niej złego zdania.
Nieoficjalnie wiemy, że rodzice zostali objęci pomocą psychologiczną ze strony psycholożki i jednego z księży. Rodzice Kasi kupili jej mieszkanie w Warszawie, jak wspominają współpracownicy, często mówili, że po przejściu na emeryturę, będą często gościli w jej domu na warszawskiej Woli.
Katarzyna J. była jedynaczką, nie miała dzieci. Wiadomo, że pogrzeb odbędzie się w Radomiu, ale nie wiadomo kiedy. Prokuratura udziela rodzinie skąpych informacji na temat śledztwa i terminu przekazania zwłok.
Tragicznie zmarła Katarzyna J. była absolwentką lingwistyki stosowanej Uniwersytetu Warszawskiego, od lat uczyła języka włoskiego na wszelkich poziomach nauczania, często bywała we Włoszech. Udzielała korepetycji w swoim mieszkaniu. W opinii uczniów była świetną nauczycielką, która potrafiła wzbudzić pasję do nauki.
Sprawa wyszła na jaw w środę. Strażacy zostali wezwani do pożaru w mieszkaniu w bloku na Żoliborzu. Ugasili ogień, a potem znaleźli zwłoki młodej kobiety. Śledczy podejrzewają, że wynajmujący to mieszkanie Kajetan Poznański poćwiartował zwłoki w mieszkaniu Katarzyny J. i przewiózł je taksówką do swojego mieszkania.
Prokuratura zaprzeczyła wcześniejszym doniesieniom medialnym, że Kajetan Poznański widziany był na lotnisku w Modlinie. W poniedziałek Sąd Okręgowy w Warszawie wydał jednak europejski nakaz aresztowania Kajetana Poznańskiego.