Policja zatrzymała w piątek rano mężczyznę, któremu prokuratura zarzuca doprowadzenie w styczniu br. do wybuchu gazu w budynku plebanii parafii ewangelicko-augsburskiej w Katowicach. Zginęły wówczas dwie mieszkające w tym budynku osoby- żona oraz córka mężczyzny.
Po przesłuchaniu do sądu trafił wniosek o aresztowanie podejrzanego – powiedział PAP Aleksander Duda z zespołu prasowego Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Podejrzany był mieszkańcem plebanii, w wybuchu został ranny i trafił do szpitala.
- Mężczyźnie przedstawiono zarzut sprowadzenie bezpośredniego niebezpiecznego eksplozji gazu ziemnego w budynku przy ul. Bednorza w Katowicach, które zagrażało życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu w wielkich rozmiarach, a następnie doprowadzenie do tej eksplozji, w wyniku której doszło do częściowego zawalenia się budynku, na skutek czego dwie osoby straciły życie, a trzy inne doznały obrażeń ciała – powiedział prok. Duda.
Mężczyzna, który jest podejrzany o spowodowanie wybuchu sam został w niej poważnie ranny, wiele dni spędził w szpitalu.
- Z opinii biegłego wynika, że może brać udział w czynnościach procesowych – zaznaczył prokurator
Do wybuchu doszło 27 stycznia ok. godz. 8.30 w Katowicach-Szopienicach. Początkowo wydawało się, że siedem osób, które przebywały w probostwie parafii ewangelicko-augsburskiej w chwili eksplozji, wyszło z katastrofy cało, niektóre z obrażeniami niezagrażającymi życiu. Potem okazało się, że mieszkały tam jeszcze dwie osoby: matka i córka, ich ciała odnaleziono w gruzowisku po południu. Mąż jednej z tych kobiet – obecnie podejrzany - został przewieziony do szpitala.
Podejrzany nie przyznał się do winy, złożył wyjaśnienia, które – jak zaznacza prokuratura – są częściowo zbieżne z ustaleniami śledztwa.(PAP)
